Wolverine i X-Meni #02: Szkoła przetrwania – recenzja
Data premiery w Polsce: 17 lutego 2016Drugi album z serii Wolverine i X-Men łączy przeszłość szponiastego mutanta z jego obecną funkcją mentora. A do kompletu dinozaury, roboty, rewolwerowcy i jaskiniowcy.
Drugi album z serii Wolverine i X-Men łączy przeszłość szponiastego mutanta z jego obecną funkcją mentora. A do kompletu dinozaury, roboty, rewolwerowcy i jaskiniowcy.
Otwierający serię Wolverine i X-Men album Wolverine and the X-Men vol. 5 był pozycją bardzo przeciętną, by nie powiedzieć słabą. W pewnym momencie pojawiła się na stronie wydawcy informacja, że cykl nie będzie kontynuowany. W końcu jednak doczekaliśmy się wydania Wolverine i X-Meni #02: Szkoła przetrwania, chociaż nie jest pewne, czy powinniśmy się z tego faktu cieszyć. Na pewno powodem do tego nie są rysunki Ramona Pereza, które przy odrobinie dobrej woli można określić co najwyżej mianem przyzwoitego rzemiosła.
O czym więc opowiada Szkoła przetrwania? Po wcześniejszych wydarzeniach Wolverine postanawia zabrać niepokornych, nastoletnich mutantów na wyprawę do Savege Landu – tropikalnej krainy pełnej dinozaurów ukrytej na Antarktydzie (sic!). Mają się tam nauczyć współpracy i wykorzystania własnych predyspozycji, nad czym ma czuwać (z ukrycia) szponiasty profesor. W pewnym momencie pojawia się jego przyrodni brat, co staje się powodem komplikacji, a także pretekstem do retrospekcji i nawału różnych istot pragnących zgładzić młodych mutantów.
Fabuła albumu zapewne przemówi do wielbicieli survivalowych klimatów, aczkolwiek poskąpiono jej wewnętrznej logiki. Ani motywacja Psa Logana nie jest klarowna (a raczej tak pokrętnie naiwna, że szkoda na nią słów), ani tania psychologia stosowana przez Wolverine’a w stosunku do wychowanków nie satysfakcjonuje. Paradoksalnie to jednak jest ciut lepsza historia od Cyrku przybyłego do miasta. Przynajmniej podjęto próbę zarysowania problemów postaci (jak błahe i pretekstowe by one nie były) oraz stworzenia osi fabularnej. Najlepsze i tak są jednak materiały dodatkowe, co mówi samo za siebie…
To niestety doskonały przykład współcześnie powstających komiksów superbohaterskich, których scenariusze na siłę są wtłaczane w ramy większej całości. By w pełni zrozumieć fabułę i wszystkie niuanse (chociaż to nieco zbyt wyszukane słowo na to, co serwuje nam seria Marvel NOW!), konieczna jest znajomość także innych albumów, nie tylko tych zawartych w serii. Bez wątpienia dla fanów to rozwiązanie pozwalające na doszukiwanie się różnych smaczków i nawiązań, ale jako przygodny czytelnik tęsknię za historiami, które można było rozpatrywać jako zamknięte całości, a nie kolejne odcinki niekończącego się serialu, do którego klucz wcale nie jest oczywisty.
Scenarzysta Jason Aaron potrafi tworzyć dobre, dojrzałe i mocne historie. Kto czytał Scalped Vol. 1: Indian Country, Men of Wrath czy Southern Bastards: Here Was a Man, jest tego w pełni świadomy. Niestety jego próby zmierzenia się z bardziej rozrywkową – i chyba w założeniach młodzieżową – historią wypadają bardzo blado. Otwartym pozostaje pytanie, czy nie odnajduje się w tej konwencji, czy też odgórnie narzucone ramy blokują jego inwencję.
Zdjęcie główne: Egmont / Ramon Perez i Laura Martin
Audiobooki w streamingu bez ograniczeń! Wybieraj spośród tysięcy tytułów!
Poznaj recenzenta
Tymoteusz WronkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat