Najbardziej niedocenione filmy XXI wieku
Każdy z nas zna takie filmy, które nie są odpowiednio wyróżnione lub znane szerokiej publice. Oto najbardziej niedocenione filmy XXI wieku według nas.
Każdy z nas zna takie filmy, które nie są odpowiednio wyróżnione lub znane szerokiej publice. Oto najbardziej niedocenione filmy XXI wieku według nas.
Burn After Reading
Jest kilka filmów Coenów, które powinien znać każdy: Fargo, Big Lebowski, To nie jest kraj dla starych ludzi. Często zapomina się jednak o Tajne przez poufne, czyli komedii szpiegowskiej tego słynnego duetu. Być może wynika to ze stylistyki, która garściami czerpie z najgłupszych komedii przypadku, jednak Coenowie wykorzystują to na swoją korzyść. Przede wszystkim gwiazdorska obsada wyczynia niewiarygodne rzeczy. Zarówno George Clooney, jak i Frances McDormand, John Malkovich i wybitny Brad Pitt grają tutaj kompletnych kretynów, których przerasta każde zadanie. Gdy dołożymy do tego sekrety wagi państwowej, które dostają się w niepowołane ręce jednego z tych półgłówków, można spodziewać się wyjątkowo wymyślnych konfrontacji.
The Master (i Inherent Vice)
Zachwycanie się Mangolią, Aż poleje się krew czy Boogie Nights to stały punkt programu dla wszelkich wielbicieli twórczości Paula Thomasa Andersona czy kina amerykańskiego w ogóle. Tym bardziej bolesne jest to, że zdarza się zapominać o być może najwybitniejszym filmie reżysera, czyli Mistrzu. Brak mu takiej energii jak w innych filmach PTA, nie dysponuje taką ilością humoru, lecz jest tak złożonym dziełem, że każde jego oglądanie przynosi zupełnie inne doświadczenie. Poza tym Mistrz jest pojedynkiem dwóch najwybitniejszych aktorów naszych czasów, czyli Joaquina Phoenixa i (zmarłego w 2014 roku) Phillipa Seymoura Hoffmana. To dwa zupełnie odmienne od siebie style, dwa zwalczające się żywioły, które na ekranie tworzyły wybuchową mieszankę. Każda scena między tą dwójką jest na wagę złota, a każde ujęcie Mistrza można zawiesić na ścianie. Oczywiście poza standardowymi tematami Andersona kluczowa jest tutaj szpila wbijana w Kościół Scjentologów i kult jednostki. Film w box office przepadł, podobnie jak kolejny obraz tego reżysera, czyli Wada ukryta, oparta o powieść Thomasa Pynchona. Tak jak wybitny jest literacki pierwowzór, tak samo doskonała jest ekranizacja, w której zagrał po raz kolejny Phoenix. Duch (a raczej „buch") narkotycznej opowieści zjaranego prywatnego detektywa w wybitny sposób został przełożony na język filmowy, a utrzymanie widza przed ekranem, gdy ten i tak nie ma pojęcia, co się dzieje, jest niezwykłym sukcesem Andersona. To ciekawe, że jeden z najwybitniejszych współczesnych reżyserów jest tak mało znany i tak słabo oglądany.
The Assassination of Jesse James by the Coward Robert Ford (i Killing Them Softly)
Obraz Andrew Dominika jest tak długi, jak jego tytuł (prawie trzy godziny), choć trwać miał jeszcze dłużej, lecz studio Warner Bros. nie chciało zgodzić się na czterogodzinny film. Brad Pitt wciela się w słynnego rabusia Jessego Jamesa, który do swojej szajki włącza niejakiego Roberta Forda. Film skupia się na relacji tej dwójki i eksploruje umysł głównego bohatera. Zabójstwo… westernem jest tylko z nazwy, bowiem częściej skupia się na zbożu i spojrzeniach bohaterów niż na strzelaninach i napadach. Powolność i melancholię tego filmu podkreśla wyjątkowa rola Brada Pitta i jeszcze ciekawsza Caseya Afflecka, a piękne zdjęcia Rogera Deakinsa dopełniają obrazka. Dzieło Dominika zarobiło dwa razy mniej, niż kosztowało, jednak zostało docenione przez krytyków i zdobyło niewielką liczbę nagród. Dzięki temu udało się reżyserowi zaistnieć w świecie filmowym, lecz jego następny projekt powstał już pod skrzydłami samego Pitta i Weinstein Company. Mowa o Zabić, jak to łatwo powiedzieć, czyli wysmakowanym wizualnie i dźwiękowo filmie noir, w którym płatny zabójca (Pitt) przemierza Boston w celu znalezienia idiotów, którzy obrabowali mafię. Bezwzględny bohater nie zostawia nikogo żywego na swojej drodze. Pomimo sporej dawki przemocy także ten film jest przegadany i przerysowany, przez co nie spotkał się ze zbyt ciepłym przyjęciem ze strony publiczności.
Mud
Jeśli miałbym wybrać twórcę, który jest najlepszym storytellerem współczesnego kina, wybrałbym Davida Finchera albo właśnie Jeffa Nicholsa. Jego sięgające kina niezależnego korzenie wyjątkowo sprawdzają się także w kinie mainstreamowym. W Take Shelter pod płaszczykiem kina katastroficznego reżyser opowiada o chorobie psychicznej głównego bohatera oraz zmaganiach rodziny z jego problemem. W Uciekinierze korzysta z chwytów znanych z kina kryminalnego czy nawet westernu, by skupić się na wzajemnej fascynacji między młodym chłopakiem a kryminalistą. Film Nicholsa to także jedna z pierwszych wybitnych ról Matthew McConaugheya. Uciekinier to obraz niespieszny, przedstawiający galerię barwnych postaci i przedstawiający spektrum postaw wobec głównego bohatera; stworzony w oldchoolowym stylu, wśród klimatycznych lasów zakola rzeki Missisipi. Od chwili jego premiery Nichols jest ulubieńcem festiwali – na tegorocznym Berlinale pokazywano jego Midnight Special, a za miesiąc zadebiutuje w Cannes jego Loving.
Tropic Thunder
Ben Stiller bardziej kojarzony jest jako aktor niż reżyser, choć spod jego ręki wyszło kilka całkiem zgrabnych filmów. Jednym z najsłynniejszych, co nie oznacza, że najbardziej cenionych, są Jaja w tropikach, które charakteryzują się niewybrednym humorem i zdecydowanie przerysowanym aktorstwem. A jednak obraz Stillera jest świetną parodią kultowych filmów wojennych, szczególnie Czasu Apokalipsy. Poza tym Jaja w tropikach mają kilka znakomitych występów. Robert Downey Jr. wystąpił jako biały aktor, który tak poświęcił się do roli, że przeszedł operację plastyczną, by wyglądać jak Afroamerykanin. W życiowej roli jest tu jednak Tom Cruise jako Les Grossman, producent muzyczny i filmowy, który rzadko panuje nad swoimi emocjami. Postać ta została pokochana przez publiczność i wciąż oczekujemy spin-offu o Grossmanie.
Good Night, and Good Luck.
Aktorski dream team, którego największą gwiazdą jest David Strathairn w roli nieugiętego dziennikarza Edwarda R. Murrowa, który wytyczył krucjatę samemu McCarthy’emu podczas słynnego „polowania na czarownice”. Jakże chwalebne było te pięć minut amerykańskiego dziennikarstwa i George Clooney postarał się, by dopieścić każdy element. Atmosfera jest gęsta zarówno od dialogów, jak i duszącego papierosowego dymu, spojrzenia bohaterów wyłapywane są przez bezlitosne detale, a niezwykle plastyczny czarno-biały obraz dodaje filmowi wiarygodności i pazurów. Good Night, and Good Luck było objawieniem festiwalu w Wenecji, jednak na Oscarach, przy sześciu nominacjach, nie zgarnął żadnej statuetki. Skandal.
Nebraska
Sześć nominacji do Oscara, w tym za najlepszy film, i brak dystrybucji w Polsce. W takim kraju przyszło nam żyć. Nie mówiąc już o tym, że Nebraska była jednym z najwybitniejszych filmów 2013 roku. Odpowiada za niego Alexander Payne, twórca cenionych Spadkobierców. W Nebrasce główny bohater, podstarzały alkoholik, otrzymuje ulotkę, która informuje go, że wygrał na loterii milion dolarów. By odebrać nagrodę, musi udać się do Lincoln w tytułowym stanie. Oczywiście nikt mu nie wierzy, bo przecież bohater nie brał udziału w żadnej loterii, jednak jego syn, David, postanawia zawieźć ojca na miejsce, by spełnić jedno z jego ostatnich marzeń. Czarno-białe zdjęcia i ślamazarne tempo pokazują to, co najlepsze do zaoferowania ma Payne. To nudziarz, gawędziarz, który narrację przekłada ponad całą resztę. To się jednak opłaca, szczególnie pod koniec, głównie dzięki wyjątkowej obsadzie (Bruce Dern został nagrodzony w Cannes) i pięknemu zakończeniu.
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat