Prawie robi wielką różnicę
Na premierę Almost Human kazano nam czekać nieco dłużej niż na inne premiery. Dwa odcinki za nami, ale pytanie, czy było warto, pozostaje wciąż otwarte.
Na premierę Almost Human kazano nam czekać nieco dłużej niż na inne premiery. Dwa odcinki za nami, ale pytanie, czy było warto, pozostaje wciąż otwarte.
Almost Human już w pierwszej scenie wrzuca widza w sam środek walki. Nie wiadomo, kto jest kim, nieznane są powody strzelaniny… ale właściwie od początku w serialowej rzeczywistości bezproblemowo się odnajdujemy. Produkcja FOX bardzo umiejętnie podrzuca kolejne tropy i szybko ustanawia swój charakter. Napisy opisujące sytuację w roku 2048 od razu przywodzą na myśl Łowcę androidów, obrzydliwy widok urwanej kończyny przypomina okropieństwa z Fringe, a futurystyczne miasto wygląda niczym wyjęte ze Star Treka. Skojarzenia są nieprzypadkowe, jeśli spojrzymy na listę płac. Co prawda Ridleya Scotta tam nie uświadczymy, ale za to J.H. Wymana i J.J. Abramsa jak najbardziej.
Choć przyszłość w Almost Human zachwyca nowymi technologiami i efektownymi drapaczami chmur, wydaje się jednocześnie nieco dystopiczna. Idąca do przodu technika wymknęła się spod kontroli i dała przestępcom narzędzia, przed którymi trudno się bronić. Żeby sprostać temu zadaniu, policjantów wspomagają androidy. Wyposażone w szereg przydatnych funkcji cybernetyczne roboty są wyrachowane, z zimną krwią (olejem? paliwem?) wykonują polecenia przełożonych, a swoje decyzje podejmują na podstawie przeprowadzonego w ciągu chwili skomplikowanego rachunku prawdopodobieństwa.
[video-browser playlist="633766" suggest=""]
Tytułowym "prawie człowiekiem" jest oczywiście również android, choć nieco inny niż pozostałe. Pochodzący z wycofanej serii robotów Dorian posiada jedną rzecz, która w jeszcze większym stopniu upodabnia go do ludzi – uczucia. Grany przez Michaela Ealy’ego bohater jest nie tylko podstawowym, ale też najmocniejszym punktem serialu. O ile walka z tajemniczą grupą przestępczą zwaną Insyndykatem będzie prawdopodobnie głównym wątkiem, o tyle to właśnie człowieczeństwo Doriana wydaje się rzeczą spajającą serial. Na ile jest on "czymś", a na ile "kimś"?
Wyemitowany dzień po pilocie drugi odcinek wprowadza do świata przyszłości demoralizację społeczeństwa. Okazuje się bowiem, że część androidów wykorzystuje się do celów seksualnych. Utrzymany w duchu "Nowego wspaniałego świata" Aldousa Huxleya wątek co prawda po 40 minutach został zamknięty, ale jeśli scenarzyści co tydzień będą serwować podobne historie, Almost Human może okazać się hitem na miarę Person of Interest.
Porównanie do produkcji CBS jest tu jak najbardziej na miejscu, bo FOX nie zamierza twórcom dać takiej swobody jak chociażby w ostatnim sezonie Fringe. Almost Human będzie tzw. proceduralem, więc główny wątek nie będzie obecny w każdym odcinku (a przynajmniej nie w znacznym stopniu). Ciężar zainteresowania wszystkich widzów, nawet tych, którzy śledzą serial co tydzień, spoczywać będzie na obsadzie i relacjach między bohaterami.
[video-browser playlist="633626" suggest=""]
Wspomniany już Michael Ealy jako Dorian wypada znakomicie. Nie jest szczególnie efektowny, swoją postać buduje raczej na niuansach, ale bez wątpienia udaje mu się zyskać sympatię widza. Wyciągnięty jakby właśnie z planu Dredda Karl Urban sprawdza się zaskakująco dobrze. Jego John Kennex jest twardy i wyrazisty, a dzięki tajemniczej historii swojej postaci udaje się mu uniknąć jednowymiarowości. Duet Eely-Urban z każdym odcinkiem coraz bardziej się rozkręca, szczególnie dobrze wypadając w drugim (patrz rozmowa o narządach rozrodczych Kennexa). Dynamika między tymi dwoma aktorami to w ogóle dla Almost Human być albo nie być. Nie można niestety liczyć na Minkę Kelly, która zawsze poda nawet najsmutniejszą na świecie wiadomość ze świetnie wyćwiczonym szerokim uśmiechem.
Almost Human ogląda się znakomicie, ale nie sposób nie dostrzec w nim jednego poważnego problemu. Jest on szalenie wtórny. To podobna sytuacja jak z tegoroczną Czarną listą – gdyby ten serial powstał kilkanaście lat temu, byłby na ustach absolutnie wszystkich. Tymczasem od samego początku twórcy wykorzystują ograne już wielokrotnie schematy. Ani się obejrzymy, a będzie maj i w finałowym odcinku sezonu nastąpi wątek nieuchronny dla każdego sci-fi z robotami – bunt maszyn przeciwko swoim stwórcom. Gdyby nie ta odtwórczość, Almost Human byłby znakomitym serialem. A tak jest tylko "prawie".
Poznaj recenzenta
Dawid RydzekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat