Justified” nie bawi się w tym roku w spowalnianie akcji czy ostrożne budowanie fabuły pod wielki finał. Historia posuwa się do przodu bardzo szybko, a wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Nie spodziewałem się, że scenarzyści mogą z tej opowieści wycisnąć jeszcze więcej niż ten wspomniany wyżej pojedynek dwóch głównych bohaterów, ale muszę przyznać, że odważne posunięcia Avy bardzo mi zaimponowały. Znaleziono sposób, aby ta postać też mogła się wykazać pod koniec, i nie zepchnięto jej na drugi plan. I tak oto wyklarowały się ostateczne motywacje, jakie kierują trójką protagonistów w rozstrzygającej fazie 6. serii. Wszystko sprowadza się do bardzo elementarnych ludzkich emocji i dobrze znanych nam motywów: zemsty, odkupienia, miłości, niezależności, wolności. I w tym tkwi geniusz tego sezonu. Nie jest na siłę komplikowany, a nam jest prościej zidentyfikować się z protagonistami w tych wieńczących serial chwilach. Raylan chce już tę pogoń mieć za sobą, aby wrócić do Winony i córki – zaznać szczęścia. Boyd pragnął tego samego, ale po bolesnej zdradzie ukochanej pozostała mu tylko walka o przetrwanie i zemsta na Avie (o ile w ogóle odważy się ją skrzywdzić). Ona zaś łaknęła w końcu czegoś tylko dla siebie, aby wziąć sprawy w swoje ręce, zamiast być marionetką otaczających ją mężczyzn. Jest bardziej niż pewne, że w finale nie każdy swój cel osiągnie. Trup ściele się tu gęsto i nie inaczej będzie w odsłonie zatytułowanej „The Promise”. [video-browser playlist="681055" suggest=""] Figur na szachownicy jest jednak więcej i inni też dostaną pole do popisu. Nie mogę się doczekać pojedynku na spluwy rodem z westernu pomiędzy Boonem (rewelacyjny Jonathan Tucker) i Givensem. Avery Markham także nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, a szczęściarz Wynn Duffy (tego faceta chyba nie da się zabić) wciąż chce te 10 milionów dolców. A tak przy okazji tej postaci i wyżej wspomnianych umarlaków – WOW, sekwencja w kamperze z 11. odcinka to było coś wspaniałego. W ogóle trzeba pochwalić twórców za to, że nie zabijają nikogo tylko dlatego, że to ostatni sezon oraz aby wywołać szok - wszystko jest tu fabularnie uzasadnione. Na przykład znakomity gościnny występ Shei Whighama („Marvel's Agent Carter”) w 12. epizodzie, jako przypadkowej ofiary Boyda, to majstersztyk, który ukazał nam jedyne i prawdziwe oblicze Crowdera, banity z hrabstwa Harlan. Czytaj również: Oficjalne oświadczenie HBO w sprawie wycieku serialu „Gra o tron”Justified” to serial, z którego stacja FX powinna być naprawdę dumna. Jasne, nigdy nie był to jakiś wielki komercyjny hit, ale genialna mieszanka unikalnych bohaterów, klimatu, dialogów i wciągającej historii rezerwuje tej produkcji na zawsze miejsce w telewizyjnym panteonie. Finał tego na pewno nie zmieni. Może co najwyżej to potwierdzić, bo zapowiada się iście wyśmienicie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj