Unknown 9: Awakening - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 17 października 2024Unknown 9: Awakening jest jak podróż do ery PlayStation 3. Taka "wycieczka" jest miejscami przyjemna i nostalgiczna, a miejscami nieco męcząca.
Unknown 9: Awakening jest jak podróż do ery PlayStation 3. Taka "wycieczka" jest miejscami przyjemna i nostalgiczna, a miejscami nieco męcząca.
Po zapoznaniu się z przedpremierowymi materiałami z Unknown 9: Awakening można mieć poważne problemy ze zrozumieniem, czym tak naprawdę jest ten tytuł. Z jednej strony słyszymy o ambitnych planach wydawcy, które zakładają stworzenie wielkiego uniwersum, obejmującego między innymi komiks i powieść. Z drugiej zaś zwiastuny czy nagrania z rozgrywki udowadniają, że tytuł ten wygląda raczej... średnio zachęcająco. Jak więc ostatecznie wyszło?
W grze stworzonej przez zespół Reflector Entertainment śledzimy losy Haroony (w tej roli Anya Chalotra), młodej Kwestorki zdolnej do czerpania mocy z alternatywnego wymiaru, znanego jako Uskok. Jej wyjątkowe zdolności sprawiają, że staje się obiektem zainteresowania grupy Dominujących, na czele z Vincentem Lichterem, który szczególnie zachodzi protagonistce za skórę. Bohaterka wyrusza w podróż, która zabierze ją w różne zakątki świata, by pokrzyżować szyki antagonistów i zemścić się za doznane krzywdy.
Spokojnie, zaraz się rozkręci
Dużym problemem tej gry jest fakt, że przez pierwszą godzinę... nie wiemy kompletnie nic, a twórcy nie bardzo starają się, by jakoś zachęcić nas do historii. Na lewo i prawo rzucane są pojęcia, które nie są wyjaśniane. Wszystkie tajemnice odkrywamy stopniowo i raczej w nieśpiesznym tempie, co może odrzucić tych mniej cierpliwych graczy. Nie pomaga to, że sama zabawa na początku jest mało rozbudowana.
Unknown 9: Awakening zyskuje jednak z czasem. Gdy przebrniemy przez mniej więcej pierwsze 2-3 godziny, zaczyna robić się ciekawiej, zarówno na płaszczyźnie narracyjnej, jak i gameplayowej. Poznajemy znaczenie niektórych terminów, dowiadujemy się więcej na temat napotkanych postaci, a Haroona uczy się nowych sztuczek, które pozwalają radzić sobie z wrogami nie tylko skuteczniej, ale też z większą finezją.
Dzieło autorstwa Reflector Entertainment jest typowym przedstawicielem gatunku przygodowych gier akcji. To właśnie na te dwa elementy — akcję oraz przygodę — postawiono największy nacisk. Wraz z Harooną trafiamy do kolejnych, bardzo liniowych lokacji (rozwidlenia są rzadkie i prowadzą tylko do ukrytych znajdziek czy punktów umiejętności), w których mamy okazję biegać, wspinać się, a także walczyć z wrogami. Pod względem konstrukcji poziomów przypomina to Uncharted, ale nie czwartą część, w której pojawiały się spore, otwarte przestrzenie, a oryginalną trylogię. Jedyną poważniejszą różnicą jest mniejsza liczba środowiskowych zagadek i zmiana w "killroomach". Tutaj z wrogami rozprawiamy się nie za pomocą broni palnej, a korzystając z pięści i mocy bohaterki.
Reakcja łańcuchowa
Mechanika skradania i działań z ukrycia jest zaskakująco przyjemna, mimo że sztuczna inteligencja, delikatnie mówiąc, nie powala. Protagonistka może nie tylko odwracać uwagę przeciwników i po cichu ich zdejmować, ale też przejmować nad nimi kontrolę. Nic nie stoi na przeszkodzie, by w ten sposób bezpiecznie wyłączyć alarmy, uruchamiać pułapki lub też zwrócić wrogów przeciwko sobie. Z czasem umiejętność ta jest rozwijana i możemy tworzyć spektakularne kombinacje: na przykład zgromadzić oponentów w jednym miejscu, zdetonować butlę z gazem, a niedobitków dobić wnikając w ciało snajpera. Eksperymentowanie z tym na różne sposoby dało mi naprawdę sporo frajdy.
Unknown 9 nie jest jedną z tych produkcji, w których wykrycie przez przeciwników kończy się porażką. Teoretycznie powinno być to zaletą, jednak w tym przypadku nie jestem przekonany, czy faktycznie działa to na korzyść gry. System walki wręcz jest bowiem nie tylko szalenie prosty, ale też toporny. Niby mamy do dyspozycji kilka ciosów, blok czy uniki, ale o łączeniu tego w płynne, widowiskowe kombinacje możecie zapomnieć. Gdy tylko mogłem, to działałem po cichu, bo było to po prostu przyjemniejsze i znacznie bardziej satysfakcjonujące. Niestety twórcy zdecydowali się, że w pewnych momentach będzie to niemożliwe i trzeba będzie wdać się w bezpośrednie konflikty...
Ci przeklęci bossowie...
Wychodzę z założenia, że starcia z bossami powinny być wisienką na torcie. Fragmentami, które są wymagające, ale przy tym szalenie efektowne i dostarczające mnóstwo endorfin. W tym przypadku wygląda to zupełnie inaczej. Podczas gdy przez zdecydowaną większość czasu zabawy możemy skradać się i kombinować na różne sposoby, to w potyczkach z bossami jesteśmy zdani tylko na walkę wręcz, będącą w moim odczuciu najsłabszym elementem Unknown 9. Jest to szalenie frustrujące. Co gorsza, twórcy uznali, że warto dać bossom absurdalnie długie paski życia, przez co te segmenty są strasznie wydłużone i monotonne.
Oprawa Unknown 9: Awakening jest pełna kontrastów. Z jednej strony co jakiś czas trafiamy do naprawdę ładnych lokacji, w których aż chce się zatrzymać na moment i popodziwiać okolice. Z drugiej zaś modele postaci, a zwłaszcza ich twarze, wyglądają gorzej niż w niektórych produkcjach sprzed dobrych kilku lat. Spodziewajcie się doznań raczej porównywalnych z innymi produkcjami z segmentu AA, takimi jak na przykład Banishers: Ghosts of New Eden, a nie z największymi i najpiękniejszymi blockbusterami. Nie uniknięto też błędów, ale na szczęście nie natrafiłem na nic, co szczególnie komplikowałoby zabawę. Raz Luther, jeden z kompanów Haroony, z jakiegoś powodu zaczął poruszać się moonwalkiem, a głównej bohaterce zdarzyło się na moment zablokować gdzieś między teksturami, jednak trwało to może 2-3 sekundy.
Bardziej niż sporadyczne bugi rozczarował mnie brak trybu wydajności, który umożliwiałby zabawę w 60 klatkach na sekundę na konsoli. Liczę, że taka opcja pojawi się jakiś czas po premierze w ramach aktualizacji. Choć w 30 FPS jak najbardziej da się grać z uwagi na dużą dawkę skradania i stosunkowo niewiele dynamicznych scen. Chciałbym jednak, by te 60 klatek było już standardem. Szczególnie przy takiej jakości grafiki.
Unknown 9: Awakening to miły średniak. Choć wad i problemów technicznych nie brakuje, to tytuł ten ma w sobie coś, by przyciągnąć do ekranu na około 12-15 godzin, które trzeba poświęcić na dotarcie do końca. Przypomina nieco tytuły z ery PlayStation 3 – ogrywanie ich po latach też może sprawić przyjemność. O ile oczywiście będziecie w stanie przymknąć oko na niedociągnięcia.
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1946, kończy 78 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1978, kończy 46 lat