

Dwa kolejne odcinki Resurrection pozwalają lepiej poznać postać Caleba, jednego z powracających. Z nim związany jest największy problem serialu - postać jest stereotypowa i od początku bardzo przewidywalna. Szczególnym zaskoczeniem nie jest, że Caleb okazuje się bandytą i mordercą. Szkoda, że to jednocześnie amator (bo jak inaczej wyjaśnić odkrycie z trzeciego odcinka, gdzie pozostawił rozkopane dziury i w jednej z nich maskę użytą przy napadzie?). Jestem jednak przekonany, że ta postać wie o wszystkim więcej, niż mówi. W jego wątku ciekawi postać syna, który w jakiś sposób wyczuwa, że to nie jest ten sam człowiek. Czyżby to była sugestia przyszłych odpowiedzi?
Mimo dość obyczajowej otoczki wątek Jacoba jest o wiele lepszy. Historia przekonuje, ma w sobie emocje i ogląda się ją z zainteresowaniem. Sam fakt niechęci miasta do tej sytuacji jest kolejną kliszą, która nie zostaje należycie wykorzystywana. Można było inaczej operować tym schematem, by pozostawić nie tak negatywne wrażenie. Wszystko w związku z ich strachem i wyrzuceniem Jacoba oraz jego rodziny z kościoła jest przewidywalne i oczekiwane.
[video-browser playlist="634940" suggest=""]
Problemem Resurrection jest też bardzo wolne tempo rozwoju fabuły. Historia wlecze się i praktycznie nie dostajemy ani żadnych sugestii, o co tutaj chodzi, ani nowych pytań. Twórcy bardzo ostrożnie dawkują informacje, a gdyby inne aspekty wypadały lepiej, prawdopodobnie nie miałbym żadnych obiekcji. Akcja musi się rozwinąć, a ciekawość widza musi zostać odpowiednio połechtana. Na razie wiemy tylko tyle, że nie są to zmaterializowani zmarli (w końcu szczątki Jacoba nadal znajdują się w grobowcu). Ciekawi fakt, że powracający najwyraźniej mają ze sobą dokładnie te same rzeczy, z którymi zostali pochowani (list w kieszeni Caleba). Prawdopodobnie jedyną sugestią, choć nie wiadomo czy prawdziwą, jest poruszony w trzecim odcinku temat rzeki. Kwestia jakichś magicznych właściwości wody raczej nie będzie najatrakcyjniejszym rozwiązaniem.
Przewidywalność pojawia się także w wątku Maggie i jej poszukiwania kochanka matki. Fakt, że jej matka jest z tym mężczyzną od początku, wydaje się nad wyraz oczywisty. Przeczuwam, że mogła być ona jedną z pierwszych, którzy powrócili, ale - w odróżnieniu od Jacoba - nadal się ukrywa.
Resurrection przekonuje w kameralnych wątkach, w których poruszane są zwyczajne, życiowe sprawy: miłość, relacje międzyludzkie, strach. Momentami wygląda to jak przyzwoity dramat w niecodziennej otoczce, ale fabuła musi szybko nabrać wiatru w żagle, aby na dłużej przyciągnąć do ekranu, gdyż aktualnie rozwija się zbyt wolno. Oby twórcy nie zrobili z tego serialu procedurala z jedną osobą powracającą na odcinek - niestety cliffhanger trzeciego epizodu to właśnie sugeruje.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/


