W imię ojców - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 9 września 2024W imię ojców to kolejny kryminał Tomasza Duszyńskiego, w którym ucieka on od konwencji retro na rzecz współczesności. I muszę przyznać, że autor ponownie daje radę!
W imię ojców to kolejny kryminał Tomasza Duszyńskiego, w którym ucieka on od konwencji retro na rzecz współczesności. I muszę przyznać, że autor ponownie daje radę!
Kryminały czytam głównie polskie. W myśl zasady: cudze chwalicie… Uważam, że nasi rodacy nie tylko w kryminalną literaturę potrafią na równi, co koledzy z Zachodu, ale wręcz radzą sobie z nią lepiej. A może to odbiór jest bardziej subiektywny, pełniejszy, filtrowany przez obycie z rodzimą kulturą, znajomością realiów i mentalności? W przypadku prozy polskiej łatwiej jest ocenić, jak autor wpasował się w świat, w którym buduje opowieść, dostrzec (bądź nie) jego autentyzm. W przypadku pisarza z zewnątrz, z zachodu Europy, ze Skandynawii czy zza oceanu, w znakomitej większości należy większość scenografii i tła świata przedstawionego brać na wiarę, bez oparcia we własnych doświadczeniach.
Tomasz Duszyński trafił więc na listę (nie tak znów długą) moich ulubionych rodzimych twórców prozy kryminalnej – obok Wojciecha Chmielarza czy Roberta Małeckiego. Stało się to już wcześniej, za sprawą kryminałów retro. Jednak należy zauważyć, że te pierwsze próby „współczesne” także sytuują wysoko jego rankingową pozycję.
Historia przedstawiona w Małomiasteczkowym, pierwszej „współczesnej” powieści kryminalnej Duszyńskiego, mocno kojarzyła mi się z prozą Chmielarza, ale i z pewnymi wątkami podejmowanymi w nowelistyce Łukasza Orbitowskiego. Oparta była na banalnie wręcz prostym schemacie – nierozwiązanej zbrodni sprzed lat, która niespodziewanie zaczęła rezonować na współczesnych. Ale też była swoistą opowieścią o tym, że przemijamy i nie da się, mimo szczerych chęci, wrócić do tego, jacy byliśmy. Ani do tego, co nas kiedyś łączyło z naszymi wtedy najbliższymi przyjaciółmi.
Małomiasteczkowy to również pierwszy wspólny występ Konrada Cicheckiego i Anny Rzeckiej. Zgrabnie sportretowani, mocno uwikłani w same zdarzenia – te przed laty oraz obecne – stanowią potwierdzenie tak obowiązkowej w kryminałach zasady, że najlepiej grać duetem. Zwłaszcza parą mieszaną płciowo, co z jednej strony odhacza nam wręcz obowiązkowy parytet, ale też pozwala zaskarbić sobie przychylność czytelniczą z różnych stron. Zestawianie duetu damsko-męskiego daje samemu pisarzowi wiele możliwości. Pozwala pokazać rozleglejsze spektrum emocji, ująć sprawę w perspektywę odmiennych spojrzeń. Bo nie oszukujmy się, kobiety i mężczyźni patrzą na świat inaczej. Inaczej go widzą, odczuwają. I konfrontacja takiego odmiennego spojrzenia może być nie tylko inspirująca dla samych śledczych, ale i bardziej intrygująca dla czytelnika. Poza tym – jak wykorzystał to Duszyński, Robert Małecki czy też Julia Łapińska – w kolejnych tomach można udostępnić więcej literackiej przestrzeni raz jednemu, raz drugiemu z bohaterów.
W Małomiasteczkowym głównym rozgrywającym był bez wątpienia Konrad. W książce W imię ojców pałeczkę zdaje się przejmować Anna. To jej postać zostaje tutaj uwypuklona, to jej rodzinne perypetie, jej emocjonalny kocioł wysuwa się na pierwszy plan. To jej tym razem daje zabłysnąć autor. Towarzysz oczywiście jest obecny, ale nieco na drugim planie (tak jak ona nie była zmarginalizowana w poprzedniej części). I to zasługuje na pochwałę. Zgrabne zagranie warsztatowe, pozwalające skupić się na każdej z głównych postaci, bez przesadnego rozciągania historii o nadmierną mnogość wątków pobocznych. Rozciągnięte, rozplanowane na serię, wybrzmiewają odpowiednio słyszalnie, ale nie przytłaczają przesadną obyczajową warstwą, mogącą nieco przesłonić motyw kryminalny.
W książce W imieniu ojców autor znów sięga po sprawdzony schemat – niewyjaśniona i makabryczna historia morderstwa sprzed lat kładzie się cieniem na współczesność. Pojawił się naśladowca? A może morderca z „kiedyś” powrócił, by znów – w swoim mniemaniu słusznie – karać za domniemane bądź prawdziwe grzechy? I co stało się ze śledczym, który próbował rozwikłać tamtą zbrodnię, zanim niespodziewanie zniknął?
Po raz kolejny więc nasz duet śledczych stanie przed niełatwym zadaniem odkrycia wszystkich niuansów tej złożonej sprawy. W dodatku w nieco nieoficjalnej roli śledczych wspomagających, półoficjalnych współpracowników, na swego rodzaju „gościnnych występach”.
I – jak to było w części pierwszej, a także w bardzo energetycznym thrillerze Diabeł Roberta Ziębińskiego – mała mieścina zacznie odsłaniać swoje sekrety, układy i zależności, powiązane z dawnymi służbami mundurowymi, ale też dużymi pieniędzmi, niekoniecznie zdobywanymi legalnie i uczciwie. Jak to w prawdziwym świecie – ludzie posiadający znaczne fortuny, mają mniej skrupułów i mniejsze opory, by za wszelką cenę chronić to, co zdobyli. A małe miasteczka wcale nie są wolne od ogromu tajemnic, sekretów i brzydkich, wstydliwych wspomnień. Duszyński we wprawny sposób – rękami swoich bohaterów – odgrzebuje prawdę, która wcale nie chce być ujawniona, która wcale też nie okaże się tak zero-jedynkowa. Fakty pozornie zupełnie ze sobą niezwiązane mogą okazać się ściśle skorelowane, a pozornie niezależne sprawy zaskakująco się ze sobą zwiążą… Całość ma solidną obyczajową podbudowę, która ani przez moment nie lekceważy i nie spycha na dalszy plan zawiłości w życiorysach głównych postaci.
Finalnie wszystko się wyjaśni. Tajemnice – i te sprzed lat, i te całkiem świeże – zostaną odkryte. Zagadki rozwiązane, winy obnażone – ukazane światu w całej okazałości. Na ostatnich stronach, dosłownie w ostatnich zdaniach, zaserwuje autor wisienkę na torcie, swoistą, wyjątkową puentę, dopinającą wszystkie elementy, zamykającą ostatecznie całość historii. Robił tak niejednokrotnie – w znakomity sposób – Wojciech Chmielarz (choćby w majstersztyku, jakim były ostatnie zdania Żmijowiska czy Rany). Tym razem zagrał taką kartą Tomek Duszyński. I wyszło świetnie.
Da się, owszem, czytać W imię ojców niezależnie od Małomiasteczkowego. Jednak zdecydowanie lepiej zacząć od początku. Całość, jak na serię przystało, ogniskuje się nie tylko na kryminalnym śledztwie, ale też na czołowych postaciach. I tutaj nieznajomość poprzedniej części może dawać się we znaki. Czemu czytać tylko jeden świetny kryminał, jeśli można aż dwa?
Poznaj recenzenta
Mariusz WojteczekKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1960, kończy 64 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1967, kończy 57 lat