„Nie z tego świata”: sezon 10, odcinek 4 – recenzja
Stacja The CW żyje najwyraźniej w swoim własnym "matriksie", w którym czas biegnie cztery razy szybciej niż u nas. Szumnie zapowiadany "The Year of Deanmon" zakończył się właśnie po 3 odsłonach. Oceniamy nowy odcinek Supernatural.
Stacja The CW żyje najwyraźniej w swoim własnym "matriksie", w którym czas biegnie cztery razy szybciej niż u nas. Szumnie zapowiadany "The Year of Deanmon" zakończył się właśnie po 3 odsłonach. Oceniamy nowy odcinek Supernatural.
Supernatural ("Supernatural") w 4. odcinku 10. sezonu sprawnie rozprawia się z dotychczas najciekawszym wątkiem - Dean został przez Sama (z niewielką pomocą Castiela) szybko i prosto wyleczony ze swojego demonizmu, a interesujący dla wielu fanów element fabuły zniknął "jak złoty sen". Winchesterowie wsiedli do Impali i ruszyli w drogę rozwiązywać kolejną sprawę. Co prawda w czasie jazdy trochę trzęsie, ale teoretycznie kierunek jest dobry.
Twórcy Nie z tego świata z uporem od 2 sezonów próbują wrócić do korzeni, ale nie za bardzo im to wychodzi. Nie rozumiem tego trendu, bo naprawdę nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, a formuła "potwora tygodnia", chociaż atrakcyjna dla części widzów, jest nieco archaiczna w zestawieniu z ewolucją postaci oraz ich celów i wreszcie z rozrostem samego serialowego uniwersum. Fillery w ostatnich sezonach bywały niezłe, ale niestety te gorsze albo kompletnie bezsensowne przeważały. W 10. sezonie nadszedł czas na "potwora tygodnia" - i nie, nie jest to dobra wiadomość dla widzów.
[video-browser playlist="632856" suggest=""]
Fabuła odcinka nie kryje większych niespodzianek. Sam i Dean po wyczerpujących wydarzeniach z początku sezonu robią sobie mały urlop. Spędzają go jak prawdziwi faceci, siedząc nad jeziorem i popijając piwko w celach relaksacyjnych. Z rozmowy prowadzonej przez Winchesterów dowiadujemy się, że urlop jest fajny, ale Dean chce do pracy. Sam się waha, Dean przekonuje go, że naprawdę jest z nim wszystko w porządku, i tak panowie wracają "na etat". W małym miasteczku ktoś lub coś rozrywa ludzi na strzępy. Winchesterowie bardzo szybko orientują się, że są to ofiary wilkołaka, i równie szybko trafiają na domniemanego sprawcę, czyli Kate. Dziewczyna jest wilkołakiem, którego widzimy w serialu po raz drugi. Pierwszy raz wystąpiła w sezonie 8, w odcinku "Bitten" - nie spotkała się bezpośrednio z Winchesterami, a całą historię, opowiedzianą w konwencji paradokumentalnej, poznaliśmy z oglądanego przez Sama i Deana filmu na laptopie. Kate staje się pierwszą podejrzaną, ale jak się okazuje, jest niewinna. Niechętnie współpracując z braćmi, Kate naprowadza ich na trop właściwego sprawcy, czyli swojej siostry - Tashy. W finale Tasha ginie, a Kate odchodzi.
Odcinek sprawia wrażenie typowego fillera, ale jest to wrażenie błędne. "Paper Moon" jest tak mocno "fandomowy", że każdego widza niezainteresowanego fanowskimi dyskusjami, spekulacjami i kłótniami może po prostu znużyć. Ktoś, kto nie jest zagorzałym fanem, niekoniecznie ma ochotę wsłuchiwać się w każdy niuans toczonych przez braci w Impali rozmów, a tych w 4. odcinku jest mnóstwo. Do tradycyjnych samochodowych pogawędek pod koniec prawie każdego odcinka zdążyliśmy się wszyscy przyzwyczaić. W tym ich liczba przekracza granice wytrzymałości zwykłego widza i nieco nudzi. Także losy Kate i Tashy, będące niejako odbiciem losów Winchesterów w pigułce, są nachalnie i łopatologicznie paralelne. Szkoda, że Kate, która wydaje się być energiczną i odważną dziewczyną, nie dostała własnej historii, tylko została zmuszona przez scenarzystów do powtarzania Deanowych i Samowych błędów. Morał z tej historii też jest dziwny. Nie wiadomo, czy Sam powinien zabić demona, którym stał się jego brat, czy też mógł go zabić, a nie zabił. Dodatkiem do tego wszystkiego jest dziwaczny i bezwolny Dean, który za wcześnie lub za późno wyciąga broń, nie potrafi zabić wilkołaka i zgadza się ze wszystkim, co zasugeruje Sam. Sam z kolei niemal wyskakuje ze skóry za każdym razem, kiedy pojawia się jakiekolwiek zagrożenie, sprząta bratu sprzed nosa atakującego wilkołaka i kompletnie nie wie, jak postępować z Deanem obarczonym Znakiem Kaina. Dokąd to prowadzi? W przypadku tego odcinka - do ukradkowego ziewania.
Czytaj również: "3001. Odyseja kosmiczna. Finał" Arthura C. Clarke'a jako miniserial!
Dla mnie osobiście jako "deangirl" i osoby mocno siedzącej w fandomie odcinek "Paper Moon" jest materiałem do przemyśleń i do poważnych dyskusji. Dla widza oglądającego Nie z tego świata bez fandomowego bagażu odcinek jest nudnawy, lekko męczący i o niczym. 11 listopada zostanie wyemitowany 5. odcinek 10. sezonu, będący jednocześnie 200. odcinkiem serialu. Jak powiedział Jeremy Carver, główny showrunner , ma to być "list miłosny do fanów". Pozostaje mieć nadzieję, że nie będzie tak bardzo hermetyczny jak "Paper Moon".
Poznaj recenzenta
Dawid RydzekKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1969, kończy 55 lat