„Narcos”: sezon 1, odcinek 1 – recenzja
Data premiery w Polsce: 28 sierpnia 2015Jeśli pierwszy odcinek serialu "Narcos" miał odpowiedzieć na pytanie, czy warto zagłębiać się w seans całego sezonu, to zrobił to w sposób nad wyraz klarowny. Bez jakichkolwiek wątpliwości - Netflix trzyma formę, a historię Pablo Escobara trzeba obejrzeć. To w zasadzie wszystko, co musicie wiedzieć.
Jeśli pierwszy odcinek serialu "Narcos" miał odpowiedzieć na pytanie, czy warto zagłębiać się w seans całego sezonu, to zrobił to w sposób nad wyraz klarowny. Bez jakichkolwiek wątpliwości - Netflix trzyma formę, a historię Pablo Escobara trzeba obejrzeć. To w zasadzie wszystko, co musicie wiedzieć.
Streamingowy potentat ma w swojej ofercie wiele wybitnych pozycji, a „Narcos” nie tylko podtrzymuje wysoką jakość, ale także zwiększa różnorodność repertuaru. Samo otwarcie "Descenso", a więc plansza informująca nas, że serial – mimo częściowej fabularyzacji – traktować będzie o rzeczywistych wydarzeniach, to budowanie wiarygodności i określanie stawki historii. W trakcie odcinka regularnie otrzymujemy także fragmenty rzeczywistych nagrań i autentyczne zdjęcia, a bohaterowie posługują się rodzimym językiem (nie ma tu sztucznego przeskakiwania na angielski), ale nikt nie pomyli tej produkcji z kroniką dokumentalną. Pierwszy właściwy kadr zawiera bowiem definicję realizmu magicznego, który rozwinął się w Ameryce Łacińskiej, i w ten sposób narzuca on tonację całości.
Tak też właśnie przedstawiona historia, choć oparta na faktach, jest jednocześnie niewiarygodna. Łatwo co prawda oceniać z perspektywy czasu, ale obojętność rządu USA, nieznajomość realiów i kreowanie takich paradoksów, jak wypuszczanie morderców za zbyt niską kaucją czy też ignorowanie przemytu kokainy kosztem walki z trawką, to motywy wprost proszące się o zekranizowanie. Już samo obserwowanie mafijnych porachunków wśród rodzących się dopiero karteli oraz kolejnych wymyślnych sposobów transportu narkotyków ma w sobie naturalne znamiona filmowości.
[video-browser playlist="739146" suggest=""]
„Narcos” jest też kolejnym współczesnym serialem, który wprowadza narrację z offu - i pomysł ten ponownie sprawdza się idealnie. Niski głos agenta Steve’a Murphy’ego oprowadza nas po meandrach przedstawionego świata i służy bezbłędnie jako wprowadzenie do serialowej rzeczywistości. Owa ekspozycja nie zajmuje się jednak wyłącznie suchym wymienianiem kolejnych postaci, ale nakreśla także ich motywacje i charaktery. Kluczowa jest nie tyle sama treść, co sposób jej prezentacji – scenariusz (łącznie z dialogami) sprawnie wplata nutki czarnego humoru, a całość unika moralizatorskiego wydźwięku. Nie ma tu perorowania i osądów czy też podpowiadania, kto jest zły, a komu należy kibicować. Jest lekkość narracji i spójna, przemyślana konstrukcja.
Świetną robotę wykonują także aktorzy, którzy do najbardziej znanych wcale nie należą. Wspomnianego Murphy’ego odgrywa Boyd Holbrook (ostatnio zaliczył epizod w „Run All Night” z Liamem Neesonem) i widać, że jego postać trzymać się będzie drugiego planu. To nie naiwny idealista, ale pragmatyczny, obdarzony zdrowym rozsądkiem funkcjonariusz, a Holbrook odgrywa go precyzyjnie i bez zbytecznej ekspresji. Równie stonowany jest Wagner Moura („Trash”, „Elysium”) jako legendarny Pablo Escobar - jego kreacja stanowi niezaprzeczalnie jeden z głównych atutów serialu. Początkowo miałem wątpliwości, ale wystarczyło kilka scen, aby przekonać się, że aktor uderza we właściwe tony. Wyrachowany, chłodny i opanowany w każdej sytuacji. Ambitny, świadomy prawdziwej wartość informacji (kapitalna rozmowa ze strażnikami na moście!) i sieci kontaktów. Pracuje spojrzeniem, milczeniem budzi grozę, a to wszystko mimo misiowatej sylwetki.
Fragment pilota "Narcos" sugeruje, że ciekawą rolę będzie miał także Pedro Pascal, ale to już zapowiedź kolejnych walorów serialu. Na razie Netflix potwierdza także klasyczny dla siebie rozmach realizacyjny: od kręcenia w prawdziwych lokacjach i sprawnego odwzorowania realiów epoki (może poza nazbyt plastikową kręgielnią) przez pracę kamery (dalekie ujęcia, przejazdy) aż po nieschematyczny montaż i dobór muzyki. Nic, tylko oglądać.
Poznaj recenzenta
Piotr WosikDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat