Wirus demokracji, sezon 1 – recenzja audiobooka
Data premiery w Polsce: 14 marca 2018Koncepcja częściowych audiobooków wydawanych niczym serial ma dla mnie urok nowości, dlatego z zainteresowaniem, ale i z pewną dozą niepewności sięgnąłem po audiobooka Wirus demokracji. Spójrzmy więc, o co chodzi w tej nowości.
Koncepcja częściowych audiobooków wydawanych niczym serial ma dla mnie urok nowości, dlatego z zainteresowaniem, ale i z pewną dozą niepewności sięgnąłem po audiobooka Wirus demokracji. Spójrzmy więc, o co chodzi w tej nowości.
Słowem wstępu nieco o samym audiobooku. Wirus demokracji - sezon 1 to obecnie dziesięcioczęściowe dzieło, stworzone przez Rafał Babraj, a czytane przez doświadczonego Jacek Rozenek. Każda z części tegoż audiobookowego serialu ma około godziny długości, cały sezon więc to ponad 10 godzin słuchowiska. Jak zawsze też w przypadku audiobooka czytanego przez Rozenka, nie można być niezadowolonym z lektora. Dzięki jego umiejętnościom, nie wkrada się w słuchowisko monotonia, w odpowiednich momentach potrafi również zbudować oraz utrzymać napięcie. Bez wątpienia Rozenek jest ogromnym atutem tej historii – bo sposób jej przedstawienia jest naprawdę świetny.
No, ale przecież lektor to dopiero połowa sukcesu, bo z pustego i Salomon nie naleje, więc sama opowieść musi być ciekawa. Na szczęście autor poradził sobie z zadaniem doskonale – Wirus demokracji wciąga od pierwszego odcinka i nie odpuszcza! Zdarzają się faktycznie nieco nudniejsze elementy, niemniej jednak w całokształcie, opowiadana historia jest intrygująca i dobrze skonstruowana, balansująca gdzieś między thrillerem politycznym a powieścią szpiegowską. Dość ważną kwestią jest też budowa historii – została ona od początku przygotowana do publikowania w odcinkach. Świadczą o tym choćby dobrze umiejscowione (z punktu widzenia odcinków „serialu”) cliffhangery. Na uwagę zasługuje również fakt, że każda część historii, każdy „odcinek” audiobooka jest częścią głównej fabuły, ale ma też swój własny rytm – początek, rozwinięcie i zazwyczaj satysfakcjonujące zakończenie. Tym samym Wirus demokracji nie jest po prostu pociętą na części opowieścią, czego się obawiałem!
O samej fabule słów kilka: mamy tajemniczą chorobę, tajemniczego wirusa, który sprawia (między innymi), że ludzie stają się agresywni i nieprzewidywalni. Na Polaków pada blady strach – zresztą nie tylko na nich, bo gdy sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli, reszta Europy będzie musiała coś zrobić. Służby bezradnie rozkładają ręce, ale bardzo szybko okazuje się, że powstanie wirusa nie jest dziełem przypadku! Ktoś stoi za tymi działaniami, ktoś chce w ten sposób kontrolować tytułową demokracje. Na trop spisku wpada dziennikarz Jakub Kozłowski oraz haker imieniem Nikodem (później wraz z dziewczyną). Szybko okazuje się, że nie tylko oni widzą drugie dno sprawy, a w podziemiu działa już ruch oporu! Czy uda im się powstrzymać rozwój wirusa? Do tego śmierć, nadzieja na niemożliwe, spiski, zamachy – polityczny thriller pełną gębą! Historia miłosna jest nieco sztampowa, ale nie przeszkadza to w ogóle, bo na szczęście autor potrafił zrobić z niej dodatek, nie zaś rdzeń historii.
Pod koniec mogę przyznać, ze do recenzji serialu podchodziłem sceptycznie. Spodziewałem się pociętej na kawałki historii, podzielonej na kawałki tylko ze względów marketingowych. Okazuje się jednak, że dostałem coś zupełnie innego. Dla wielbicieli seriali i audiobooków będzie to nowość, ale bardzo przyjemna! Pierwszy sezon Wirusa demokracji jest naprawdę godny polecenia jako przyjemny przedstawiciel swego gatunku – czekam na sezon drugi!
Źródło: fot. Storytel
Poznaj recenzenta
Michał TalaśkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat