Problemem „Teorii wielkiego podrywu” – bo że w 8. sezonie serial stracił formę, to niepodważalne – jest to, że w kolejnych odcinkach mnóstwo jest scen, które w zasadzie mogłyby być częścią jakiejś innej produkcji. Weźmy najnowszy epizod – przecież cały wątek Penny i Leonarda można by przerzucić do „Przyjaciół”, no, może bez samego żartu na koniec. Ale już randka Raja i Emily jest jak żywcem wyjęta z jakiegoś zwykłego serialu obyczajowego. Również kupowanie żółwia przez Sheldona i Amy. Choć tych ostatnich ratuje późniejsza zmiana tematu na marsjański i prezentacja wideo Sheldona. "Teoria wielkiego podrywu" pozostaje serialem o geekach, na co dowodem jest rozliczanie podatkowe klocków Lego, wspomniana ekspedycja na Marsa czy przywoływanie Williama Shatnera, ale nie da się ukryć, że od dawna to nie popkultura jest tu tematem numer jeden. I w sumie można by się z tym pogodzić, przecież i we wcześniejszych sezonach nie brakowało całych odcinków skupiających się na sprawach uczuciowych, ale też wcześniej te sceny były chociaż zabawne – teraz są tylko do bólu przewidywalne. [video-browser playlist="671028" suggest=""] Scenarzyści wyraźnie zapominają, że tak jak oni, po 8 sezonach widzowie również znają tych bohaterów, więc wypadałoby się bardziej wysilić, by nas czymkolwiek zaskoczyć. Tymczasem zachowanie i kwestie Sheldona, Amy, Leonarda, Penny, Howarda i Bernadette można by odgadywać w ciemno. Plusem najnowszego epizodu jest wyłącznie Emily, która przecież nie zdążyła się nam "opatrzeć", a której dziwaczność postanowiono podkreślić – super, bo przerażająca-piękna dziewczyna to ciekawy motyw. No i ma dobre poczucie humoru, czego przykładem jest straszenie Raja szafą. Reszta wątków wypada jednak słabo, a winy szukałbym nie tylko w scenariuszu, ale jednak również w aktorach. Sheldon i Amy od dłuższego czasu ugrzęźli w tych samych minach i powtarzalnej tonacji głosu, zupełnie jakby byli naśladowcami, którzy dobrze opanowali tylko scenę kłótni, w której Amy z żalem wyrzuca Sheldonowi, że nie poświęca jej należytej uwagi, a Sheldon spokojnie odpowiada, podkreślając wyjątkowość ich związku. Momentami sprawiają wrażenie karykatur własnych bohaterów. Czytaj również: Charlie Sheen nadal obrażony na Chucka Lorre. Aktor krytykuje finał „Dwóch i pół” Co dziwne jednak, duch starej, dobrej „Teorii wielkiego podrywu” najczęściej wraca w rzeczach dodatkowych, jak choćby wideo z tego odcinka – tutaj było dużo humoru, była popkultura, był Sheldon, jakiego znamy, no i zabawny motyw z ciastem. Dlaczego w tym duchu nie można robić całych docinków?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj