Ostatnia na imprezie: przeczytaj początek powieści o zarazie w dniu premiery
Dzisiaj do sprzedaży trafiła debiutancka powieść Bethany Clift. Przeczytajcie fragment książki zatytułowanej Ostatnia na imprezie.
Dzisiaj do sprzedaży trafiła debiutancka powieść Bethany Clift. Przeczytajcie fragment książki zatytułowanej Ostatnia na imprezie.
24 listopada 2023
Tego dnia Wielka Brytania odnotowała pierwszy przypadek 6DM.
Nie mieliśmy pojęcia, czy ktoś zakażony wirusem zdołał się przedostać do kraju, czy też okres inkubacji jest dłuższy, niż sądziliśmy, i choroba od dawna nam towarzyszyła.
Szkocja i Walia natychmiast podjęły próby oddzielenia się od Anglii wszelkimi możliwymi sposobami. Walijczycy wysadzili mosty na rzece Severn – nikt nie wiedział, skąd wzięli tak potężne ładunki wybuchowe – a Szkoci zamknęli wszystkie drogi i patrolowali granice.
Tyle że było już za późno.
Akurat siedziałam w biurze, kiedy poinformowano o pierwszym przypadku zachorowania.
To był czwartek i wszyscy już wiedzieliśmy, że piątek będzie dla nas ostatnim dniem pracy. Sporo ludzi zostało, żeby jak najwięcej zarobić, ale jedna czwarta w ogóle nie wróciła z lunchu.
Od jakiegoś czasu wiele wskazywało na to, że ponura przepowiednia Ginny się spełni: ceny żywności nieustannie rosły, a większość stacji benzynowych wywiesiła tablice z informacją o braku paliwa.
Ja nie zostałam w pracy dla pieniędzy (miałam pewność, że wkrótce i tak stracą wartość), po prostu próbowałam oddalić to, co nieuchronne. Opóźnić moment, w którym wygodne życie, jakie sobie stworzyłam, stanie się przeszłością.
Około piętnastej dyrektorka naszego działu otworzyła drzwi swojego gabinetu i stanęła w progu. Początkowo jedynie kilkoro z nas zwróciło na nią uwagę, ale w końcu – jedna po drugiej – wszystkie osiemdziesiąt siedem osób obecnych w wielkiej sali zdało sobie sprawę z przytłaczającej ciszy i z ociąganiem podniosło głowy.
Zobaczyliśmy jej poszarzałą twarz, półotwarte usta oraz minę wyrażającą brak nadziei i natychmiast domyśliliśmy się prawdy.
Kilka osób od razu poderwało się z miejsc i wyszło.
Pozostali czekali na słowa, które musiały paść.
– Idźcie do domów. Nikt nie pytał o powód.
Pracownicy podzielili się na dwie grupy. Ci, którzy byli rodzicami, w kilka sekund opuścili biuro. Natomiast ci z nas, którzy nie mieli dzieci, a niekiedy nikogo bliskiego, wiercili się, nie wiedząc, co ze sobą zrobić.
Było zupełnie inaczej niż w 2020. Towarzyszyło nam przeświadczenie, że to swego rodzaju koniec. Wiedzieliśmy, że gdy tym razem wszystko się zamknie, już nie zostanie ponownie otwarte.
Chyba to George pierwszy zaproponował wspólne wyjście, ale nie jestem tego pewna.
Tak czy inaczej, ktoś powiedział: „Chodźmy się upić”.
* * *Prawdę mówiąc, niewiele pamiętam z tamtego wieczoru. Wiem, że zaczął się w pubie, potem przenieśliśmy się do baru i wreszcie do klubu z dansingiem. Na tym etapie moje wspomnienia się zamazują.
Chyba w którymś momencie chciałam iść do domu, ale łatwo dałam się przekonać do odwiedzenia jeszcze jednego klubu.
Dalej wszystko stawało się coraz mniej wyraźne, aż w końcu około 4.30 zwaliłam się jak kłoda na łóżko.
Czy to dziwne, że pubów i barów nie zamknięto? Że poszliśmy się nawalić, zamiast wrócić do domów i zamknąć się w nich na cztery spusty?
Owszem.
Ale tamtej nocy miasto oszalało.
To nie tak, że wydawało się iż połowa Londynu wyszła pić, bzykać i ćpać. Połowa Londynu naprawdę wyszła pić, bzykać i ćpać.
Tym razem nie mogliśmy liczyć na wyjście z lockdownu.
Wiedzieliśmy, że ludzkość czeka koniec. To była ostatnia noc naszej wolności.
Jak za czasów bombardowań Londynu, my, Brytyjczycy z krwi i kości, zamierzaliśmy uczcić tę okazję piwem, wymiotami i wszelkiego rodzaju płynami ustrojowymi.
Obudziłam się następnego dnia o 11.30 z symptomami 6DM.
No dobra, nie zakaziłam się wirusem, ale byłam pewna, że właśnie tak czują się jego ofiary.
Okazało się, że to tylko trzydniowy kac.
Przez pierwsze czterdzieści osiem godzin prawie nie wstawałam z łóżka. Gwałtownie pozbywałam się zawartości żołądka z obu końców przewodu pokarmowego i nie mogłam się pozbyć wrażenia, że mój mózg jest powoli wypychany oczami i uszami przez nieustanne ŁUP, ŁUP, ŁUP, które rozsadzało mi czaszkę.
Śmierć byłaby słodkim wybawieniem.
Trzeciego dnia wreszcie zdołałam otworzyć oczy, a czwartego nagle ozdrowiałam. Byłam głodna jak wilk i miałam ochotę na kurczaka w dowolnej postaci.
Teraz ze wstydem myślę o tamtych trzech dniach. Nie dlatego, że miałam kaca, ale z powodu tego, co przeszedł James. Może wszystko ułożyłoby się inaczej, gdybym dała radę wstać z łóżka.
A może nie.
Tak czy inaczej, gdy wykąpana, z wyszorowanymi zębami, różowiutka i pełna zapału pałaszowałam kurczaka, czując, jak tłuszcz ścieka mi po brodzie, dawny świat już nie istniał.
Źródło: Rebis
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1974, kończy 50 lat