Orange is the New Black: sezon 4, odcinki 1-6 – recenzja przedpremierowa
Trzeci sezon Orange is the New Black z powodu wielu czynników trochę obniżył loty w stosunku do dwóch pierwszych serii. Czy w czwartym widać poprawę? Recenzja nie zawiera spoilerów.
Trzeci sezon Orange is the New Black z powodu wielu czynników trochę obniżył loty w stosunku do dwóch pierwszych serii. Czy w czwartym widać poprawę? Recenzja nie zawiera spoilerów.
Scenarzyści Orange Is the New Black zdecydowanie złapali zadyszkę w trzecim sezonie, ponieważ wyraźnie odstawał on poziomem od poprzednich. Nie oznaczało to oczywiście, że było bardzo źle - serial nadal oferował wiele dobrego. W czwartej serii zmienia się to kompletnie. Pierwsze sześć odcinków znakomicie nakreśla nową rzeczywistość więzienia, która bardzo ulega zmianie. Ta świeżość w miejscu akcji jest tym, co rozruszało ten serial, bo nowi strażnicy, nowe podejście do prowadzenia więzienia oraz nowe więźniarki wprowadzają coś innego, dobrego i pomysłowego. To jest to, co napędza tę fabułę i pozwala znów z jeszcze większym zainteresowaniem śledzić historię.
W tych odcinkach odnoszę wrażenie, że Piper znów wraca do centrum wydarzeń. W trzeciej serii można było pomyśleć, że twórcy mimo wszystko bardziej skupiają się na całej obsadzie niż poszczególnych jednostkach. Tutaj wyraźnie wątek Piper stoi w centrum i napędza rozwój historii, a co najważniejsze, czuć fajny, emocjonujący i zarazem ekscytujący pomysł, który rozwijany jest sprawnie i ciekawie. Twórcy biorą wspomniany w trzecim sezonie wątek Piper gangsterki i rozbudowują go, dokonując jednocześnie transformacji postaci, która podejmuje różne, często niezgodne z jej charakterem decyzje. Ogląda się to fantastycznie, bo w końcu mamy historię, która wciąga tak jak w pierwszych sezonach, nie pozwalając się oderwać od serialu. Tego mi brakowało w poprzedniej serii.
Formuła serialu nie ulega zmianie. Akcent w każdym odcinku nadal zostaje położony na inną postać, którą dzięki retrospekcjom lepiej poznajemy. Czwarty sezon podnosi poziom, bo z jednej strony sprawnie wprowadzono nowe, interesujące postacie, a z drugiej element rozwoju został bardziej położony na bohaterów, którzy z perspektywy widza tego potrzebują, by lepiej ich zrozumieć. Nie brak w tym wszystkim też bardzo emocjonujących konfliktów i niespodzianek. Co najważniejsze, w końcu znów jest zabawnie. Humor w tych odcinkach przypomniał mi, dlaczego uwielbiam ten serial. To też kolejna rzecz, która w poprzednim sezonie działała gorzej.
Jestem pozytywnie zaskoczony czwartym sezonem Orange Is the New Black, ponieważ jakość naprawdę została diametralnie poprawiona. Znów jest w tym ten urok, humor i historia, która wciąga i emocjonuje. Momenty słabsze, mniej ciekawe i trochę niepotrzebne nadal się pojawiają, ale jest ich zdecydowanie mniej. Najlepsze jest to, że szósty odcinek kończy się mocnym cliffhangerem, po którym aż chciałoby się włączyć następny, a czegoś takiego nie pamiętam z trzeciej serii, więc to dobry prognostyk na resztę tego sezonu.
Źródło: zdjęcie główne: Netflix
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat