Tajne wojny. Wojna domowa – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 5 grudnia 2018Tajne wojny. Wojna domowa to komiks, który pokazuje, co stałoby się, gdyby spór herosów Marvela o Ustawę o rejestracji trwał nadal. Brzmi karkołomnie? Nic z tych rzeczy - mamy tu do czynienia z naprawdę intrygującą historią.
Tajne wojny. Wojna domowa to komiks, który pokazuje, co stałoby się, gdyby spór herosów Marvela o Ustawę o rejestracji trwał nadal. Brzmi karkołomnie? Nic z tych rzeczy - mamy tu do czynienia z naprawdę intrygującą historią.
Na polskim rynku ukazał się kolejny komiks wpisany w event Secret Wars - przypomnijmy, że ten crossover wywraca rzeczywistość Marvela do góry nogami. Multiwersum Domu Pomysłów zostaje zniszczone; ocalał jedynie Bitewny Świat, planeta rządzona twardą ręką przez Doktora Dooma, na której działają pozostali przy życiu herosi. Takie podejście otworzyło przed scenarzystami cały szereg możliwości. W ramach wydarzenia mogli oni bowiem eksperymentować i przeplatać opowieść z doskonale znanymi fanom komiksów wątkami. Jednym z tego typu projektów została Tajne Wojny. Wojna Domowa, która rozwija historię ukazaną w bodajże najważniejszej dla miłośników trykociarzy pozycji wydanej w XXI wieku, Civil War autorstwa Mark Millar. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że mamy tu do czynienia z próbą odpowiedzi na pytanie, co stałoby się wówczas, gdyby konflikt herosów trwał nadal i w dodatku zostałby osadzony w realiach Bitewnego Świata? Choć zabieg ten wydaje się być karkołomny, autorzy tomu, Charles Soule i Leinil Yu, podeszli do swojego zadania z dużą swobodą i niekiedy nawet nonszalancją - to ryzyko tym razem popłaciło.
Wyobraźcie sobie świat, w którym powstały po wprowadzeniu Ustawy o rejestracji konflikt superbohaterów trwa w najlepsze - frakcje herosów pałają do siebie wyjątkową niechęcią, a sprawy na tym polu już dawno wymknęły się spod kontroli. Państwo zostało podzielone na dwie części; wschodnią, nazwaną Iron, rządzi prezydent Tony Stark, natomiast zachodnią, Błękitem, dowodzi nie kto inny jak generał Steve Rogers, którego wiernym przybocznym jest tu nieco już dojrzalsza wersja Spider-Mana. Jedni mają ogromne połacie terytorium, drudzy zaś mogą przebierać w zasobach naturalnych. Eskalacja napięcia wydaje się kwestią czasu, nawet jeśli na horyzoncie widać już nieśmiałe przymiarki do negocjacji pokojowych. Problem polega bowiem na tym, że żadna ze stron sporu nie zamierza ustąpić, a dawni przyjaciele oskarżają się nawzajem o wszelkie zło tego świata. Los sprawi jednak, że dyskusja o rozejmie przybierze zupełnie nieoczekiwany obrót; pewne zdarzenie uruchomi efekt domina, który na zawsze przeobrazi rzeczywistość skłóconych superbohaterów.
Zaznajomieni ze światem Marvela czytelnicy będą zapewne wychodzić z założenia, że mamy tu do czynienia tak z kolejną odsłoną cyklu "What If?", jak i niekoniecznie zakamuflowaną próbą głębszego sięgnięcia do naszych kieszeni. Abstrahując od tego wrażenia należy zauważyć, że sama historia potrafi być zaskakująco wręcz wciągająca - mamy tu wielką intrygę, widoczne za każdym rogiem tajemnice i przyświecającą całej opowieści posępną atmosferę, która nadaje historii przystępny kontekst narracyjny. Soule akcentuje powagę opisywanych przez siebie wydarzeń, przy czym nie sili się na karykaturalną pompatyczność; nawet jeśli idzie tu przede wszystkim o zbiorowości herosów, to scenarzysta umiejętnie pomiędzy nimi lawiruje, a to skupiając się na motywacjach protagonistów, a to odwołując się do dawnych przyjaźni pomiędzy nimi. Co prawda odbiorca może mieć w kilku momentach problem ze zrozumieniem, dlaczego dana postać opowiedziała się za konkretną frakcją (przypomnijcie sobie o tym, gdy na kartach komiksu pojawią się mutanci), ale nawet ta niewiedza jeszcze bardziej popycha nas w stronę rozwiązywania fabularnych zagadek. Niektóre twisty, jak ten zamykający drugi akt, są doprawdy niespodziewane; dodajcie do tego jeszcze liczne tu pojedynki i całkiem sprawne budowanie przez bohaterów swojego modus operandi, a naszym oczom ukaże się wersja Wojny domowej, którą niekoniecznie będziemy odbierać jako łabędzi śpiew dzieła Millara.
Yu tworząc warstwę wizualną raz po raz chce pokazać, w jak przygnębiającej rzeczywistości przyszło herosom toczyć swoje waśnie - mroczno tu, duszno, brudno, a czasami tylko całą tę posępność przerwie rozbłysk tego czy innego wybuchu. Z zadania naszkicowania postapokaliptycznego krajobrazu rysownik wywiązuje się znakomicie; w tym aspekcie nie będziemy mieli żadnych zastrzeżeń. Gorzej tylko, że artysta niekiedy wpada we własne sidła, a na przynajmniej kilku kadrach ilustracyjna oszczędność na drugim planie zaprowadzi nas do zgoła innego przypuszczenia: a może to po prostu lenistwo? Gdy Yu ma bowiem ukazać szerszą panoramę, w pewnych momentach wybiera się na rysunkowe skróty, natomiast nasze oczy ma zaspokoić kilka niewyraźnych kresek. Pozostaje mieć nadzieję, że to jedynie wypadek przy pracy, względnie zamysł twórczy, który mi jednak niekoniecznie przypadł do gustu.
Tajne wojny coraz mocniej rozpychają się na rodzimym rynku komiksowym - Wojna domowa, nawet jeśli narracyjnie zamaszysta i z natury rzeczy istotna, to przecież tylko kolejny wycinek w naszym odkrywaniu tego, co dzieje się na Bitewnym Świecie. Skrupulatny czytelnik zauważy, że w kilku wątkach twórcy zostawili furtki do dalszego kontynuowania historii poszczególnych postaci w wersjach, jakie widzimy na kartach tego tomu. Da się tu nawet odnaleźć nawiązania do kondycji współczesnych Stanów Zjednoczonych, pojawia się także zupełnie nieoczekiwany wróg. Czekacie na nowe status quo w świecie herosów Marvela? Tak, ono nadejdzie, jednak będzie zgoła inne, niż założycie na początku lektury...
Źródło: Zdjęcie główne: Marvel
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat