„Rectify”: Cztery twarze – recenzja
Z odcinka na odcinek Rectify ogląda się coraz trudniej. Głównie dlatego, że niełatwo jest znaleźć jakiś kierunek, w którym ten serial podąża. Serial nadal wygląda ładnie i jest nieźle zagrany, ale magia oraz atmosfera 1. sezonu odrobinę się rozcieńczyła.
Z odcinka na odcinek Rectify ogląda się coraz trudniej. Głównie dlatego, że niełatwo jest znaleźć jakiś kierunek, w którym ten serial podąża. Serial nadal wygląda ładnie i jest nieźle zagrany, ale magia oraz atmosfera 1. sezonu odrobinę się rozcieńczyła.
Pierwsze 2 odcinki 2. sezonu były fantastyczne. Świetnie kontynuowały wątki 1. serii i, paradoksalnie, póki Daniel był nieprzytomny, cała akcja kręciła się wokół niego. Od momentu wybudzenia go ze śpiączki sam główny bohater stał się mniej ważny na rzecz pobocznych postaci – Amanthy oraz Teda i Tawney. A trzeba przyznać, że pomysłu na te postacie twórcy nie mają. To znaczy, może i mają, ale pokazują to w sposób odrobinę łopatologiczny – jak chociażby w scenie, w której Amantha zamawia colę light i hamburgera, którym opycha się w samochodzie, a potem okłamuje matkę, mówiąc, co jadła na obiad. Szukanie pracy, porzucanie swojego życia, by być bliżej Daniela, to może i piękne oraz szlachetne zachowanie, ale odrobinę ckliwe i zupełnie niepodobne do Amanthy, którą znaliśmy do tej pory.
Wątek Tawney i Teda wygląda lepiej (przynajmniej nie jest zrealizowany po macoszemu), jednak oglądanie w każdym odcinku tej pary kłócącej się zaczyna powoli drażnić. Ileż można słuchać tych samych pytań i zarzutów? O wiele lepiej wychodzą te sceny, w których bohaterowie się w ogóle do siebie nie odzywają, a wszystko jest odgrywane za pomocą gestów i spojrzeń. Szczególnie że to, co drażni Teda, było przecież do tej pory niewypowiedziane na głos. Zresztą nie podoba mi się pomysł robienia z Teda antybohatera. Wydaje mi się, że i tak większość widzów tak właśnie traktuje jego postać, i nie ma co się dziwić – pije na umór, traktuje swoją żonę jak śmiecia, jest egoistyczny i zarozumiały. Dodatkowo chyba jako jedyny jest zdecydowanie przeciwko Danielowi, a skoro głównemu bohaterowi mamy kibicować, to siłą rzeczy Ted idzie w odstawkę.
[video-browser playlist="634461" suggest=""]
Wątek Daniela jest o tyle interesujący, że pokazuje on wiele obliczy w ciągu 1 odcinka (a przypomnijmy: każdy z nich rozgrywa się mniej więcej w czasie 24 godzin) – przedstawia się innym nazwiskiem i kreuje inną tożsamość podczas wizyty w galerii sztuki, inaczej zachowuje się w domu Kerwina, a kolejną twarz okazuję podczas lunchu w przydrożnej restauracji. To powoduje, że cały czas piekielnie trudno zaszufladkować Daniela, i to w tym kierunku twórcy powinni iść, bawiąc się cały czas z widzami, nawet nie próbując odpowiedzieć na najważniejsze pytanie – czy Daniel rzeczywiście zabił?
Podoba mi się przywiązanie twórców do pewnych rzeczy, choćby najmniej istotnych – w poprzednim odcinku była to złamana gałąź. Tym razem powraca temat remontu kuchni, który poruszany był już w poprzednim sezonie. Jest to okazja, by trochę rozruszać Daniela, dać mu jeszcze 1 pole do popisu, jeszcze 1 twarz do ukazania, jeszcze 1 oblicze do odsłonienia. Chciałbym tylko, by zostało to zrealizowane dobrze, jako całość, jako coś, co można zrozumieć, a nie traktować jako pojedyncze sekwencje, które wyglądają dobrze. Aktualnie serial nie jest już tak wciągający i zachwycający jak jeszcze 3 tygodnie temu. Jedyne, co twórcom nadal wychodzi fantastycznie, to postać głównego bohatera. Do poznania Daniela jest nam nawet dalej niż rok temu. Na razie widzimy 4 jego oblicza. I żadne z nich nie jest prawdziwe.
Poznaj recenzenta
Jędrzej SkrzypczykKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1969, kończy 55 lat