Pięć lat po pełnej niebezpieczeństw podróży przez wyniszczone epidemią Stany Zjednoczone Ellie i Joel osiedli w Jackson w stanie Wyoming. Życie w prosperującej społeczności tych, którym udało się przetrwać, dało im spokój i poczucie stabilności mimo nieustającego zagrożenia ze strony zarażonych i innych, bardziej zdesperowanych ocalałych. Gdy brutalne wydarzenie zakłóca ten spokój, Ellie wyrusza w drogę, by wywrzeć sprawiedliwą pomstę.
Premiera (Świat)
19 stycznia 2024Premiera (Polska)
19 stycznia 2024Kraj produkcji:
USAGatunek:
Gra akcji, PrzygodowaDeveloper:
Naughty DogPlatforma:
PS5Wydawca:
Świat: Sony Computer Entertainment
Najnowsza recenzja redakcji
Z pewnością pamiętacie o grach, które wywarły na Was ogromne wrażenie – zapadającą w pamięć fabułą czy też niesamowitą oprawą. Niektóre z nich to leciwe produkcje, które nigdy nie doczekały się odświeżenia. Inne zaś doczekały się uwspółcześnionych wersji, które nie tylko świetnie się prezentowały, ale też oddawały magię oryginałów (za przykład mogą posłużyć ostatnie remaki kilku odsłon cyklu Resident Evil). Jest jeszcze jedna grupa projektów: gry stosunkowo świeże, ledwie kilkuletnie, które również wytypowano do liftingu graficznego i przeniesienia na aktualną generację konsol. Takim tytułem jest właśnie The Last of Us Part II Remastered, czyli nowe wydanie produkcji, która pierwotnie zadebiutowała w czerwcu 2020 roku, a więc kilka miesięcy przed tym, jak na rynku ukazało się PS5. Internetowi żartownisie zwiastowali, że Sony zrobi to samo, co w przypadku premiery pierwszego The Last of Us, które trafiło na sklepowe półki u schyłku ery PS3, a niedługo później doczekało się wersji na PS4. Przeliczyli się i to dwukrotnie.
Po pierwsze, na Part II Remastered musieliśmy czekać 3,5 roku. Po drugie, Sony nie zdziera z graczy pieniędzy: za kompletne wydanie gry na PS5 zapłacimy 219 zł, podczas gdy aktualizacja wersji z PS4 wynosi około 50 zł. Jest to wydatek wart rozważenia, bo otrzymujemy solidny tytuł i trochę nowej zawartości.
Jest się czym bawić!
W pierwszej kolejności warto skupić się właśnie na tym, co nowego wprowadzono do gry. Pierwsze skrzypce gra tutaj tryb roguelike, zatytułowany Bez Powrotu, z wszystkimi cechami charakterystycznymi dla tego gatunku (losowość, rozpoczynanie od początku po śmierci itp.). Twórcy zalecają, by podejść do niego po ukończeniu wątku fabularnego, ale nie jest to żaden wymóg.
Nowy tryb walki oferuje serię wyzwań, w których trzeba przetrwać jak najdłużej w serii losowo generowanych potyczek. Gracze mają do pokonania kilka lokacji, a następnie docierają do finału, w którym mierzą się z jednym z bossów znanych z fabularnej kampanii – stąd być może wynika zalecenie deweloperów ze studia Naughty Dog. Zanim jednak zaczniemy zabawę, musimy wybrać postać. Bohaterowie są różnorodni, mają inny arsenał i zdolności. Raz wybrana postać zostaje z nami aż do zakończenia ścieżki (czyli pokonania bossa) lub zgonu, co oznacza cofnięcie nas na sam początek.
Od czasu do czasu natrafiamy na modyfikatory rozgrywki, które mogą nam lub naszym przeciwnikom dodać wiatru w żagle. O ulepszeniu informowani jesteśmy odpowiednio wcześniej. Po zaliczeniu wybranej sekwencji w ścieżce dostajemy chwilę na odsapnięcie, przejrzenie i zmodyfikowanie arsenału i umiejętności.
Bez Powrotu to świetny dodatek i odskocznia od trudnego wątku fabularnego. Sam zdziwiłem się, jak mocno takie roguelike'owe podejście do rozgrywki potrafi wciągnąć. Zabawa wydaje się dobrze zbalansowana, a w razie problemów możemy wybrać niższy poziom trudności. Pamiętajcie jednak – niższy poziom trudności wiąże się z gorszą nagrodą. Otrzymacie mniej wirtualnej waluty na zakupy. Coś za coś.
Drugą nowością w grze są grywalne lokacje, które zostały wycięte z głównego wątku. Nie są to obszerne fragmenty, a raczej sekwencje, które można potraktować jako bonus. Miłym dodatkiem jest fakt, że okraszono je komentarzem autorów, z którego dowiadujemy się, gdzie były one umiejscowione w osi fabularnej i z jakich powodów je usunięto.
Zgodnie z tym, co mówią spece z Naughty Dog, wycięte miejscówki trafiły do wersji Remastered w takim stanie, w jakim porzucono ich rozwój. Trzeba więc liczyć się z tym, że natrafimy na niewidzialne ściany, niedociągnięcia graficzne i inne tego typu bolączki. Co więcej, lokacje te (a jest ich niewiele), nie zawierają żadnych nowych elementów wpływających na rozgrywkę, stąd też trudno traktować je jako coś więcej niż tylko smaczek dla największych fanów.
Ostatnim z nowych elementów jest możliwość swobodnej gry na gitarze. To coś, co w ograniczonej formie pojawiło się już wcześniej. I już wtedy nie poświęciłem na to wiele czasu z prostego powodu: na prawdziwej gitarze grać nie potrafię, a przez to i w wirtualnym świecie mi to nie wychodziło. Z pewnością jednak pasjonaci wykrzeszą z tego trybu znacznie więcej. Z pewnością już niedługo na platformie YouTube będziemy mogli przesłuchiwać covery w wykonaniu bohaterów z gry.
Wątek, który podzielił graczy
Fabuła w The Last of Us: Part II Remastered nie uległa zmianie. To dokładnie ta sama opowieść, którą dostaliśmy przed kilkoma laty. Naughty Dog niczego nie modyfikowało, tak więc nie ma co próbować przekonywać nieprzekonanych, bo prawdopodobnie ta historia im się nie spodoba – czy to z powodu kontrowersyjnej postaci Abby, czy też z uwagi na orientację Ellie.
Powrót do tej TLOU 2 po latach to jednak dobra okazja do tego, by skonfrontować swoje wcześniejsze odczucia. Dziś ta fabuła nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Teraz powiedziałbym, że główny wątek jest poprawny i solidny, w pewnych miejscach zaskakujący, a w innych dość przewidywalny. Nie zmienia to natomiast faktu, że to trudna, mroczna historia, także tym bardziej miło, że tryb Bez Powrotu okazał się tak dobrą odskocznią.
Czas jednak przejść do najistotniejszego pytania: czy The Last of Us: Part II potrzebowało remastera? Z jednej strony oryginał nadal się broni, a wersja z PS4 uruchomiona na PlayStation 5 wygląda bardzo dobrze (choć oczywiście Remastered na PlayStation 5 prezentuje się jeszcze lepiej). Z drugiej strony dla osób, które nie miały wcześniej do czynienia z tym tytułem, możliwość zakupu "kompletnego" wydania za 219 zł nie jest złą propozycją, a i 50 zł za ulepszenie to uczciwa cena.
The Last of Us: Part II Remastered prezentuje się świetnie. Większość tytułów od Sony jest co najmniej bardzo dobra. Nie ukrywam jednak - gdybym miał oryginał na półce, musiałbym zastanowić się nad tym, czy nowa wersja jest mi w ogóle potrzebna.
PLUSY:
+ wspaniała grafika;
+ świetna muzyka;
+ wątek fabularny w motywie zemsty;
+ wyważona i interesująca rozgrywka;
+ długość gry;
+ brak ekranów ładowania;
+ bonusowe lokacje wycięte z podstawki;
+ atrakcyjna cena;
+ znakomity tryb roguelike;
+ coś dla gitarzystów.
MINUSY:
- sens istnienia tego remastera;
- mało nowej zawartości.