„Nie z tego świata”: sezon 10, odcinek 17 – recenzja
Data premiery w Polsce: 18 listopada 2024"Nie z tego świata" pożegnało się z fillerami i wróciło do głównego wątku sezonu. W "Inside Man" Piętno Kaina wywołuje koszmary Deana (ale chroni przed zabójczymi zaklęciami) i pcha go do bitki, Rowena knuje, Crowley wybucha, Metatron jak zwykle bruździ, a Sam przestaje martwić się słownie i zaczyna działać w tandemie z dawno niewidzianym Castielem oraz wsparciem jeszcze dawniej niewidzianego Bobby’ego Singera. Mogło dziać się więcej, dynamiczniej i bardziej krwawo, ale i tak jesteśmy usatysfakcjonowani.
"Nie z tego świata" pożegnało się z fillerami i wróciło do głównego wątku sezonu. W "Inside Man" Piętno Kaina wywołuje koszmary Deana (ale chroni przed zabójczymi zaklęciami) i pcha go do bitki, Rowena knuje, Crowley wybucha, Metatron jak zwykle bruździ, a Sam przestaje martwić się słownie i zaczyna działać w tandemie z dawno niewidzianym Castielem oraz wsparciem jeszcze dawniej niewidzianego Bobby’ego Singera. Mogło dziać się więcej, dynamiczniej i bardziej krwawo, ale i tak jesteśmy usatysfakcjonowani.
Odcinki "Supernatural" dzielące fabułę na dwa osobno prowadzone wątki zazwyczaj wypadały nieźle i tak też jest w przypadku „Inside Man”. Z jednej strony mamy Sama wraz z Castielem usiłujących wydostać Metatrona z niebiańskiego więzienia, a z drugiej – Deana próbującego zabić czas typowo „po męsku”, co kończy się niezbyt sympatycznym spotkaniem z Roweną i długą, nadspodziewanie przyjacielską rozmową z Crowleyem.
Wiedzieliśmy, że Sam Winchester, zaniepokojony „poddawaniem się” starszego brata, będzie poszukiwał sposobu na pozbycie się Piętna Kaina, tym bardziej będąc świadkiem jego koszmarów sennych, ale czy spodziewaliśmy się, że ponownie zwróci się do Metatrona? Pewnie tak, chociaż obaj z Castielem mogliby się domyślić, że fraglesopodobny skryba Boży jest straszliwym kłamczuchem i tchórzem, wobec czego cała akcja nie przyniesie niczego dobrego. Nawet jeśli byli zdeterminowani do tego stopnia, by zabrać Metatronowi łaskę i go postrzelić, a mało brakowało, by nie zabić na dobre.
Droga do celu Sama i Castiela miała wiele smaczków. Choćby spotkanie z medium, który nie mógł uwierzyć w istnienie aniołów, bo był ateistą, za to przystał na pomaganie im, kiedy Sam podpowiedział, że potrafi czytać w myślach, więc powinien wiedzieć, co się stanie, jeśli im nie pomoże. Wisienką na torcie było pojawienie się Bobby'ego Singera, ich niebiańskiej „piątej kolumny”, któremu z pomocą innych „Bobbów” udało się otworzyć bramy Nieba od środka i który może za to zapłacić wysoką cenę, chociaż - jak sam powiedział - jest już martwy, więc niewiele mogą mu zrobić. Jednakże aniołowie, którzy przyszli po niego pod koniec odcinka, wyglądali dosyć złowieszczo.
[video-browser playlist="677631" suggest=""]
Zostawiony sam sobie Dean napsocił w pokoju brata (czy aby nie jest na to trochę za stary?) i zabawił się w pobliskim barze, podpuszczając i ogrywając w bilard młodzieńców z college'u (pamiętajmy, że od zawsze było to jeden z lepszych sposobów Winchesterów na zdobywanie pieniędzy), pijąc whisky, zajadając tacos, stawiając sobie włosy na posolony tłuszcz i ogólnie zachowując się nieco jak demon Dean. Błysk czarnych oczu w lustrze chyba nikogo nie zdziwił? Jednak mimo widocznego pogorszenia kondycji Deana jego samoopanowanie jest godne podziwu. Mógł zabić, a nie zabił. Mógł podciąć Rowenie gardło, a nie podciął. A na koniec odbył z Crowleyem długą, niezwykle przyjacielską rozmowę przy barze, co - po ostatnim chłodnym rozstaniu z królem Piekła - trochę zaskoczyło. Długie „Polaków rozmowy” o więzach rodzinnych, ewentualnym „starzeniu się” czy popadaniu w zbytnią „łagodność” były zachwycające, podobnie jak diabelskie rogi jako ozdóbka w koktajlu króla Piekieł. Co lepsze, Crowley (sarkastyczny Mark Sheppard) zdaje się odzyskiwać co nieco z dawnego siebie, w każdym razie pozbył się manipulującej nim Roweny (dzięki Bogu, tym razem Ruth Connell grała ją nieco mniej teatralnie). O której zapewne jeszcze usłyszymy, tym bardziej że jednym z możliwych sposobów na pozbycie się Piętna Kaina mogą okazać się czary. Chyba że „powrót do źródeł” oznacza pogawędkę z Lucyferem.
Miło było obejrzeć odcinek w całości poświęcony Piętnu Kaina, w tym koszmarom Deana i przebłyskom demona, wciąż czającego się w jego wnętrzu oraz desperackim, choć nie za mądrym działaniom Sama i Castiela, wspomaganych przez odpoczywającą na niebiańskich błoniach duszę Bobby’ego. Przede wszystkim dobrze było znowu zobaczyć Bobby’ego Singera (niezmiennie doskonale granego przez Jima Beavera) z jego nieodłącznymi tekstami, znajdującego wyjście z każdej sytuacji. Dobrze było przekonać się, że Sam i Castiel walczą w imieniu Deana, choć niedobrze, że robią to za jego plecami. Pociesza, że Dean wciąż nad sobą panuje mimo złych snów i niepokojących odbić w lustrze.
Zobacz również: „Killjoys” – pierwszy zwiastun serialu SF o kosmicznych łowcach nagród
Dwie zapadające w pamięć sceny z odcinka „Inside Man” to Dean (pełen emocji Jensen Ackles) spoglądający w lustro - swoją drogą, trudno nie porównać tej sceny z podobną w jego wykonaniu z serialu „Dark Angel” - i Sam (pełen wzruszeń Jared Padalecki) czytający list od Bobby’ego. Jak i jedna z pierwszych, w której Sam usiłował wmówić Deanowi, że wybiera się na francuski film o mimie będącym w rzeczywistości karaluchem. Też bym się nie skusiła…
Za to z przyjemnością skusiłam się na „Inside Man” – po ostatnim odcinku, nie najlepszym „Paint it Black”, powoli odzyskuję wiarę w "Supernatural".
Poznaj recenzenta
Monika KubiakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1982, kończy 42 lat