„Pies i Klecha. Żertwa i inne historie”: Czerwony i Czarny na tropie – recenzja
Data premiery w Polsce: 16 kwietnia 2014Do spotkania z księdzem Andrzejem Gilem i komisarzem Zbigniewem Enką, tytułowymi psem i klechą, dotychczas doszło dwukrotnie: w 2007 wydawnictwo Fabryka Słów wypuściło powieść "Pies i klecha: Przeciw wszystkim", by rok później powrócić z kontynuacją zatytułowaną "Tancerz". W tym roku zaś możliwość kolejnego zetknięcia się z dziwacznym duetem umożliwiło wydawnictwo Powergraph, wypuszczając w formie e-booka zbiór opowiadań Pies i klecha. Żertwa i inne historie.
Do spotkania z księdzem Andrzejem Gilem i komisarzem Zbigniewem Enką, tytułowymi psem i klechą, dotychczas doszło dwukrotnie: w 2007 wydawnictwo Fabryka Słów wypuściło powieść "Pies i klecha: Przeciw wszystkim", by rok później powrócić z kontynuacją zatytułowaną "Tancerz". W tym roku zaś możliwość kolejnego zetknięcia się z dziwacznym duetem umożliwiło wydawnictwo Powergraph, wypuszczając w formie e-booka zbiór opowiadań Pies i klecha. Żertwa i inne historie.
Od razu należy uspokoić potencjalnych czytelników: nieznajomość poprzednich powieści w niczym nie przeszkadza, jako że opowiadania zawarte w tomie chronologicznie plasują się przed nimi (co jest akurat bardzo wygodnym rozwiązaniem). Mamy więc okazję poznać zarówno przyczyny, dla których niewylewający za kołnierz ksiądz i milicjant wyjęty żywcem z filmów Pasikowskiego się spotkali, jak i rozwój ich wzajemnych relacji – od początkowej nieufności podszytej "systemowymi" uprzedzeniami, aż po prawdziwie męską przyjaźń. Ale trudno, aby skończyło się to inaczej, biorąc pod uwagę sprawy, w jakie pakuje się ta dwójka: począwszy od śledztwa w cichej mieścince, nad którą unosi się duch rodzimowierców sprzed wieków, poprzez kabałę z eksperymentami z popromienną mutacją doprawioną odrobiną ruskiej mistyki aż po historię z nawiedzonym domem, który jednych doprowadza do szaleństwa, a innym pozwala uratować głowę przed bardzo nieprzyjemnymi zdarzeniami.
Ta różnorodność jest niewątpliwie jedną z zalet zbiorku: kończąc jedno opowiadanie, trudno odgadnąć, czym dokładnie uraczy nas kolejne. Jest to o tyle miłe, że wszystkie teksty opierają się przecież na bardzo podobnym schemacie: jednemu z bohaterów spada na głowę dziwaczna sprawa, w którą wciąga do pomocy przyjaciela, wspomniana sprawa robi się jeszcze dziwaczniejsza, a potem trzeba wytężyć wszystkie siły, aby wyjść z tego z głową na karku. Udaje się przy tym Orbitowskiemu i Urbaniukowi dobrze wyważyć proporcje między warstwą kryminalną a elementami horroru: z jednej strony opowieści nie są skomplikowane, ale trzymają w napięciu, mają dobre tempo, czasem podrzucą fałszywy trop albo zaskoczą niespodziewanym twistem. Z drugiej – groza, choć wyczuwalna, jest zawsze dodatkiem niczym cień poruszający się na granicy pola widzenia, nieuchwytny, ale zawsze obecny. Nawet gdy autorzy wykorzystują motywy wprost kojarzone z tradycją horroru – niebezpieczne sekty, duchy, nawiedzone domy, opętanie i demony – nie pozwalają, aby zdominowały one całość tekstu, zmieniając go w polskiego "Supernaturala". A przecież nie wzbraniają się przed pomysłami, które pozwoliłyby to zrobić – czy to w opowieści o bajkowym Żar-ptaku okazującym się morderczą maszyną do zabijania po promieniotwórczej kuracji, czy też śledztwa niebezpiecznie zahaczającego o zabawy z haitańskimi loa i baronem Samedim na czele.
Czytaj również: Pies i Klecha w krótkich porcjach
Podobać się mogą również sami bohaterowie, choć ich charakterystyczność nie wszystkim przypadnie do gustu. Jest więc ksiądz Gil, chudy jak szczapa, wykształcony, w życiu studenckim rozeznany, uzbrojony w siłę wiary i mocną głowę, której nie oszczędza, oraz porucznik Enka, który jest jego przeciwieństwem: mocny w gębie i w łapie, kobieciarz i pragmatyk do bólu, wyjątkowo zawzięty i kopcący jak smok. Popkultura takich połączeń znała już wiele: jeden cichy, do gadania, drugi głośny, do bicia, ale tutaj ten kontrast sprawdza się całkiem nieźle, jako że widać, iż stoją za Gilem i Enką zupełnie inne style życia i doświadczenia. Co więcej – nie zmieniają się oni w żadnych pogromców duchów: choć niewytłumaczalne zdarzenia pozostawiają na nich swoje piętno, bohaterowie wciąż pozostają mocno przytwierdzeni do codziennej szarówki, gdzie większym problemem niż tajemne sekty jest zalane mieszkanie. Niecodzienne jest tylko kłopotliwym dodatkiem, z którym trzeba sobie poradzić i jechać dalej. A metody panowie stosują skrajnie odmienne, gdy przychodzi konfrontować się z polską rzeczywistością u schyłku PRL-u, z jej absurdami, ograniczeniami, poczuciem schyłku, idiotami na każdym kroku i nowym Polonezem jako wyznacznikiem statusu. Kraków, jaki portretują autorzy, jest więc trochę straszny i trochę śmieszny, tym bardziej że nie wzbraniają się oni przed podkręcaniem rzeczywistości, czyniąc z miasta popkulturowy plac zabaw dla herosów (na miarę naszych możliwości). Różnorakich nawiązań zresztą tu nie brakuje, a uważniejszy czytelnik dostrzeże wiele odniesień choćby do klasyki kina – przy czym niekiedy będą to cytaty dość przewrotne. Zresztą w tekstach nie brakuje złośliwości i ironii, niekiedy nawet dość gryzącej – wystarczy zerknąć do opowiadania "Głodomór": portretowane tam środowiska fantastów i studentów jawią się co najmniej jako siły inwazyjne, przypuszczające szturm na dobry smak, estetykę czy inteligencję, zainteresowane głównie chlaniem i zabawą. W sumie, w czasie lektury zaczynałem nawet żałować, że za moich czasów Żaczek wyglądał jednak inaczej…
Jeśli coś może się w opowiadaniach nie podobać, to pewna przewidywalność. Owszem, teksty czyta się bardzo przyjemnie, śledząc poczynania tytułowego duetu i ich kolejne perypetie; niektóre potrafią wgnieść w ziemię gęstym klimatem grozy ("Hipoteza śladu"), inne znów zaskakują niebanalnym pomysłem ("Ogień i blask"), acz niektóre chwyty i motywy, jakie stosują Orbitowski i Urbaniuk, są już tak rozpowszechnione w kulturze, że przyjmuje się je w kategoriach oczywistości. Czasem też zdarza się, że sam pomysł i klimat nie są w stanie utrzymać tekstu i po zakończeniu ma się poczucie mocnego niedosytu (jak w przypadku "Więcej światła"). Ostatecznie jednak kwestie te nie wpływają zbytnio na odbiór całości. Pies i Klecha. Żertwa i inne historie to przyjemna, rozrywkowa lektura na dobrym poziomie – wciągająca, klimatyczna, z nieźle wyważonymi elementami horroru i kryminału. Szczególnych zaskoczeń raczej nie należy się spodziewać, podobnie jak stylistycznych udziwnień i głębokich rozważań egzystencjalnych, ale dobrej zabawy – owszem.
Poznaj recenzenta
Piotr SarotaPoznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat