„The Last Man on Earth”: sezon 1, odcinek 12 – recenzja
Ma na imię Tandy Miller, nie jest już prezydentem Stanów Zjednoczonych i właśnie spróbował swoich sił w uprawie roli. Jest nieźle, ale nie widać, żeby na finiszu 1. sezonu "The Last Man on Earth" zmierzał do konkretnego zakończenia.
Ma na imię Tandy Miller, nie jest już prezydentem Stanów Zjednoczonych i właśnie spróbował swoich sił w uprawie roli. Jest nieźle, ale nie widać, żeby na finiszu 1. sezonu "The Last Man on Earth" zmierzał do konkretnego zakończenia.
„The Tandyman Can” w całości skupia się na motywie, który znamy choćby z podstawówki. W grupie pojawia się nowa osoba, a reszta robi wszystko, żeby jej zaimponować. Historia zaprezentowana jest w stylistyce, do której "The Last Man on Earth" zdążył już przyzwyczaić – mało subtelnej i wesoło przerysowanej. Karykaturą jest zresztą sam nowy Phil Miller, wszechstronnie uzdolniony, chodzący ideał. Panie bezceremonialnie szukają więc sposobu, aby zaciągnąć go do łóżka, a Tandy (jak przechrzczono głównego bohatera) usilnie stara się zaznaczyć swoją pozycję i wraca do patologicznego kłamania.
Humor opiera się tutaj głównie na konsekwentnym ośmieszaniu się, co w efekcie jest mało satysfakcjonujące. Obok kilku udanych scen – takich jak „funkowe” ściąganie koszulki czy żart z politycznej poprawności – reszta wypada raczej przeciętnie. Jest nieźle, zęby nie zgrzytają, ale wybuchów śmiechu nie ma co oczekiwać.
[video-browser playlist="688968" suggest=""]
Ostatecznie to Carol wygrywa wyścig o względy Phila, który zresztą wyraźnie okazuje jej wzajemność. Oby w taki sposób udało się zamknąć ten wątek, ponieważ to już naprawdę potrafi znudzić, iż jedynym motywem działania bohaterów jest zaspokajanie seksualnych potrzeb. Poprzedni odcinek sugeruje jednak, że Tandy może być zazdrosny o Carol, co z kolei spowoduje, że historia niepotrzebnie zatoczy błędne koło.
Może więc Tandy i Todd faktycznie wprowadzą w życie plan zabicia Phila? To byłoby coś świeżego, ale nawet jeśli do tego nie dojdzie, to Will Forte i Mel Rodriguez świetnie wypadają we wspólnych scenach. Im ich więcej, tym lepiej. Ich nowa relacja, która rodzi się rykoszetem po rozstaniu Todda z Melissą, to na pewno jeden z pozytywnych aspektów przybycia Phila.
Czytaj również: „Hawaii 5-0″, „Grimm”, „Brooklyn 9-9″ – weekendowe wyniki oglądalności
„The Last Man on Earth” znalazł się w zwodniczym miejscu – nie ma go za co specjalnie krytykować, nie ma też za co chwalić. Przeciętność to jednak najgorsza choroba wśród seriali, oby więc finał zostawił po sobie pozytywne wrażenie, inaczej szybko o tej produkcji zapomnimy.
Poznaj recenzenta
Piotr WosikDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat