Kroniki Umierającej Ziemi - przeczytaj początek książki SF o dalekiej przyszłości naszej planety
Mamy dla Was do przeczytania początek Kronik Umierającej Ziemi - omnibusa z całą serią Jacka Vance'a. Miłej lektury.
Mamy dla Was do przeczytania początek Kronik Umierającej Ziemi - omnibusa z całą serią Jacka Vance'a. Miłej lektury.
Niedawno wydane Kroniki Umierającej Ziemi to pierwsze pełne wydanie historii publikowanych przez Jacka Vance’a w latach 1950-1984. Zbiór zawiera opowiadania i minipowieści: Umierająca Ziemia, Oczy nadświata, Saga Cugela oraz Rhialto Wspaniały.
Książka ukazała się w ramach serii Wymiary, w ramach której prezentowana jest zróżnicowana literatura science fiction.
Wydawnictwo Vesper udostępniło fragment Kronik Umierającej Ziemi w przekładzie Jerzego Śmiałka. Znajdziecie go poniżej, pod opisem i okładką książki.
Kroniki Umierającej Ziemi - opis i okładka
Od czasów świetności cywilizacji człowieka upłynęły miliony lat. Ziemia uległa przeobrażeniu, zwierzęta i rośliny wyewoluowały w niezwykłe formy, a większość ludzi opuściła swe dotychczasowe siedziby, by uciec w nieznane przed zbliżającą się i nieodwracalną katastrofą. Słońce gaśnie, planeta nieubłaganie pogrąża się w mroku. W tych ostatnich latach istnienia życia sprawy wielkiej polityki czy dążenie do rozwoju przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. To, co pochłania umysły ostatnich pozostałych na Ziemi ludzi, to chęć godnego doczekania wielkiej katastrofy.
Rozproszeni, żyjący w niewielkich społecznościach na ruinach wielkich miast ludzie nie są już panami świata. Wiedza pradawnych cywilizacji została zapomniana, a gdzieniegdzie napotykanie przejawy jej dawnej potęgi traktowane są, jak magiczne artefakty o nieznanym przeznaczeniu. W zamkniętych, pilnie strzeżonych enklawach mieszkają niedbający o nic poza własnymi interesami potężni magowie, władający czarami, opartymi na skomplikowanych matematycznych wzorcach. Magia i zapomniana technologia zespoliły się w jedno, zwierzęta, a także powstałe dzięki czarom wynaturzone stworzenia, rządzą niepodzielnie na rozległych obszarach Umierającej Ziemi.
Poznając przedziwne rejony Umierającej Ziemi, podążamy śladami maga Maziriana, który wbrew swym zasadom udaje się w pościg za tajemniczą, piękną kobietą nawiedzającą go codziennie w magicznym ogrodzie; Liane’a Wędrowca, który zauroczony pięknem wiedźmy podejmuje wyzwanie odzyskania gobelinu z rąk potwornego pożeracza oczu, Chuna Nieuniknionego. Towarzyszymy Cugelowi, który przyłapany przez potężnego maga na kradzieży wysłany zostaje na misję odzyskania potężnego artefaktu, czy Rialto Wspaniałego, który jako jeden z niewielu czarodziei zdaje się emanować prawdziwą empatią i dobrem.
Kroniki Umierającej Ziemi - fragment książki
I
Mazirian Mag
Mazirian Mag spacerował w głębokim zamyśleniu po swoim ogrodzie. Nad obraną przez niego ścieżką zwisały gałęzie drzew obsypane rozmaitymi odurzającymi owocami, a mijane przezeń kwiaty kłaniały mu się służalczo. Mandragory śledziły kroki jego odzianych w czarne pantofle stóp oczami wyrastającymi cal nad ziemią. Taki był właśnie ogród Maziriana: trzy tarasy pełne dziwnych i cudownych roślin. Niektóre z nich mieniły się jak opal wszystkimi kolorami tęczy, kwiaty innych przypominały ukwiały: fioletowe, liliowe, różowe i żółte. W ogrodzie były drzewa podobne do parasoli z piór, drzewa o przezroczystych pniach przetykanych czerwonymi i żółtymi żyłkami, drzewa z listowiem jakby z metalowej folii: miedzianym, srebrnym, błękitnym jak tantal, lub wykutym z brązu, inne były zielone jak iryd. Tu rosły kwiaty niczym bańki delikatnie wyłaniające się spośród lśniących zielonych liści, tam krzew z tysiącem kwiatów o kształcie fujarek, które cicho wygwizdywały muzykę starożytnej Ziemi opiewającą rubinowoczerwone światło Słońca, wodę sączącą się przez czarnoziem i melodie leniwych wiatrów. Za żywopłotem leśne drzewa tworzyły wysoką ścianę tajemnicy. W dobie zaniku życia na Ziemi nikt nie mógł chełpić się znajomością polan, zagajników, dolin, rozpadlin, odosobnionych przesiek, zrujnowanych altan skąpanych w igrających promieniach Słońca, wąwozów i wzgórz, rozmaitych strumieni, wezbranych rzek, stawów, łąk, gęstwin, jarów czy ostańców skalnych.
Mazirian chodził po ogrodzie, marszcząc czoło zadumany. Kroczył powoli, a ręce założył za plecami. Otóż była istota, która budziła w nim rozmarzenie, wątpliwości i wielkie pożądanie: cudowna kobieta mieszkająca w lesie. Przyjeżdżała do jego ogrodu na czarnym koniu o oczach niczym złote kryształy, niby roześmiana, jednak zawsze czujna. Wielokroć Mazirian próbował ją schwytać, lecz za każdym razem umykała mu na swym rumaku pomimo rozmaitych próśb, gróźb i podstępów.
Nagle w ogrodzie rozległ się przeszywający, pełen bólu wrzask. Mazirian przyspieszył kroku i odkrył kreta podgryzającego łodygę roślinno-zwierzęcej hybrydy. Mag zabił oprawcę, a krzyk zmienił się w ciche sapanie. Mazirian pogłaskał pokryty futrem liść, a czerwone usta rośliny zasyczały z rozkoszy.
– K-k-k-k-k-k-k – przemówiła roślina.
Mazirian schylił się i podał jej gryzonia. Czerwone usta wessały go łapczywie i jego małe truchło trafiło do podziemnego żołądkopęcherza. Rozległo się bulgotanie i beknięcie, co Mazirian przyjął z zadowoleniem.
Czerwone Słońce wisiało nisko na niebie tak przyćmione, że widać było gwiazdy. Wtem Mazirian poczuł, że ktoś go obserwuje. To musiała być kobieta z lasu, bo już niegdyś go w ten sposób niepokoiła. Zatrzymał się w pół kroku, starając się ustalić, gdzie kryje się podglądaczka.
Wykrzyknął zaklęcie unieruchomienia. Za jego plecami roślino-zwierzę zastygło w bezruchu, a wielka zielona ćma opadła na ziemię. Obrócił się na pięcie. Była tam, na krawędzi lasu. Bliżej, niż kiedykolwiek wcześniej zdarzyło jej się podejść. Nie poruszyła się, gdy udał się w jej kierunku. Młodo-stare oczy Maziriana błyszczały. Planował zabrać ją do swojego dworu i uwięzić za ścianą z zielonego szkła. Chciał zbadać jej mózg ogniem, zimnem, bólem i radością. Podawałaby mu wino i w świetle żółtej lampy wykonywała osiemnaście gestów pokusy. Możliwe, że była szpiegiem. Jeżeli tak, Mag natychmiast by to odkrył, bo nikogo nie mógł nazwać przyjacielem i musiał wiecznie strzec swego ogrodu.
Był od niej zaledwie dwadzieścia kroków… gdy nagle zawróciła i rumak z dudnieniem czarnych kopyt uniósł ją w głąb lasu.
Mag zrzucił z wściekłością pelerynę. Miała jakieś zabezpieczenie – przeciwzaklęcie, runę ochronną – i zawsze pojawiała się wtedy, kiedy nie był odpowiednio przygotowany, aby za nią podążyć. Zajrzał w mętne głębiny, dostrzegł bladość jej ciała przemykającą w promieniu czerwonego światła, potem przez mroczny cień. Zniknęła… Czy kobieta była czarownicą? Czy przybyła z własnych powodów, czy – co bardziej prawdopodobne – któryś z jego nieprzyjaciół przysłał ją, aby zasiała w nim niepokój? Jeżeli tak, to kto mógł kierować jej poczynaniami? Może książę Kandiv Złoty z Kaiin, od którego Mazirian wyłudził sekret ponownej młodości. Może Azvan Astronom, a może Turjan? Nie, raczej nie on. Twarz Maga rozjaśniło miłe wspomnienie… Jednak odsunął tę myśl. Mógł przynajmniej sprawdzić Azvana. Skierował się do pracowni, podszedł do stołu, na którym leżał otoczony pulsującą błękitem i czerwienią poświatą sześcian z przejrzystego kryształu. Wyjął z szafki wykonany z brązu gong i srebrny młotek. Uderzył w metalowy dysk i aksamitny ton rozbrzmiał wpierw w pomieszczeniu, a potem na zewnątrz, coraz dalej i dalej. Uderzył drugi raz i trzeci. Wtem z kryształu wyłoniła się twarz Azvana, lśniąca kroplami potu spowodowanego bólem i ogromnym przerażeniem.
– Zaprzestań uderzeń, Mazirianie! – zawył Astronom. – Zaprzestań uderzeń w gong mojego życia!
Mazirian znieruchomiał, jego dłoń jednak trzymała srebrny młotek w gotowości.
– Czy mnie szpiegujesz, Azvanie? Czy przysyłasz tu kobietę, aby odzyskała gong?
– Nie ja, mistrzu, nie ja. Zbyt wielce się ciebie obawiam.
– W takim razie musisz dostarczyć mi tę kobietę, Azvanie. Nalegam.
– To niemożliwe, mistrzu! Nie wiem, kim lub czym ona jest!
Mazirian zamarkował kolejne uderzenie. Azvan wylał z siebie taki strumień błagań, że Mazirian z obrzydzeniem cisnął młotek na podłogę, po czym odstawił gong na miejsce. Twarz Azvana powoli się rozpłynęła, a niewielki kryształowy sześcian lśnił pustką jak wcześniej.
Źródło: Vesper
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat