„Miasto 44”: Obowiązkowo! – recenzja
Data premiery w Polsce: 19 września 2014Powstanie Warszawskie doczekało się dobrego filmu. Oceniamy Miasto 44, najnowszy obraz Jana Komasy.
Powstanie Warszawskie doczekało się dobrego filmu. Oceniamy Miasto 44, najnowszy obraz Jana Komasy.
Bardzo na Miasto 44 czekałem. I wierzyłem w nie. Gdy sypnęło recenzjami i opiniami po głośnym pokazie na Stadionie Narodowym, wszystko przeczytałem i czekałem dalej. Bo to, co najbardziej krytykowano – eklektyzm gatunkowy, wplatanie muzyki, której nikt by się nie spodziewał, tempo i przejaskrawianie – wydawało mi się potencjalnymi atutami tego filmu. Czekałem tym bardziej, że od lat chciałem zobaczyć dobry film o Powstaniu Warszawskim. Zupełnie niezależnie od dyskusji o sensie tej wielkiej, ponad dwumiesięcznej bitwy, to po prostu potężny fragment naszej historii najnowszej. I od wielu, wielu lat nie było pomysłu, pieniędzy, zdolnych twórców, by pokazać go interesująco w kinie. Zły był "Pierścionek z orłem w koronie" Wajdy ponad dwadzieścia lat temu; potem nie było już prawie nic, a to prawie było jeszcze gorsze. Apogeum całej sytuacji mieliśmy w zeszłym roku, gdy do kin weszły dwa małe, nieudane filmy o powstaniu i oba zgodnie zdobyły nominacje w kategorii "żenujący film na ważny temat" podczas ostatniego rozdania nagród dla najgorszych polskich filmów Węże.
[video-browser playlist="615884" suggest=""]
Ale dość o tym. Oto Miasto 44 Jana Komasy – młodego twórcy, który swą debiutancką Salą samobójców udowodnił, że potrafi filmowo opowiadać rzeczy niegłupie, a przede wszystkim, że potrafi opowiadać tak, by ludzie poszli do kina. I oto teraz on, z dużym (jak na polskie warunki) budżetem, ze wsparciem ze strony Muzeum Powstania Warszawskiego stworzył fresk historyczny o 1944 roku. O Warszawie. O młodych ludziach, którzy z entuzjazmem poszli wyzwalać swoje miasto. O miłości. O bezsilności. O wielu innych sprawach, które udało mu się pokazać nadzwyczaj przekonująco i nowocześnie, wiernie i interesująco. To po prostu dobry film: z wyrazistymi bohaterami; z fabułą, która wciąga i w którą po prostu wierzymy; ze świetnymi efektami; z narracją, której nie powstydziliby się najlepsi hollywoodzcy opowiadacze. Komasa przede wszystkim nie boi się – nie boi się, gdy uzna, że do filmu pasuje włączyć piosenki Czesława Niemena; nie boi się złamać patosu humorem i odwrotnie, nie boi się formalnych aluzji do różnych gatunków filmowych (scena w kanałach) czy w ogóle dalekich kulturowych odniesień (dubstep). To właśnie za to jest przez wielu krytykowany, a moim zdaniem świetnie się to wszystko tu sprawdza. Gdzie trzeba – podbija emocje. Gdzie trzeba – działa jak mocny kontrapunkt. O to dziś w dobrym i zarazem popularnym kinie chodzi.
Czytaj również: Jan Komasa: Marzyłem o takim budżecie – wywiad
I dlatego z pełnym przekonaniem polecam Miasto 44. I wierzę, że zobaczą go miliony widzów. I to z własnej woli, a nie w ramach szkolnych wycieczek. Bo – podobnie jak Sala samobójców – to po prostu film o młodych ludziach, ich dylematach i ich przeżyciach. Tym razem w warunkach ekstremalnych, ale tak właśnie ekstremalnie było siedem dekad temu w stolicy naszego kraju.
Zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Kamil ŚmiałkowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat