Kiedy Robbie Amell dołączył do "The Flash", w amerykańskich mediach żartowano, że to jego kuzyn, Stephen - znany z występów w „Arrow” - załatwił mu robotę. Do tej pory Firestorm na ekranie pojawiał się nadzwyczaj rzadko, ale wiele wskazuje na to, że teraz się to zmieni, a wszystko za sprawą rozwinięcia wątku Ronniego i dra Martina Steina (w którego wciela się Victor Garber). Nawet jeśli w serialu nie zostało to jeszcze bezpośrednio pokazane, to „rozdzielenie” obu postaci wydaje się być więcej niż pewne. Cliffhanger, który kończy epizod, pozwala liczyć na więcej już za tydzień i jestem przekonany, że cała historia zakończy się happy endem, a Ronnie odegra ważną rolę w Team Flash. W „The Nuclear Man” pierwsze skrzypce gra wątek Firestorma, ale nie należy zapominać o śledztwie, które z pomocą Cisco Ramona prowadzi Joe. Dzięki kilku cudownym naukowym narzędziom i śladom pozostawionym w dawnym mieszkaniu Barry’ego bohaterowie odkrywają coś, co widzowie mogli przeczuwać od dłuższego czasu. „The Flash” wyraźnie idzie w kierunku podróży w czasie i już niebawem powinniśmy zobaczyć Barry’ego Allena ratującego swoją matkę. W końcu „zdjęcia” wyraźnie pokazują dwóch sprinterów, z których jeden to Reverse-Flash (prawdopodobnie Harrison Wells), a drugi to Barry. Pytanie tylko, czy twórcy zdecydują się na tak wielki fabularny przewrót i zmieniając przeszłość, zmienią też przyszłość.

[video-browser playlist="660890" suggest=""]

Niestety najnowszy odcinek „The Flash” cierpi na to, czego ostatnio w serialu nie było wiele – wątki romantyczne. Produkcja stacji CW to wciąż serial młodzieżowy i być może na początku szykowanie się na randkę głównego bohatera było urocze, ale z każdą kolejną sceną wątek ten wypadał coraz gorzej. Mocno pomogła w tym Iris West, której błyskotliwe zdanie: „That’s great. Linda seems great and you’re great, so great!” dosłownie rozwaliło system. Z jednej strony nie dziwię się scenarzystom, bo naprawdę trudno jest pisać dla tak słabej postaci błyskotliwe dialogi. Jednocześnie wydaje się, że Iris za wzór wzięła sobie Laurel z 1. i 2. sezonu „Arrow”. Irytuje tak samo, a może nawet bardziej. Czytaj również: „The Flash”, „Impersonalni” i „Marvel’s Agent Carter” lepiej niż przed tygodniem – wyniki ogladalności Osobiście cieszy mnie, że „The Flash” w swoim debiutanckim sezonie ma w sobie więcej ciągłości niż „Arrow”. Główny bohater nie skreśla kolejnych nazwisk ze swojego notatnika, a metaludzie, którzy przewijają się w odcinkach, wprowadzają do serialu całkiem ciekawe historie. Produkcja CW wciąż daje radę też w przypadku efektów specjalnych. Latający po niebie Firestorm prezentuje się świetnie. Widać, że producenci nie oszczędzają na efektach specjalnych - i bardzo dobrze. Oby tylko w kolejnych odcinkach scenarzyści ograniczyli romantyczne wątki do minimum, gdyż w obecnej formie kompletnie osłabiają one odbiór odcinka. Ileż można oglądać zazdrosną Iris?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj