„NCIS: Nowy Orlean”: sezon 1, odcinek 12 – recenzja
Po dość niezłym odcinku, w którym jakość serialu "NCIS: Nowy Orlean" wyraźnie wzrosła, dostajemy jeden z gorszych - z oklepaną i banalną historią.
Po dość niezłym odcinku, w którym jakość serialu "NCIS: Nowy Orlean" wyraźnie wzrosła, dostajemy jeden z gorszych - z oklepaną i banalną historią.
"NCIS: Nowy Orlean" prezentował różne sprawy odcinka w tym sezonie, ale przeważnie oglądaliśmy historie tworzone po linii najmniejszego oporu, w których górowała przewidywalność i oklepane. I chociaż w poprzednim odcinku dostaliśmy jeden z kilku wyjątków od tej reguły, w dwunastym twórcy rozczarowują, powracając do nieprzemyślanych motywów.
Pomysł na prowadzenie historii tego odcinka wydaje się solidny, ale wykonanie jest totalnie nieudane. Praktycznie kilka minut po rozpoczęciu śledztwa doskonale wiadomo, kto zabił i jakie są odpowiedzi na wszystkie zadawane pytania. Zaplanowane zwroty akcji można przyjąć jedynie ziewnięciem, bo trudno się nimi emocjonować czy choćby dać się zaskoczyć, gdyż wszystko jest tutaj prowadzone w oczywisty sposób.
[video-browser playlist="651814" suggest=""]
Problemem są także relacje pomiędzy bohaterami i ich osobiste życie (lub jego brak). Przez to też nikt tutaj nie staje się ludzki, ciekawy i nie ma nic specjalnego do zaprezentowania. Ot, grupa sztampowych postaci, które nie mogą się rozwinąć. Do tej pory jedynie Pride (Scott Bakula) dostał trochę czasu ekranowego, by odrobinę wyjść ze schematu, ale to zbyt mało, by uznać to za plus serialu. Najgorsze jest w tym to, jak ukazano relację LaSalle'a z jego bratem - tak jakby chciano nieumiejętnie odtworzyć popularną banalności "Hawaii 5.0". Tyle że tutaj to jest po prostu sztampowe i złe - wywołuje raczej uczucie zażenowania i nie wzbudza żadnych pozytywnych emocji.
Jedynym plusem tego odcinka była pani agent straży przybrzeżnej, która zapewniła trochę humoru i werwy. Jej popkulturowe rozmowy z Sebastianem potrafiły wprowadzić niezły nastrój i dawkę potrzebnego luzu. Szkoda, że jej relacja z Pride'em była ekstremalnie sztuczna i trudno było uwierzyć, że mają jakąś przeszłość.
Czytaj również: „Scorpion”, „Madam Secretary” i „NCIS: New Orleans” z kolejnymi sezonami
"NCIS: Nowy Orlean" to nadal serial bardzo przeciętny. Niby ogląda się go w porządku, ma swoje przebłyski, ale w większości to pokaz braku dopracowania i przemyślenia tego, czym ma tak naprawdę być.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat