Przysięgły nr 2 - recenzja filmu
Przysięgły nr 2 to nowy film streamingowy dla fanów nieoczywistych historii o sądowych bataliach. Jest to ostatnia produkcja w reżyserskiej karierze Clinta Eastwooda.
Przysięgły nr 2 to nowy film streamingowy dla fanów nieoczywistych historii o sądowych bataliach. Jest to ostatnia produkcja w reżyserskiej karierze Clinta Eastwooda.
Przysięgły nr 2 wbrew pozorom nie jest filmem osadzonym w ogranym schemacie batalii sądowych, ukazywanych z perspektywy ławy przysięgłych. Nie porównałbym go do Dwunastu gniewnych ludzi czy innych tytułów z tego gatunku, ponieważ Clint Eastwood miał zupełnie inny cel. To historia o wadliwości systemu sprawiedliwości i procesu poszlakowego. Zasadniczo nie ma żadnych dowodów, a prokuratura bazuje na absurdalnych zeznaniach rzekomego świadka. Obserwujemy każdy etap sprawy, decyzje podejmowane przez ludzi i totalną znieczulicę. To przerażające, gdy przysięgła chce jak najszybciej wydać werdykt "winny", bo dzieci czekają na nią w domu.
To analiza człowieczeństwa staje się esencją filmu Clinta Eastwooda. Tutaj nie chodzi o trzymanie widza w napięciu, twisty mające na celu zmianę zdania czy jakieś zaskoczenia. My wiemy, kto jest winny, a kto staje się ofiarą systemu. Bohater – jak mówi o nim jedna z postaci – jest idealnym podejrzanym. Eastwood stara się pokazać, że pozory mylą i że bardzo łatwo zniszczyć życie drugiemu człowiekowi.
Kluczem historii jest tytułowy Przysięgły nr 2, grany przez Nicholasa Houlta. To z jego perspektywy poznajemy szczegóły sprawy i prawdę o tym, co się wydarzyło. To postać ciekawa i empatyczna, typowy człowiek z problemami, który (podobnie jak oskarżony) wyszedł na prostą. Poznajemy więc inną wersję wydarzeń, która kieruje podejrzenia właśnie na niego. Takim sposobem reżyser intrygująco buduje dylemat moralny. Skoro jest porządnym człowiekiem, to czy się przyzna? Ma dużo do stracenia – kobietę, którą kocha, i dziecko, które zaraz przyjdzie na świat.
Eastwood poprzez tę postać stara się pokazać, jak wygląda życie człowieka, który zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, co zrobił. Sumienie daje o sobie znać, emocje przytłaczają, a sytuacja wydaje się bez wyjścia. Reżyser z wprawą filmowego weterana pyta widzów: co wy byście zrobili? Przysięgły nr 2. staje się dla nas takim lustrem, dzięki któremu możemy zastanowić się nad własnymi potencjalnymi reakcjami. To angażuje, wywołuje emocje i zaciekawia. Jesteśmy prowokowani do przemyśleń – czy istnieje coś takiego jak mniejsze zło? Podczas seansu można postawić sobie dużo pytań, ale Eastwood nie jest zainteresowany udzieleniem odpowiedzi. Pozostawia je widzom, pozwalając fabule swobodnie się rozwijać, aby ostatecznie pozostawić nas z nadzieją na lepsze jutro.
Odbiór tego filmu zależy od oczekiwań widza. Jeśli spodziewacie się pełnej napięcia i emocji batalii sądowej, to będziecie rozczarowani, bo to zupełnie inna konwencja. To spojrzenie na wadliwy system sprawiedliwości i ludzi, którzy oceniają innych, biorąc pod uwagę emocje, nie fakty. W każdej innej historii prawniczej tak skonstruowana sprawa o zabójstwo byłaby wyśmiana. A jednak media informują nas czasem o banalniejszych sytuacjach, w których ktoś niesłusznie został skazany na dożywocie. Tego typu zdarzenia mają miejsce, a film pokazuje, że pochopne decyzje mogą doprowadzić do tragedii. Dobrze jest podejść do seansu ze świadomością, z czym mamy się zmierzyć.
Przysięgły nr 2. to dobre kino, takie w stylu Clinta Eastwooda, który w sposób ciekawy mówi o czymś ważnym. Niestety dawka emocji wydaje się nieadekwatna do skali i potencjału fabuły. Ten film powinien mocniej trzymać widza za gardło i bardziej poruszyć w kulminacji – to mój największy zarzut.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1992, kończy 32 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1980, kończy 44 lat