Peacemaker: sezon 2, odcinek 4 - recenzja spoilerowa
Data premiery w Polsce: 12 września 2025Z każdym kolejnym odcinkiem 2. sezonu Peacemakera czuję coraz to większe obawy, że na najlepsze będzie trzeba faktycznie poczekać do epizodów, które James Gunn schował przed recenzentami. Do tej pory mamy do czynienia z przeciętnością.

Na pewno warto pochwalić zapał twórczy Jamesa Gunna i fakt, że nieustannie pracuje nad nowymi projektami i kontynuacjami, praktycznie nie robiąc sobie żadnego wolnego pomiędzy nimi. Jednak kolejny odcinek 2. sezonu Peacemakera zaczyna wzmacniać u mnie przekonanie, że być może kierownik DCU powinien albo zrobić sobie wakacje, albo postawić na jakość zamiast ilości. Mamy do czynienia z kolejnym przeciętnym odcinkiem.
W dalszym ciągu nie przekonuje mnie konstrukcja nowego sezonu Peacemakera. Świat alternatywny i stojąca za nim tajemnica są bardzo interesujące, ale ilekroć fabuła skupia się na wątkach z "głównej Ziemi", to serial mocno obniża loty. Nie inaczej było w przypadku epizodu z tego tygodnia. Mam też wrażenie, że mamy do czynienia z ogromną powtarzalnością i oszczędzaniem zasobów. W 2. odcinku mieliśmy już szturm na dom Chrisa i walkę Orzełka z agentami Argusa. Teraz właściwie powtarzamy ten sam motyw, ale bez jakiejkolwiek akcji. Peacemaker rodem z 1. sezonu ucieka z domu przed napastnikami, a potem staje do krótkiej walki z Judomasterem. Jego powrót i zapowiedź w zeszłotygodniowym odcinku napawała mnie optymizmem. Byłem ciekaw, jaką potencjalnie drogę może przejść ten złoczyńca, jakie będzie mieć interakcje z Economosem, a potem z Peacemakerem. O ile rozmowy z Johnem były całkiem zabawne i można było się parę razy uśmiechnąć, to później stał się on workiem treningowym dla Chrisa bez większego znaczenia dla fabuły. Lekki zawód.
Nie przekonuje mnie też ekipa Argusa. Tim Meadows znów robi, co może ze scenariuszem, i często wychodzi to zabawnie. Tak dobrego zdania nie mam o włączeniu w historię Sashy Bordeaux czy łowcy orłów, w którego wciela się – jakżeby inaczej – Michael Rooker. To przerysowana do bólu postać, która nie wnosi nic ciekawego do serialu. Jego "rywalizacja" z Orzełkiem, którą zapowiadał James Gunn, jest wyłącznie na papierze. Mam nieodparte wrażenie, że serial przeładowano postaciami, których wcale nie rozwija. Służą one wyłącznie do tanich żartów, z czego większość z nich do mnie nie trafia – a muszę dodać, że poczucie humoru Gunna z poprzednich jego projektów przemawiało do mnie.

Scena otwierająca odcinek była całkiem ciekawa, ale do bólu krótka. Mam nadzieję, że to zasianie ziaren na przyszłość, ponieważ ciekawe byłoby ukazanie konsekwencji nieprowokowanego zamordowania przedstawiciela obcej rasy. Może chcieliby powrócić po swoją własność. Sama sekwencja z otwieraniem drzwi przez Economosa była w mojej opinii pozbawiona jakiegokolwiek napięcia i niepotrzebna. Rozwiązanie tego problemu okazało się banalne – wystarczyło użyć urządzenia do przenośnego przenoszenia portalu, gdzie się tylko podoba (scenarzystom).
Siłą pierwszego sezonu Peacemakera była jego świeżość, a także relacje pomiędzy postaciami wchodzącymi do drużyny. Ta świeżość już przeminęła, a drużyna została rozbita. Do tej pory najlepiej oglądało mi się wątek Economosa, który próbował pogodzić swoją pracę w Argusie z sympatiami względem dawnych członków oddziału. Gorzej jest z Harcourt, która miała do zaoferowania tylko okładanie się pięściami z przypadkowymi facetami, czy Adebayo, która ponownie tylko siedzi i czeka na jakąś pracę. Nie wspomnę o Vigilante, bo to jest zawód na całej linii – jedna z najciekawszych, najzabawniejszych postaci 1. sezonu została zredukowana do występów gościnnych i gadania wyłącznie o tym, że jest przyjacielem Chrisa. Mam nadzieję, że zmieni się to w drugiej połowie sezonu, ale nie powinniśmy tyle czekać, aż serial wykorzysta swoje najmocniejsze atuty. Liczę, że wątek Harcourt nabierze rozpędu w kolejnym odcinku, ponieważ ciekawym zabiegiem jest postawienie jej ultimatum przez Ricka Flaga seniora. Szczerze wątpię, że Emilia zdecyduje się faktycznie odwrócić plecami do Peacemakera. Uważam, że ostatecznie stanie po jego stronie, ale zapowiada się to ciekawie.

Sama długość odcinków jest pewnym wyznacznikiem tego, na ile starczyło pomysłu na ten sezon. Wiele osób narzekało na to, że odcinki seriali Marvela trwały nawet niecałe pięćdziesiąt minut, a w przypadku Peacemakera już drugi raz mamy do czynienia z epizodem, który nie przekroczył nawet czterdziestu minut. James Gunn hucznie zapowiada wielkie wydarzenia, budowanie dalszych rozdziałów DCU i występy gościnne. Trzy ostatnie epizody nie trafiły w ręce recenzentów, aby nie doprowadzić do żadnych wycieków. Szkoda tylko, że trzeba na to wszystko czekać prawie do końca sezonu, bo do tej pory dostaliśmy jedynie zapychacze, które próbowały się bronić rozmaitymi wątkami, niepotrzebnymi postaciami i wymuszonymi żartami.
Poznaj recenzenta
Wiktor Stochmal


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1997, kończy 28 lat
ur. 1986, kończy 39 lat
ur. 1957, kończy 68 lat
ur. 1996, kończy 29 lat
ur. 1960, kończy 65 lat

