Bezwład: przeczytaj fragment thrillera o katastrofie lotniczej
Bezwład to nowa propozycja Rebisu dla fanów thrillerów. Przeczytajcie fragment powieści Jessiki Barry.
Bezwład to nowa propozycja Rebisu dla fanów thrillerów. Przeczytajcie fragment powieści Jessiki Barry.
Allison
Ściągam buty i ostrożnie wsuwam palce do jeziora. Woda jest zimna, ale tego właśnie mi trzeba.
Zdejmuję ubranie i rzucam je na brzeg. Wiatr targa włoski na moim karku, udach i łydkach. Dziwnie stać tak nago na dworze. Zakrywam piersi, nagle skrępowana.
Brodzę między wysoką trzciną, czuję, jak mnie łaskocze, a potem biorę głęboki wdech i nurkuję.
Jest tak zimno, że zapiera mi dech w piersiach. Wypływam na powierzchnię, krztusząc się i oddychając nierówno, aż w końcu ciało przyzwyczaja się do temperatury. Zanurzam głowę i próbuję przeczesać włosy palcami, ale utykają w kołtunach. Mimo to dobrze jest być w wodzie. Odchylam głowę do tyłu i chowam się pod powierzchnię.
Filiżanki grzechotały cicho o spodki, gdy pokojówka stawiała je na stole.
– Słodzisz? – spytała Amanda, ale już wsypywała mi cukier do filiżanki i mieszała małą srebrną łyżeczką.
– Tak, poproszę.
Upiłam łyk i zdusiłam obrzydzenie. Kawa była słaba i nieznośnie słodka. Nigdy takiej nie piłam. Przypomniałam sobie ekspres do kawy w kuchni mojej matki. Całe łyżki stołowe mielonej kawy wsypywane do filtra, kapanie kawy z maszyny, jej aromat w powietrzu. Upijam kolejny łyk i odstawiam filiżankę na spodek. Przyzwyczaję się do tego smaku. Tak jak do wszystkiego.
– Jak tam plany ślubne? – spytała, po czym, nie czekając na odpowiedź, sięgnęła po oprawiony w skórę kalendarz. – Rozmawiałam z ludźmi z Torrey Pines – oświadczyła, kartkując go. – Mają wolny termin siedemnastego, więc powiedziałam im, żeby go dla nas zarezerwowali. – Posłała nam promienny uśmiech. – Oczywiście to wasza decyzja. Nie chcę się w nic wtrącać.
Poczułam narastającą panikę. W ogóle nie rozmawialiśmy jeszcze z Benem o miejscu. Właściwie to o niczym jeszcze nie rozmawialiśmy poza czczym fantazjowaniem o tym, żeby uciec na tropikalną wyspę. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę z mojej naiwności. Ten ślub będzie należał do Amandy. Wierzyć mi się nie chciało, że mogłam się łudzić, iż będzie inaczej.
– To na pewno idealny wybór, mamo. – Ben podchwycił moje spojrzenie i puścił do mnie oko, a ja poczułam, że nerwy ustępują. Ślub nie jest taki ważny. Niech Amanda go sobie planuje, co mnie to obchodzi. Ja mam jego.
Wszedł David z gazetą pod pachą i siadł do stołu.
– Przepraszam za spóźnienie. – Upił łyk kawy z filiżanki, którą podała mu Amanda, i zmarszczył czoło. – Dlaczego, do cholery, nikt w tym domu nie potrafi zaparzyć porządnej kawy?
– Właśnie planujemy ślub – odezwała się Amanda. – Zdecydowaliśmy się na Torrey Pines.
– Świetnie – odpowiedział David, w ogóle jej nie słuchając. – Ben, pozwól na słówko.
Patrzyłyśmy z Amandą, jak wychodzą z pokoju, po czym uśmiechnęłyśmy się do siebie uprzejmie.
– Myślałaś już o sukni? W Sabre Springs jest fantastyczna kobieta, która projektuje niesamowite wprost suknie…
Słyszałam ich głosy w pokoju obok. Amanda cały czas mówiła. Padały nazwy najlepszych kwiaciarń, najlepszego cateringu i doradców planujących śluby. Kiwałam głową, praktycznie jej nie słuchając. Głosy w pokoju obok stawały się głośniejsze, już sobie odpuścili intonację opadającą. To była kłótnia. Usiłowałam wychwycić jakieś słowa, ale ginęły między sklepieniem a grubymi ścianami domu. Zgodziłam się na żeberka jagnięce jako danie główne i potwierdziłam, że figi owinięte w prosciutto będą idealną przystawką. Rozległ się huk pięści uderzającej w stół i obie podskoczyłyśmy.
Drzwi się otworzyły. Z pokoju wyszedł Ben i usiadł obok nas. Widziałam malutkie krople potu tuż pod jego włosami. Drgał mu mięsień szczęki. Jego ojciec nie przyszedł.
– A więc? – zagaił Ben, uśmiechając się nieszczerze. – Zaplanowałyście już cały ślub, gdy mnie nie było?
– Prawie! – zaszczebiotała Amanda. – Allison będzie taką piękną panną młodą, prawda?
Ben ujął moją rękę.
– O tak. – Jego lepka od potu dłoń zacisnęła się nieco za mocno na moich palcach. – Będzie olśniewająca.
W drodze do domu próbowałam podpytać go o tę rozmowę z ojcem, ale zbył mnie.
– To nic takiego – rzucił, muskając mój policzek kciukiem. – Takie tam rodzinne sprawy.
Ale widziałam, że znów mu drgnął mięsień szczęki.
Zadrapania na całym ciele pieką. Trę, żeby zmyć jakoś brud z ramion, goleni i spomiędzy palców. Szoruję skórę dłonią, drapię resztkami paznokci, ale brud nie chce zejść. Przydałoby się mydło albo ciepły prysznic, a najlepiej jedno i drugie. W końcu się poddaję. Znikam pod wodą, otwieram oczy i widzę błotnistą zieleń. Nade mną słaby blask promieni słonecznych.
Myślę o tych długich godzinach, gdy robiłam się na bóstwo. Manicure, pedicure, ścinanie, suszenie, laserowe usuwanie włosów, zabiegi odmładzające. Folie, parówki i detoksy sokami. Chciałam, żeby się mną zachwycano, podziwiano mnie i rozpieszczano – niczym małego kota albo błyskotkę na sklepowej wystawie. Chciałam, żeby wszyscy na mnie patrzyli, i zwykle rzeczywiście patrzyli. Czasem nawet za dużo.
A teraz jestem brudna, pokryta ukąszeniami, zadrapaniami i ranami. Nie do poznania. Czuję się tak, jakbym zrzucała kolejną warstwę skóry. Jakby pod nią ukazywało się nowe ciało. Będę nową osobą. Kimś zupełnie innym.
Patrzę w niebo na płynące nade mną chmury. Świat jest taki duży, że niemal potrafię zapomnieć o tym, dlaczego tu wylądowałam – o chwili, która strzaskała mój idealny, zamknięty w szkle świat i pchnęła mnie na stos ostrych odłamków.
Niemal, a jednak nie do końca.
Źródło: Rebis / fot. Rebis
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat