Teoria wielkiego podrywu: sezon 10, odcinek 16 – recenzja
Tym razem Teoria wielkiego podrywu rozpoczęła się świetną sceną, która nawiązywała do oryginalnej koncepcji serialu o geekach. Reszta w zasadzie mogłaby nie istnieć, gdyż nawet aktorom już nie chce się powtarzać tych samych żartów.
Tym razem Teoria wielkiego podrywu rozpoczęła się świetną sceną, która nawiązywała do oryginalnej koncepcji serialu o geekach. Reszta w zasadzie mogłaby nie istnieć, gdyż nawet aktorom już nie chce się powtarzać tych samych żartów.
Właściwie o jakichkolwiek gagach trudno napisać w kontekście The Allowance Evaporation. Naśmiewanie się z Raja może faktycznie na papierze wydawać się zabawne, ale aktorzy zbytnio się nie przykładają do grania, odniosłem wrażenie, iż zaprezentowane sceny faktycznie mogłyby się udać, gdyby obsada nie grała od niechcenia i choć odrobinę przyłożyła się do pracy, ale tak nie jest. A szkoda, bo tym razem scenarzyści starali się urozmaicić fabułę. Już drugi raz z rzędu bohaterowie spotykają się w innych kombinacjach niż przez większość emitowanego obecnie sezonu, lecz niestety wcale to nie pomaga.
Po raz kolejny w krótkim odstępie czasu scenarzyści skupiają się na postaci Raja i jego problemach. Tym razem jednak byłe dziewczyny zastąpili przyjaciele, a problem z dziewczynami (choć również obecny i odgrywający ważną rolę) ustąpił miejsca rozpieszczonemu stylowi życia. Twórcy The Big Bang Theory często podkreślają, że Raj pochodzi z bogatej rodziny, ale tak naprawdę tylko czasem dało się to odczuć. Dlatego też wyznanie o posiadaniu osoby odpowiadającej za zakupy, wyprowadzanie psa czy niezorientowanie Hindusa w wysokości jego czynszu nie wydają się pasować do tej postaci. Wcześniej to Howard był tym rozpieszczonym i niesamodzielnym, jak widać, w tym aspekcie Teoria wielkiego podrywu nie znosi próżni.
Największą niekonsekwencję względem prowadzenia bohatera twórcy wykazują poprzez Sheldona. W pewnym momencie odczytał on z Berta (którego udział w odcinku przemilczę – wciąż nie trawię tej postaci i nie mogę znieść jego obecności na ekranie), że ten czuje smutek, a przecież jeszcze dwa epizody temu miał urządzenie, które mu w tym pomagało, bo nie potrafił odczytywać emocji u innych ludzi. W tym momencie można sobie pomyśleć – oto obcowanie z maszyną naprostowało Sheldona. Jednak chwilę później widzowie są świadkami sceny, w której dr Cooper nie potrafił odczytać banalnie prostej złości u swojej dziewczyny. Oczywiście ma to swoje wytłumaczenie w scenariuszu – gdyby Sheldon nie skomentował mowy ciała Berta, to Amy nie mogłaby rzucić zabawnym sarkastycznym komentarzem, który słyszeliśmy setki razy przez te lata w różnych wariacjach. Widocznie jednak genialnemu fizykowi trzeba wszystko tłumaczyć bez przerwy, jako że nie wyciąga on wniosków. Dziwnym trafem przecież Sheldon razem ze swoją dziewczyną przeprowadzali kiedyś społeczny eksperyment działania plotki, biorąc pod uwagę jego pamięć ejdetyczną aż dziw bierze, że nie połączył tego wydarzenia z rozmową przy stoliku. Zresztą w The Allowance Evaporation Sheldon przygotowuje sobie specjalny schemat, by wiedzieć, z kim dzielić się jakimi sekretami, ale niczego się z niego nie uczy. Co przecież ma być takie zabawne (ale w zasadzie to nie jest).
Ostatnio mówi się, że Teoria wielkiego podrywu zostanie przedłużona na kolejne dwa sezony. Biorąc pod uwagę, jak bardzo nie chce się aktorom grać, to widzowie nie mogą oczekiwać zwiększenia poziomu. Obsadzie szkoda rezygnować z dużej pensji, a widzom szkoda porzucać produkcję, z którą są tak długo na dobre i złe.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Mateusz TutkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat