Humans: sezon 2, odcinek 1 i 2 – recenzja
Pierwsze odcinki Humans nie tylko stoją na wysokim poziomie, ale można odnieść wrażenie, że dostajemy coś z większym potencjałem niż wcześniej.
Pierwsze odcinki Humans nie tylko stoją na wysokim poziomie, ale można odnieść wrażenie, że dostajemy coś z większym potencjałem niż wcześniej.
Pierwsze odcinki 2. sezonu Humans budują dwa ważne wątki, które będą rozwijane w kolejnych epizodach. Wciąż poruszają się w rejonach sztucznej inteligencji i tego, co tak naprawdę czyni nas ludźmi. Zaskoczeniem może być, że kluczową rolę w nich odgrywa Niska. Wysłanie w świat kodu nadającego świadomość robotom to rzecz o tyle ciekawa, bo może wprowadzić sporo zamieszania. Pokazać nowych bohaterów, którzy będą dobrym kontrapunktem dla starych. Dzięki takiemu zabiegowi serial nie ma szans pozostać w stagnacji. Jednak to kwestia Niski oddającej się w ręce sprawiedliwości jest tym, co ma największy potencjał. Wszystko ma rozpocząć się od sprawdzenia, czy rzeczywiście Niska może mieć świadomość i być traktowana jak człowiek. To oczywiście pozwoli dokonać swoistej analizy człowieczeństwa ukazując kogoś na pozór niewinnego, kto nie do końca wie, co to znaczy być człowiekiem. Z drugiej strony, czy ktokolwiek wie, co to naprawdę oznacza? W świecie serialu ludzie poddają się modzie i udają roboty, wszelkie granice się zacierają. Na razie wątek jest na etapie wstępu, ale wszystko wskazuje na to, że będzie to ten element sezonu, który będzie wywoływać najwięcej emocji.
Tego samego nie mogę powiedzieć o tym, co dzieje się u Anity i spółki, gdzie wszystko za bardzo stoi w miejscu. W premierze sezonu jeszcze mamy dobre tempo i odpowiednio nakreślony cel. Ratowanie nowych świadomych synthów i walka z organizacją, która zdecydowanie chce pozwolić na ich ujawnienie, to naprawdę dobre pomysły. Tylko że tempo szybko upadło i grupa siedzi w jednym miejscu i nawet ich rozważania nie są szczególnie interesujące. W tym miejscu najbardziej ciekawi Hester, nowa synthka w tej grupie, która poznaje świat po otrzymaniu świadomości. Udaje się zaprezentować to w sposób interesujący i czasem nawet mocny. Jej decyzja względem człowieka, którego bezwzględnie zabija pokazuje, że może to być postać bardziej interesująca, niż na razie się wydaje. Czy jest w stanie odróżnić dobro od zła? Czy to zabójstwo cokolwiek zmieni w jej rozwoju? Szkoda trochę Anity, bo postać, która napędzała ten serial w 1. sezonie, snuje się po ekranie bez większego celu. Jej wątek w knajpce z gościem, któremu chce pomóc, nie jest najlepszy. Wyraźnie odstaje to poziomem od reszty historii tych odcinków, bo nie oferuje ani niczego wyjątkowego, ani wzbudzającego sympatii. Ta relacja jest po prostu nudna i kompletnie nie działa. A gdy porównamy to do ciekawej budowy relacji Anity z rodziną Hawkinsów, to wręcz nowa rola Anity wydaje się mdła i nieprzemyślana.
Poznajemy też nową postać, dr. Morrow, w którą wciela się Carrie-Anne Moss. Początkowo jej wątek wydaje się dość sztampowy i choć powierzchownie patrząc taki jest cały czas, szybko zaczynają się pojawiać pewne atuty, które buduję emocje. Jej eksperymenty na świadomych synthach są właśnie tym, co potrafi wywołać jakąś reakcję i współczucie, bo mamy tę świadomość, że nie jest to już puste maszyny. Szczególnie, że są mocne sceny dobrze działające na ekranie. Ona jednak nadal je tak traktuje bezwzględnie zabijając jednego za drugim. Jest tutaj parę motywów, które mogą zmusić do myślenia, bo jednak pomimo działań dr. Morrow trudno poczuć do niej jakąś antypatię czy niechęć. Ta równowaga, może nawet obojętność jest budowana poprzez jej relację ze sztuczną inteligencją, którą sama stworzyła. Bez wątpienia powoli rozwija się ten wątek w coś ważniejszego, co będzie mieć znaczenie w przyszłości.
Rodzinka Hawkinsów nadal potrafi wzbudzić sympatię, ale czuć, że twórcy pokazują widzom etap przejściowy. Chociaż wszyscy udają, że chcą żyć dalej i zapomnieć o Anicie i reszcie, tak naprawdę chcą się w to angażować. Dlatego też dwa odcinki spokojnie doprowadzają widzów do tego celu, którego kulminacja następuje w końcówce 2. epizodu. Dwa momenty mają tutaj największe znaczenie i na razie możne uznać je za udane. Terapia państwa Hawkinsów pomimo wagi i znaczenia, jest przeprowadzana zaskakująco humorystycznie, więc udaje się w pewnym sensie wyjść tutaj ze sztampy jakąś jest ten motyw., No i powrót syntha dr. Millicana z 1. sezonu to ciekawy pomysł. Eksperymenty nastolatki nad starym i zniszczonym synthem to kolejny wątek z potencjałem, bo prawdopodobnie będzie obserwować naukę człowieczeństwa od zera w środowisku do tego przystosowanym.
Humans nadal buduje świetną atmosferę, a aktorzy tworzą postacie, które ogląda się z zainteresowanie. Fabularnie 2. sezon zapowiada się po prostu lepiej, bo motywy z Niską mają ogromny potencjał wart rozwinięcia. Pomimo braku większego znaczenia Anity i spółki, jest to zdecydowanie udany początek serialu, który jest wyjątkową pozycją w ramówce.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat