Kroniki Umierającej Ziemi - przeczytaj początek książki SF o dalekiej przyszłości naszej planety
Mamy dla Was do przeczytania początek Kronik Umierającej Ziemi - omnibusa z całą serią Jacka Vance'a. Miłej lektury.
Mamy dla Was do przeczytania początek Kronik Umierającej Ziemi - omnibusa z całą serią Jacka Vance'a. Miłej lektury.
Opuścił w poprzek korytarzyka panele, które przecięły go na połowy, rozdzielając walczących. Dał człowiekowi i bestii mięsa i miseczki z wodą. Turjan opadł bezwładnie na posadzkę w swojej części.
– Ach – rzekł Mazirian. – Jesteś zmęczony. Czy chciałbyś odpocząć?
Turjan zamknął oczy i milczał. Czas i świat straciły dla niego znaczenie. Jego rzeczywistość wypełniały tylko szary korytarzyk i niekończąca się ucieczka. W nieprzewidywalnych odstępach czasu pojawiało się jedzenie i miał możliwość kilku godzin odpoczynku.
– Pomyśl o błękicie nieba – kusił Mazirian. – O białych gwiazdach, o twoim zamku Miir nad rzeką Derną. Pomyśl o swobodnych wędrówkach wśród łąk.
Mięśnie w kącikach ust Turjana drgnęły.
– Rozważ, że mógłbyś zmiażdżyć tego małego smoka obcasem.
Turjan spojrzał w górę.
– Wolałbym zmiażdżyć twój kark, Mazirianie.
Mazirian pozostał niewzruszony.
– Powiedz mi, jak obdarzasz inteligencją stworzenia, które hodujesz w kadziach. Mów, a będziesz wolny.
Turjan się zaśmiał, a w śmiechu tym słychać było obłęd.
– Powiedzieć ci? A potem? W jednej chwili zabiłbyś mnie, oblewając wrzącym olejem.
Na wąskich ustach Maziriana zagościł złowróżbny grymas.
– Nędzniku, wiem, jak zmusić cię do mówienia! Mówiłbyś, choćbyś usta miał wypchane pakułami, zalane woskiem i zapieczętowane! Jutro wyciągnę z twej ręki nerw i przetrę wzdłuż całej jego długości szorstkim płótnem.
Maleńki Turjan siedział z nogami wyciągniętymi w poprzek korytarzyka, pił wodę i milczał.
– Dziś – oznajmił Mazirian z wyszukaną wrogością – dodam kolejny róg do korytarzyka i zmienię go w pięciokąt.
Turjan uniósł wzrok i spojrzał przez szklane wieko na swego nieprzyjaciela, po czym pociągnął kolejny łyk wody. W pięciokącie będzie miał mniej czasu na uniknięcie szarży potwora i na każdym z zakrętów będzie widział krótszy odcinek korytarzyka.
– Jutro będziesz potrzebował całej swej zręczności – rzekł Mazirian. Przyszło mu do głowy jednak coś jeszcze. Rzucił Turjanowi podejrzliwe spojrzenie. – Nawet tego gotów ci jestem oszczędzić, jeżeli pomożesz mi z innym problemem.
– Cóż cię trapi, rozgorączkowany Magu?
– Obraz pewnej kobiecej istoty nawiedza mój umysł i pragnę ją schwytać. – Na samą myśl o niej w oczach Maziriana pojawiło się pożądanie. – Późnym popołudniem na wielkim czarnym koniu pojawia się na skraju mego ogrodu. Czy znasz ją, Turjanie?
– Nie. – Turjan wypił kolejny łyk wody.
– Ma dość potęgi magicznej, aby oprzeć się Drugiemu Zaklęciu Hipnotycznemu Felojuna – ciągnął Mazirian. – Albo dysponuje jakąś runą ochronną. Gdy zbliżam się do niej, ucieka do lasu.
– I co dalej? – zapytał Turjan, skubiąc mięso, które przyniósł mu Mag.
– Kim może być ta kobieta? – zapytał Mazirian, patrząc wzdłuż swego długiego nosa na maleńkiego więźnia.
– Skąd mogę to wiedzieć?
– Muszę ją pojmać – rzekł z roztargnieniem Mazirian. – Jakich by tu użyć zaklęć?
Turjan podniósł wzrok, choć przez szklane wieko widział Maga bardzo niewyraźnie.
– Uwolnij mnie, Mazirianie, a daję ci słowo Wybranego Hierarchy Maram-Or, że dostarczę ci tę dziewczynę.
– Jak byś się do tego zabrał? – zapytał podejrzliwie Mazirian.
– W pogoni za nią zapuściłbym się w las w moich najlepszych Żywych Butach i z głową pełną zaklęć.
– Nie poszłoby ci lepiej niż mnie – zapewnił Mag. – Zwrócę ci wolność, gdy poznam sekret syntezy twoich stworzeń w kadziach. Sam udam się w pogoń za tą kobietą.
Turjan opuścił głowę, by Mazirian nic przypadkiem nie wyczytał w jego oczach.
– A co ze mną, Mazirianie? – zapytał po chwili.
– Z tobą rozmówię się, gdy wrócę.
– A jeżeli nie wrócisz?
Mazirian pogładził podbródek i się uśmiechnął, odsłaniając drobne białe zęby.
– Smok mógłby pożreć cię już teraz, gdyby nie twój przeklęty sekret.
Mag wspiął się z powrotem po schodach. Północ zastała go w gabinecie, gdzie przeglądał oprawione w skórę księgi i chaotycznie ułożone foliały… Niegdyś znany był tysiąc lub więcej run, zaklęć, inkantacji, klątw i czarów. Obszar pomiędzy Wielkim Motholamem a Ascolais, Ida Kaczyku, Almeria na południu i Kraj Runącego Muru roiły się od czarnoksiężników wszelkiego rodzaju, z których najznamienitszym był Arcynekromanta Phandaal. Phandaal, który sam sformułował setkę zaklęć – choć plotka głosiła, że demony szeptały mu do ucha, gdy kształtował magię. Pontecilla Pobożny, ówczesny władca Wielkiego Motholamu, skazał Phandaala na męki, i straszliwej nocy zabił Arcynekromantę i zakazał czarnoksięstwa w całej krainie. Czarodzieje z Wielkiego Motholamu rozpierzchli się jak robactwo spłoszone jasnym światłem, a wiedza uległa rozproszeniu i zapomnieniu. Teraz, w czasach zmierzchu i ciemnego Słońca, w których puszcza pokryła Ascolais, a białe miasto Kaiin w połowie legło w gruzach, ludzkość znała niewiele więcej niż setkę zaklęć. Spośród nich Mazirian miał dostęp do siedemdziesięciu trzech i stopniowo, podstępem i negocjacjami, zdobywał kolejne.
Mazirian wybrał jedną z ksiąg i z ogromnym wysiłkiem wmusił w swój umysł pięć zaklęć: Wir Phandaala, Drugie Zaklęcie Hipnotyczne Felojuna, Znakomitą Pryzmatyczną Mgłę, Urok Niestrudzonego Odświeżenia i zaklęcie Wszechpotężnej Sfery. To uczyniwszy, Mazirian napił się wina i umościł się na leżance.
Następnego dnia, gdy Słońce wisiało już nisko, Mazirian wybrał się na spacer po ogrodzie. Nie musiał długo czekać. Gdy spulchniał ziemię przy korzeniach swoich księżycowych pelargonii, łagodny szelest i tupnięcie rzekły mu, że pojawił się przedmiot jego pożądania.
Młoda kobieta o przepięknych kształtach siedziała wyprostowana w siodle. Aby jej nie przestraszyć, Mazirian pochylił się powoli, po czym wsunął stopy w Żywe Buty, które następnie zawiązał nad kolanami.
– Hej, dziewczyno! – zawołał, podnosząc głowę. – Znowu przybywasz. Czemu pojawiasz się tu wieczorami? Podziwiać róże? Są tak wyraziście czerwone, gdyż w ich płatkach płynie żywa, czerwona krew. Jeżeli dziś nie uciekniesz, dam ci jedną w podarunku.
Mazirian zerwał różę z drżącego krzewu i ruszył w kierunku dziewczyny, z trudem powstrzymując zrywające się do pędu Żywe Buty. Zrobił zaledwie cztery kroki, gdy kobieta łydkami nakazała swemu wierzchowcowi zanurkować pomiędzy drzewa.
Mazirian zezwolił swoim butom na pełnię życia. Dał w nich potężnego susa, potem kolejnego i kolejnego i już gnał w pogoni.
Tak Mag znalazł się w baśniowym lesie. Ze wszystkich stron wiły się omszałe pnie podtrzymujące liściaste korony. Co jakiś czas przez leśne sklepienie przebijał się promień słoneczny, znaczący darń karminową plamą. W cieniu wyrastały z próchna kwiaty o długich szypułkach i delikatne grzyby. W czasie zamierania Ziemi natura była leniwa i łagodna.
Źródło: Vesper
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat