Królestwo Jo Nesbø: przeczytaj fragment w dniu premiery
Królestwo to najnowszy thriller autorstwa Jo Nesbø. Mamy dla was do przeczytania początek tej powieści.
Królestwo to najnowszy thriller autorstwa Jo Nesbø. Mamy dla was do przeczytania początek tej powieści.
Postawiłem dzbanek na płycie, włączyłem kuchenkę i przeszedłem parę kroków do drzwi prowadzących do jednego z dwóch pokoi obejmujących kuchnię jak sandwicz. Ten od zachodu pełnił funkcję jadalni, zamykanej zimą, odgrywała bowiem rolę buforu chroniącego przed zachodnimi wiatrami, dlatego w zimowych miesiącach wszystkie posiłki jadaliśmy w kuchni. Od wschodniej strony znajdował się pokój dzienny z regałami na książki, telewizorem i własnym piecykiem. Od południa tata pozwolił sobie na jedyną w tym domu ekstrawagancję, a mianowicie przeszkloną werandę, którą nazywał porch, a mama „ogrodem zimowym”, choć oczywiście zimą ten ogród był zamknięty i starannie zabarykadowany okiennicami. Latem jednak tata przesiadywał tam, ssąc swój snus marki Berry i wypijając jednego albo dwa budweisery – to również była ekstrawagancja. Po blade amerykańskie piwo musiał jeździć aż do miasta, natomiast srebrne puszki z porcjowanym snusem Berry przysyłał mu zza wielkiej wody amerykański krewniak. Tata wcześnie mi wyjaśnił, że w odróżnieniu od szwedzkiego gówna amerykański snus poddawany jest procesowi fermentacji, co czuje się w smaku. „Jak burbon”, mawiał tata i twierdził, że Norwegowie kupują szwedzkie gówno, bo nie wiedzą, co dobre. No cóż, ja wiedziałem i kiedy zacząłem zażywać snus, to właśnie marki Berry. Carl i ja mieliśmy zwyczaj liczenia pustych butelek, które tata ustawiał na parapecie. Wiedzieliśmy, że jeśli wypił więcej niż cztery, to nieraz zaczynał płakać, a nikt nie chce oglądać swojego ojca zalanego łzami. Kiedy teraz o tym myślę, dochodzę do wniosku, że może właśnie dlatego sam rzadko wypijałem więcej niż jedno czy dwa piwa. Nie chciałem płakać. Carl upijał się na wesoło, czuł więc mniejszą potrzebę stawiania sobie tego rodzaju granic.
O wszystkim tym myślałem, ale nic nie mówiłem, podczas gdy wdrapywaliśmy się po schodach i gdy pokazywałem Shannon największą sypialnię, którą tata nazywał the master bedroom.
– Fantastyczna – stwierdziła.
Pokazałem jej nową łazienkę, która wcale nie była już nowa, lecz w każdym razie najnowsza w całym domu. Pewnie Shannon by mi nie uwierzyła, gdybym jej opowiedział, że wychowaliśmy się w ogóle bez łazienki. Że myliśmy się na dole w kuchni w wodzie zagrzanej na piecu. Że łazienka pojawiła się dopiero po wypadku. Jeśli Carl napisał prawdę i Shannon pochodziła z Barbadosu, z rodziny, którą stać było na wysłanie jej do college’u w Kanadzie, to oczywiście mogła mieć kłopot z wyobrażeniem sobie dzielenia się burą wodą do mycia z bratem i marznięcia nad miską zimą. W dodatku w sytuacji, gdy paradoksalnie na podwórzu stał cadillac deville, bo porządny samochód zdaniem taty musieliśmy mieć.
Drzwi do naszego dawnego wspólnego pokoju najwyraźniej się wypaczyły. Musiałem mocno szarpnąć klamkę, żeby je otworzyć. Buchnęło na nas powietrze pełne zaduchu i wspomnień, niczym z szafy wypełnionej starymi ubraniami, o których posiadaniu już się zapomniało. Pod dłuższą ścianą stało biurko z dwoma krzesłami ustawionymi jedno obok drugiego. Pod przeciwległą – piętrowe pełnowymiarowe łóżko, przy jego nogach z dziury w podłodze wyłaniała się rura od pieca w kuchni.
– W tym pokoju mieszkaliśmy obaj z Carlem – wyjaśniłem. Shannon ruchem głowy wskazała piętrowe łóżko.
– Który spał na górze?
– Ja – odparłem. – Starszy. – Przeciągnąłem palcem po warstwie kurzu pokrywającej oparcie krzesła. – Dzisiaj się tu przeniosę. Wy możecie zająć dużą sypialnię.
Popatrzyła na mnie z przerażeniem.
– Ależ, drogi Roy, nie chcemy przecież…
Skupiłem się na skierowaniu spojrzenia na jej jedno otwarte oko. Czy to nie dziwne mieć piwne oczy, kiedy ma się rude włosy i cerę jak śnieg?
– Was jest dwoje, a ja jeden, więc to żaden problem, okej? Znów omiotła wzrokiem nasz dawny pokój.
– Dziękuję – powiedziała.
Ruszyłem przodem do pokoju rodziców. Starannie tam wywietrzyłem. Bez względu na to, jak pachną ludzie, nie lubię wdychać ich woni. Z wyjątkiem Carla. Carl pachniał, jeśli nie przyjemnie, to w ł a ś c i w i e. Pachniał mną. Na m i. Kiedy chorował zimą – a chorował zawsze
– schodziłem na dół i kładłem się przy nim. Zawsze pachniał tak, jak powinien, nawet jeśli jego skórę pokrywała warstewka zakrzepłego gorączkowego potu, a z ust czuć było wymiocinami. Zaciągałem się zapachem Carla i trzęsąc się z zimna, wtulałem się w jego rozpalone ciało, wykorzystywałem tracone przez niego ciepło do ogrzania siebie. Gorączka jednego stawała się dla drugiego kaflowym piecem. Kiedy się mieszka tak wysoko w górach, w człowieku odzywa się pragmatyzm.
Shannon podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Do tej pory nie rozpięła płaszcza. Pewnie uważała, że w domu jest chłodno. We wrześ niu. Niezbyt dobre widoki na zimę. Usłyszałem, że Carl tłucze się z walizkami po wąskich schodach.
– Carl mówi, że nie jesteście bogaci – zauważyła. – Ale że wszystko, co stąd widać, należy do ciebie i do niego.
– To prawda. Tylko że to same nieużytki.
– Nieużytki?
– Pola nieuprawne – wyjaśnił Carl, który stanął w drzwiach, zasapany i uśmiechnięty. – Co najwyżej mogą się na nich paść owce i kozy. W górskim gospodarstwie niewiele da się uprawiać. Jak widzisz, nawet lasu tu nie ma. Ale postaramy się zmienić tutejszą skyline, prawda, Roy?
Wolno skinąłem głową. Wolno – tak kiwali głowami dorośli wieśniacy, co obserwowałem, będąc chłopcem; uważałem, że pod ich pomar szczonymi czołami dzieje się tyle skomplikowanych rzeczy, że wyrażenie tego wszystkiego wymaga zbyt wiele czasu i jest może wręcz niemożliwe dla naszego prostego wiejskiego języka. Poza tym zdawało mi się, że ci dorośli, kiwający głowami mężczyźni posiedli zdolność porozumiewania się ze sobą bez słów, bo na jedno powolne skinienie często odpowiadano drugim. A teraz sam zacząłem wolno kiwać głową. Rozumiejąc niewiele więcej niż wtedy.
O wszystko oczywiście mogłem spytać Carla, ale pewnie nie otrzymałbym odpowiedzi, to znaczy owszem, otrzymałbym ich mnóstwo, nie dostałbym jednak tej właściwej. Może zresztą wcale jej nie potrzebowałem. Po prostu cieszyłem się, że Carl znów tu jest, i nie zamierzałem dręczyć go teraz pytaniem, dlaczego, u diabła, wrócił.
Źródło: Dolnośląskie
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat