Mroczna Wieża V: Wilki z Calla – recenzja
Data premiery w Polsce: 8 czerwca 2004Wilki z Calla, piąta część Mrocznej Wieży, to nie tylko dalszy ciąg historii Rolanda i jego towarzyszy. Stephen King, tworząc piąty tom serii, dopisał jednocześnie nieformalny rozdział Miasteczka Salem. Tym razem jednak bohaterowie mają do czynienia z wilkami, a nie z wampirami.
Wilki z Calla, piąta część Mrocznej Wieży, to nie tylko dalszy ciąg historii Rolanda i jego towarzyszy. Stephen King, tworząc piąty tom serii, dopisał jednocześnie nieformalny rozdział Miasteczka Salem. Tym razem jednak bohaterowie mają do czynienia z wilkami, a nie z wampirami.
Roland, Susannah, Eddie i Jake trafiają tym razem do Calla, miejsca słynącego z powtarzających się co kilkanaście lat napadów wilków, które porywają bliźnięta. Żaden z mieszkańców nie wie, czym lub kim są owe wilki, jednak od momentu nieudanej walki z tymi istotami biernie przyglądają się wszystkim ich poczynaniom. Pewnego dnia mieszkańcy dowiadują się, że kolejny atak z ich strony ma nastąpić za niespełna miesiąc, dlatego też tym razem postanawiają zapobiec tej tragedii.
W tym momencie na drodze bohaterów pojawia się nie kto inny, jak ojciec Callahan – bohater Miasteczka Salem. King precyzyjne łączy historię tej postaci z całym cyklem Mrocznej Wieży. Dzięki takiemu zabiegowi wiemy, co stało się ze znanym bohaterem po kluczowej scenie w Salem, w jaki sposób pojawił się w świecie Rolanda i - co najważniejsze - jakie jest jego główne zadanie w The Dark Tower V: Wolves of the Calla.
Pomysł świetny, niestety gorzej z jego wykonaniem. Od samego początku można mieć wrażenie, że tom ten służy tylko wypełnieniu pustego miejsca między czwartą a szóstą częścią cyklu. Po raz kolejny główny wątek stracił na znaczeniu, a na jego miejscu pojawiła się oddzielna historia, która nie ma żadnego związku z głównymi bohaterami i tytułową Mroczną Wieżą. Ot, kolejna mało znacząca misja, przez którą trzeba przebrnąć. Oczywiście sam autor nie dopuściłby do tego, żeby 700 stron dotyczyło tylko jednego wątku, a już na pewno nie pozwoliłby na to, żeby ktoś czytał tę książkę nieuważnie. Wątek Susannah, który bezpośrednio łączy się z bohaterem Miasteczka Salem, wbrew pozorom staje się najważniejszym fragmentem całej części.
Oprócz postaci ojca Callahana Stephen King postanowił dodać do tej powieści coś jeszcze. Kto by pomyślał, że Roland ze swoim ka-tet będzie czytał książkę... Stephena Kinga, a główną bronią podczas sceny kulminacyjnej będą miecze świetlne z Gwiezdnych Wojen i znicze z Harry'ego Pottera. Gdy można już pomyśleć, że King wyczerpał wszystkie swoje pomysły na tę część, nagle pojawia się wzmianka o bohaterach z komiksów Marvela.
Wilki z Calla to połączenie wielu pomysłów autora w jednym miejscu. Eksperymentalne podejście Kinga do cyklu w żadnym stopniu mu nie umniejsza, jednak nie wszystkie te pomysły można nazwać dobrymi. Mimo tego ta część wciąż trzyma poziom, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że odgrywa ona rolę wstępu do kolejnej odsłony Mrocznej Wieży.
Poznaj recenzenta
Izabela MiziaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat