Jako pisarz (a w wolnych chwilach księgarz) Ben Aaronovitch kocha Londyn miłością wielką i prawdopodobnie odwzajemnioną, co wyraźnie widać w jego książkach. Przypomina w tym dwójkę innych pisarzy urban fantasy, także osadzających swoje serie w Królewskim Mieście – Mike Carey (cykl o egzorcyście Feliksie Castorze) i Kate Griffin (opowieści o Matthew Swifcie), acz w przedstawieniu Londynu pozostaje sobą. Prócz serii powieści i nowel o Peterze Grancie, współpracował z telewizją BBC, pod koniec lat 80-tych tworząc scenariusze i nowelizacje do seriali Doctor Who oraz Jupiter Moon. Na swoim koncie ma również współtworzenie komiksów związanych z uniwersum Petera Granta. Jak dotychczas na polskim rynku wydawniczym ukazały się jego trzy pierwsze powieści. Rivers of London są wprowadzeniem do postaci posterunkowego Petera Granta, jak i świata magicznego Londynu, doskonale współistniejącego z Londynem rzeczywistym i niezbyt nachalnie się z nim przeplatającym. Nie spotkamy w nim smoków, goblinów, wilkołaków, czy  wampiry wylegujących się na każdym progu londyńskich domów, a jednak w mieście dochodzi do przestępstw natury magicznej, którym muszą przyjrzeć się odpowiedni ludzie – prawdopodobnie jedyny koncesjonowany czarodziej Wielkiej Brytanii, a jednocześnie inspektor policji, Thomas Nightingale, który bierze pod swoje skrzydła pierwszego od kilkudziesięciu lat adepta czarodziejstwa – Petera Granta właśnie. Jest to o tyle ciekawy zabieg, że możemy powolutku poznawać alternatywny Londyn oczyma naszego głównego bohatera, dla którego to wszystko jest równie nowe, co dla czytelnika. Pierwszym, co uderza w odbiorze cyklu powieści Aaranovitcha, to jego niesłychana, podszyta szczerym oddaniem znajomość do Londynu, zarówno miejsc, jak i historii i klimatu. Wszystkie części serii są głęboko osadzone, ba, zagłębione po uszy w smakowitych lokacjach londyńskich, od Covent Garden, ulegającego katastrofie w Rivers of London, przez żyjące własnym życiem Soho w części drugiej, po tajemnice podziemi metra w Whispers Underground. A główny bohater? Chociaż Peter Grant zdaje się detektywem typowym dla powieści urban fantasy, często sięgających po ów zawód i gdzieś tam zahacza o tradycje kryminału noir Chandlera i Hammeta, jest swoisty i jedyny w swoim rodzaju, i to nie tylko dlatego, że ma ciemniejszy odcień skóry po matce z Sierra Leone. Cechuje go spory sarkazm i ironia, przewijające się zarówno w przemyśleniach, jak i dialogach, jak i zdecydowanie pragmatyczne podejście do życia i rozwiązywanych magicznych spraw. A także niesamowity pech do kobiet, z którymi próbuje się związać. Prawdopodobnie dlatego, że zwykle nie są to do końca istoty ludzkie.
Źródło: Mag
Niełatwo jest stworzyć oryginalne byty nadprzyrodzone pojawiające się w powieściach urban fantasy, toteż Benowi Aaronovitchowi należy się za uznanie za wykreowanie czegoś nowego i odświeżającego. Co prawda w Rzekach Londynu mamy do czynienia z mściwym duchem, ale ów duch pochodzi z dawniejszych czasów, niż można się spodziewać i zachowuje się w iście szalony sposób – opętani przez niego ludzie wpadają w tryb wściekłego zombie, na koniec dosłownie tracąc twarz (bardzo plastyczne opisy), bądź kończąc z mózgiem usmażonym na miękko. Gdyby mało było złego ducha, w pierwszej powieści z cyklu Peter Grant musi także interweniować w wojnie domowej prowadzonej przez dwa bóstwa Tamizy – Ojca i Matkę oraz ich przyboczną świtę. Nie obywa się bez strat własnych oraz trudnych rozstań. Moon Over Soho traktuje o niezwykłym rodzaju wampirów, żywiących się energią i talentem muzyków jazzowych – w tym ojca głównego bohatera, niegdyś dobrze zapowiadającego się trębacza Richarda „Świętego” Granta, jak i nowym wyzwaniu – pojawieniu się w Londynie złego czarodzieja (który nie powinien istnieć) z zacięciem do tworzenia ludzko-zwierzęcych hybryd a la doktor Moreau. Nie trzeba dodawać, że Peter Grant po raz kolejny niewłaściwie lokuje swoje uczucia, a melancholia i przydymione wnętrza pubów Soho mieszają się z wszechobecną jazzową nutą. Szepty pod ziemią literalnie prowadzą czytelnika głęboko pod Londyn, a prócz nowych zagrożeń i incydentu natury międzynarodowej, jako że pierwszą ofiarą jest syn amerykańskiego senatora, pojawiają się starzy znajomi – bóstwa bocznych dopływów Tamizy i złowrogi mag zwany Anonimem, bowiem nikt nie jest w stanie dojrzeć jego twarzy. Jak również nowa postać w drużynie „dobrych” – agentka FBI Kimberley Reynolds. Jak dotąd seria o Peterze Grancie liczy sobie sześć powieści i kilka nowel, nie licząc serii pięciu komiksów pióra Bena Aaronovitcha i Andrew Cartmela oraz kreski Lee Sullivana. Pierwszego polskiego wydania powieści Bena Aaronovitcha Grancie podjęło się Wydawnictwo Mag, ze znakomitym skutkiem. Profesjonalne tłumaczenie Małgorzaty Strzelc oddaje wszystkie smaczki językowe i lokalizacyjne, twarda oprawa zapewnia dłuższa żywotność książek, a opracowanie graficzne okładek Dark Cryon to czarno-biały (z jednym kolorowym elementem) majstersztyk, ze specjalnym wyróżnieniem Księżyca and Soho.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj