Horizon Forbidden West: Burning Shores - recenzja dodatku do gry
Data premiery w Polsce: 19 kwietnia 2023Postapokaliptyczny świat Horizon powraca po raz kolejny, tym razem z dodatkiem Burning Shores. Czy warto powrócić na Zakazany Zachód? Oceniam to dla Was.
Postapokaliptyczny świat Horizon powraca po raz kolejny, tym razem z dodatkiem Burning Shores. Czy warto powrócić na Zakazany Zachód? Oceniam to dla Was.
Historia Burning Shores rozgrywa się tuż po wydarzeniach z podstawki i prowadzi Aloy do nowego, tytułowego regionu, znajdującego się na terenie obecnego Los Angeles. Chciałbym napisać coś o fabule bez zdradzania spoilerów, ale naprawdę mi ciężko, gdyż główny wątek nie zajmie nam więcej niż około 3,5 godziny, przez co cała opowieść jest bardzo skondensowana i czego by się nie napisało, będzie to spoiler. Mam wrażenie, że całość to po prostu na szybko złożony pretekst, żeby móc przedstawić romantyczną partnerkę naszej bohaterki. Samo to może nie byłoby problemem, gdyby nie dwie sprawy. Po pierwsze, jak już wspomniałem, historia jest po prostu za krótka. Po drugie zaś sporym zgrzytem jest to, na kogo Aloy postanowiła przelać uczucia. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego twórcy postanowili na szybko dodać kompletnie nową postać, zamiast eksplorować głębokie i skomplikowane relacje rudowłosej z tymi dobrze już znanymi. Zwłaszcza że niejedna poboczna bohaterka czy bohater, jak choćby Petra czy Erend, dość otwarcie od lat mówią o swoich uczuciach wobec Aloy. Przez to całość wypada niestety bardzo sztucznie i rozczarowująco.
Jedyne co ratuje fabułę tego dodatku, to główny zły. Nie będę wchodził w szczegóły, by nie psuć Wam zabawy, jednak wystarczy powiedzieć, że jest to świetnie zagrana i napisana postać. Rzadko zdarza się, by jakiś antagonista był tak namacalnie moralnie zepsuty i zły, że mam ochotę przywalić pięścią w ekran, kiedy tylko widzę jego facjatę, a tutaj właśnie ma to miejsce. Tym bardziej szkoda, że na pierwszy plan wysunęły się miłostki Aloy, a potencjał czarnego charakteru został zmarnowany. Cieszy mnie jednak fakt, że choć finałowa walka z nim została potraktowana poważnie i stanowi spore wyzwanie.
Oczywiście ten dodatek to nie tylko główna fabuła, ale także zadania poboczne i przede wszystkim nowy region do eksploracji. Tutaj nie ma co w ogóle dyskutować, jest to zdecydowanie najpiękniejsza, najbardziej zdywersyfikowana i najciekawsza miejscówka w całej serii. Sama skala (obszar stanowi mniej więcej 1/3 powierzchni tego z podstawki) nadrabia wszystkie niedostatki głównej opowieści. Szczególnie że jest tu masa pobocznych aktywności i misji. Te drugie przeszły w tej odsłonie naprawdę dużą zmianę. Zamiast po prostu podejść do kogoś i porozmawiać, żeby otrzymać zadanie, w większości rozpoczynamy je organicznie, podczas zwiedzania świata i natrafiając na różne wskazówki czy wydarzenia. Nie można też oczywiście zapomnieć o nowych maszynach. Zasadniczo dostajemy tylko jedną zupełnie nową, ale za to masie wariantów, w tym jako nowego, latającego wierzchowca, który może nurkować i pływać pod wodą. Cała mapa zresztą jest zdecydowanie przystosowana do eksploracji właśnie z wody i powietrza, a do niektórych jej części nie można się wręcz dostać inaczej, niż na grzbiecie latającej maszyny. Wszystko to jednak ma swoją cenę: nowa jakość graficzna, otwartość świata i jego skala na tyle obciążają sprzęt, że dodatek ukazał się wyłącznie na PlayStation 5.
W podboju Los Angeles pomagają nam nowe umiejętności i wyposażenie. Te pierwsze to duży krok naprzód względem dodatku do jedynki, Horizon Zero Dawn: The Frozen Wilds. Tam dostaliśmy średnio użyteczne, dodatkowe drzewko, teraz natomiast rozbudowane zostają te już znane, wprowadzając bardzo potężne umiejętności bojowe. A skoro już przy potędze jesteśmy, gracze dostają do dyspozycji także zupełnie nowe bronie, pancerze, oraz ich modyfikacje. O ile nowe pancerze Aloy są po prostu w porządku, o tyle już uzbrojenie i modyfikacje to kompletnie inna bajka. Co prawda do ich zakupu wymagany jest nowy, dość upierdliwy do zdobycia materiał, ale zdecydowanie warto. Dobrze skomponowane nowe wyposażenie, w połączeniu z umiejętnościami, jest w stanie bardzo szybko przerobić nawet najpotężniejsze maszyny na kupę złomu. Najsłabiej wypada w tym wszystkim nowa broń oparta na technologii Zenitu. Nie jest zła, ale jest po prostu przeciętna.
Podsumowując, Horizon Forbidden West: The Burning Shores jest dodatkiem bardzo nierównym, gdzie słaba fabuła miesza się ze świetnym gameplayem i bardzo dobrze rozbudowanym światem i jego mechanikami. Za cenę ok. 90zł warto jednak wrócić na Zakazany Zachód choćby dla samej eksploracji nowej lokacji.
PLUSY:
+ rozgrywka;
+ oprawa;
+ walka;
+ nowe mechaniki;
+ eksploracja.
MINUSY:
- fabuła;
- zmarnowany potencjał głównego złego;
- za krótkie.
Poznaj recenzenta
Rafał KaweckiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat