Korona z czarodrzewu - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 8 października 2019Pierwszy tom nowego cyklu Tada Williamsa – Korona z czarodrzewu – pomimo swojej obszerności wydaje się być dopiero wprowadzeniem do nadchodzących wydarzeń w krainie Osten Ard. Wolno rozwijające się wątki oraz skomplikowany świat przedstawiony (zwłaszcza dla tych, którzy nie czytali poprzednich dzieł autora) potrafią przytłoczyć. Z drugiej jednak strony mamy fantastycznie napisanych bohaterów, którzy sprawiają, że czytelnik po prostu ma ochotę poznać ich dalsze losy.
Pierwszy tom nowego cyklu Tada Williamsa – Korona z czarodrzewu – pomimo swojej obszerności wydaje się być dopiero wprowadzeniem do nadchodzących wydarzeń w krainie Osten Ard. Wolno rozwijające się wątki oraz skomplikowany świat przedstawiony (zwłaszcza dla tych, którzy nie czytali poprzednich dzieł autora) potrafią przytłoczyć. Z drugiej jednak strony mamy fantastycznie napisanych bohaterów, którzy sprawiają, że czytelnik po prostu ma ochotę poznać ich dalsze losy.
Już na wstępie muszę się przyznać, że z poprzednimi tytułami Tada Williamsa nie miałem dotychczas do czynienia. Cykl Pamięć, Smutek i Cierń, którego akcja dzieje się w tym samym świecie co w Koronie z Czarodrzewu, najzwyczajniej umknął mojej uwadze przez te wszystkie lata. Warto wiedzieć, że wydarzenia przedstawione w najnowszym tytule amerykańskiego pisarza w sporym stopniu nawiązują do jego wcześniejszych powieści. Nie martwcie się jednak na zapas, bo jeśli podobnie jak ja nie mieliście okazji po nie sięgnąć, to i tak nic nie stoi na przeszkodzie, aby zabrać się za Koronę z czarodrzewu.
Już na samym początku autor informuje, że aby cieszyć się lekturą, nie trzeba znać wcześniejszych wydarzeń. Narracja została poprowadzona w taki sposób, że czytelnik jest w stanie poznać historię krainy oraz dawne dzieje najważniejszych bohaterów, chociaż przyznaję, iż ja sam przez początkową część książki miałem lekki problem z połapaniem się co i jak. Sytuację ratuje jednak zamieszczony na końcu słowniczek oraz spis postaci i miejsc w krainie Osten Ard.
Akcja pierwszego tomu serii Ostatni Król Osten Ard dzieje się około trzydzieści lat po wydarzeniach z wcześniej wspomnianego cyklu Pamięć, Smutek i Cierń. Po wieloletnim śnie przebudziła się Utuk’ku – sojuszniczka nieumarłego Króla Burz, z którym już za młodu musieli zmierzyć się obecni władcy królestwa Erkynlandczyków. Król Simon i królowa Miriamele nie zaznają spokoju, bowiem nieśmiertelni Nornowie na czele ze swoją władczynią pragną zemścić się za dawną porażkę. Tym razem ma im w tym pomóc tytułowa korona z czarodrzewu, o której niestety w tej części nie dowiadujemy się zbyt wiele. I chociaż główny wątek nie jest czymś innowacyjnym w literaturze fantasy (ot, standardowa walka dobra ze złem), to głębia bohaterów, ich losy oraz złożoność świata sprawia, że historia na tym dużo zyskuje. Korona z czarodrzewu ma jednak pewien problem, przez który wielu czytelników może nawet nie dotrwać do połowy książki.
Wszystko sprowadza się do tego, że jest to prawie 900-stronne wprowadzenie do głównych wydarzeń cyklu, których w pierwszej części ciężko w ogóle szukać. Czytałem i czytałem, czekając aż akcja naprawdę nabierze tempa i wyszło na to, że się nie doczekałem. Doceniam zamiary Williamsa i jestem pod ogromnym wrażeniem, jak dobrze nakreśleni zostali bohaterowie, aczkolwiek jest tego wszystkiego po prostu za dużo. Jestem niemal pewien, że przeciętny czytelnik nie doceni całej tej zawiłości, rozmówek politycznych czy też sytuacji, dzięki którym można lepiej poznać dane postacie. Bez odpowiedniego podejścia do takiego stylu można się łatwo pogubić (a przecież nie o to chodzi, prawda?). Nie zrozumcie mnie jednak źle, w książce czasami coś faktycznie się dzieje, ale jest to tylko maleńki ułamek wśród tego wszystkiego, co przedstawia autor.
Właśnie z tego względu jest mi Koronę z czarodrzewu bardzo trudno ocenić. To fantastyczny świat, pełen ciekawych bohaterów, których poczynania oraz charakter łatwo zrozumieć. Wiemy, co nimi kieruje oraz o co walczą. Jest to idealne podłoże do stworzenia niebanalnej historii, której rozkwit wydaje się być tuż za rogiem. Jednak do tego rogu nie docieramy w pierwszej części cyklu. Liczę, że wyjrzeć za niego będzie mi dane już w kolejnej, po którą (nie z jakimś przesadnie wielkim entuzjazmem) i tak pewnie sięgnę. Głównie ze względu na to, iż widzę tu potencjał. Mam nadzieję, że Tad Williams mnie nie zawiedzie i dostanę solidnie napisany kolejny kawałek historii ze znacznie żywszą akcją.
Źródło: fot. Rebis
Poznaj recenzenta
Paweł WoźniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat