Do finału najnowszej serii "The Big Bang Theory" zostało ledwie kilka odcinków, z ostateczną oceną 8. sezonu trzeba się więc jeszcze chwilę wstrzymać. Już teraz wiemy jednak, że o pozytywy będzie trudno. Wprawdzie znalazło by się góra kilka ciekawych odcinków, pozostałe blisko 20 prezentowało jednak poziom co najwyżej przeciętny, z częstymi skłonnościami do nudy, fabularnej stagnacji i wtórności. Epizod The Communication Deterioration plasuje się gdzieś pośrodku tego wszystkiego. Chwalić scenarzystów należy za aktywność, bo wreszcie coś zaczęło się dziać. Tym razem mamy dwa główne wątki. Zaczynamy od tego, że Raj dostaje propozycję przygotowania przekazu do innych cywilizacji, który zostanie wysłany w kosmos. Naturalnie zgłasza się więc do Sheldona, Howarda i Leonarda z propozycją udziału w projekcie. [video-browser playlist="685728" suggest=""] Naturalnie też Sheldon i Howard, jako ci bardziej aktywni i gadatliwi, momentalnie przejmują kontrolę i zaczynają narzucać swoje pomysły. W efekcie Raj postanawia kontynuować tylko z Leonardem, a cały wątek przeradza się w rozważania na temat alfa-, beta- i omega-samców oraz relacji w ich małej grupie. W sumie nic ciekawego, bo przecież znamy chłopaków od ładnych paru lat i sami zdążyliśmy dawno dojść do tego, co oni sobie właśnie uświadamiają. Jednak rozważania na temat komunikacji z Obcymi są bardzo ciekawe, a sam finał odcinka jest zaskakujący i świeży, co sporo nadrabia. W tym epizodzie śledzimy także Penny, która – w konsekwencji wydarzeń z ubiegłego tygodnia – miota się między powrotem do aktorstwa a pozostaniem w obecnej pracy, gdzie wiedzie jej się całkiem nieźle. Tu również dobry pomysł i kilka ciekawych żartów (satyra na castingi i przemysł filmowy) miesza się z nudniejszymi momentami, które w sumie niewiele do fabuły wnoszą. Przykładem może być rozmowa z Sheldonem, która na dodatek wydaje się nieco niezgodna z charakterem tej postaci, bo nagle współlokator Leonarda jest miły, a nawet potrafi odczytywać gestykulację i znaczenie spojrzeń. Jasne, cały serial to w zasadzie opowieść o jego drodze do normalności, w tym wypadku coś jednak zgrzytało. Czytaj również: „Teoria wielkiego podrywu”, „Skandal”, „Chirurdzy” – czwartkowe wyniki oglądalności Generalnie dostaliśmy odcinek niezły, ale też nie do końca dobry. Cieszy, że od jakiegoś czasu "The Big Bang Theory" konsekwentnie powraca do geekowskich korzeni, z drugiej strony jednak wciąż brakuje błysku komediowego, bo okazji do uśmiechu było co najwyżej kilka. Mimo to ten konkretny epizod oglądało się z zainteresowaniem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj