

Wydawnictwo Egmont w ostatnim czasie serwuje nam frankofońskie serie fantasy. Świat Akwilonu doczekał się już pokaźnej liczby tomów, a u jego boku wyrasta mniejszy, ale jeszcze lepszy brat. Pięć Krain na razie doczekało się trzech odsłon. I już pierwsza oferuje interesującą historię.
Tytułowe Pięć Krain to świat, w którym kontynenty zamieszkałe przez różne rasy (małpy, niedźwiedzie, gady, kopytne) znajdują się pod chwiejnym panowaniem Kotów z położonego centralnie archipelagu. I to na dworze królewskim koncentruje się uwaga twórców. Król z rasy Tygrysów umiera, jego córki nie są teoretycznie przeznaczone do dziedziczenia, królewscy siostrzeńcy patrzą na siebie wilkiem. Do tego dochodzi upolityczniona rada, a także Lwy pragnące odzyskać dawne przywileje.
Intryga goni intrygę, wątki osobiste przeplatają się ze sprawami państwowymi. Sporo tu zaskoczeń, zwrotów akcji (często zaskakujących), zakulisowych działań, o których czytelnik dowiaduje się dopiero w kluczowym momencie. Co ważne, jest to przemyślane, a także wprowadzane stopniowo, dzięki czemu nie ma się poczucia zagubienia. Jednocześnie ma się wrażenie, że dzieje się naprawdę dużo. Porównanie z Grą o tron nie jest przypadkowe, bo chociaż (przynajmniej na razie) nie mamy tu wojen, to liczba spisków i będących ich efektem zgonów jest podobna. Autorzy nie zapominają też o kwestiach obyczajowych, wątkach osobistych i rasizmie (gatunkizmie?) w tle.
Pierwsze trzy tomy oferują naprawdę dużo przetasowań na scenie politycznej, ale też – jak się wydaje – doprowadzają do pewnego punktu, w którym ciężar fabularny zostanie przesunięty w inne miejsce. Trójka scenarzystów, kryjących się pod pseudonimem Lewelyn, rozrzuciła kilka wątków, które mogą zaowocować w przyszłości. A jeszcze praktycznie nie został wykorzystany potencjał świata, pozostałe rasy jeszcze nie mają znaczenia fabularnego, chociaż już na samym początku sygnalizowany jest konflikt zbrojny. Twórcy mogą nam zaserwować wiele dobrego i interesującego, a już udowodnili trzema albumami, że wiedzą, jak się za to zabrać.
Może zastanawiać, dlaczego twórcy zdecydowali się na przedstawienie historii z tak ukazanymi bohaterami. Tym bardziej że – przynajmniej na razie – nie został wytłumaczony temat krzyżówek. Związki międzygatunkowe istnieją, w niektórych wypadkach są możliwe dzieci z takich związków (ale nie wiemy, jak wyglądają). Wydaje się, że głównym powodem jest chęć rozróżnienia frakcji. Tak czy inaczej, wizualnie prezentuje się to całkiem nieźle i czasami dość abstrakcyjnie.
Pięć Krain to seria napakowana treścią, wciągająca fabularnie i pełna zaskoczeń. Oferuje bardzo dobrą, wielowątkową historię, po której nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać. Oby kolejne tomy przyniosły równie wiele zaskoczeń i interesujących wątków.
Poznaj recenzenta
Tymoteusz Wronka
