„Agent Carter”: sezon 1, odcinek 1 i 2 (premiera) – recenzja
Ofensywa Marvela na telewizję trwa. Po umiarkowanym sukcesie „Agentów T.A.R.C.Z.Y.” dostajemy kolejną produkcję inspirowaną komiksami Domu Pomysłów. Oceniamy premierowe odcinki „Agent Carter”.
Ofensywa Marvela na telewizję trwa. Po umiarkowanym sukcesie „Agentów T.A.R.C.Z.Y.” dostajemy kolejną produkcję inspirowaną komiksami Domu Pomysłów. Oceniamy premierowe odcinki „Agent Carter”.
"Agent Carter" powstało właściwie przypadkiem. Gdy w finale filmu „Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie” akcja przeniosła się do czasów współczesnych, wydawało się, że bohaterkę graną przez Hayley Atwell pożegnaliśmy na zawsze. W końcu Kapitan nie ma szans przenieść się w czasie i siłą rzeczy będzie zmuszony do znalezienia sobie nowej wybranki. Nie było też szans, żeby do kin trafił obraz z solowymi przygodami Peggy Carter – nie jest ani postacią pierwszoplanową, ani superherosem.
Rozwiązaniem okazał się Marvel One-Shot, czyli film krótkometrażowy, jakie swego czasu studio kręciło specjalnie do wydania DVD danego filmu (zrezygnowali z tego pomysłu, kiedy rozpoczęli inwazję na telewizję). Umieszczone na płycie z „Iron Manem 3”, 15-minutowe „Agent Carter” pokazało, jaki potencjał tkwi w tytułowej bohaterce, a zarazem w świecie, który w „Pierwszym starciu” ledwie zarysowano. Fani zareagowali na ten krótki metraż nadzwyczaj pozytywnie, co sprawiło, że włodarze stacji ABC pomyśleli: „A może by tak zrobić z tego serial?”.
[video-browser playlist="648694" suggest=""]
I tak po 10 odcinkach 2. sezonu „Agentów T.A.R.C.Z.Y.” przyszło nam oglądać „Agentkę Carter”. Przez 7 kolejnych tygodni będziemy obserwować, jak Peggy opłakuje stratę Steve’a Rogersa i zmaga się z szarą codziennością lat 40. Bez opieki superżołnierza trudno jest się jej bowiem gdziekolwiek przebić – seksistowska rzeczywistość każe jej siedzieć za biurkiem, a pracę w terenie zostawić mężczyznom. Niemniej agentka Carter już od pilotowego odcinka chadza własnymi ścieżkami, pomagając poszukiwanemu przez władze Howardowi Starkowi i ramię w ramię z jego kamerdynerem, Edwinem Jarvisem, wykonując kolejne tajne misje.
Czytaj również: Ilu widzów oglądało premierę serialu „Marvel’s Agent Carter”?
W ciągu 2 odcinków dzieje się wiele, choć i tak właściwie niewiele wiadomo. Kto wrabia Starka? Jak ma się organizacja Lewiatan do swojego komiksowego pierwowzoru? Kiedy zostanie założona T.A.R.C.Z.A.? To wszystko jednak okazuje się być zupełnie nieistotne, bowiem serial ogląda się po prostu świetnie.
[video-browser playlist="648696" suggest=""]
Twórcom udało się przeszczepić atmosferę z krótkometrażówki o tym samym tytule i rozwinąć znajdujące się w niej charakterystyczne dla produkcji Marvel Studios elementy. Nie ma znaczenia, że nie jest to tytuł bazujący na jakiejś konkretnej komiksowej serii, nie przeszkadza też fakt, że nie ma tu żadnego superbohatera. „Agent Carter” jak ulał pasuje do reszty uniwersum, w ten sam sposób łącząc efektowną akcję z czasem absurdalnym humorem. Całość ma wyraźnie komiksowy charakter, a silnie nasycone zdjęcia i nad wyraz żwawe kompozycje Christophera Lennertza tylko to potęgują.
Zobacz również: „Marvel’s Agent Carter” – zdjęcia i zapowiedź 3. odcinka
„Agentka Carter” w przeciwieństwie do swoich bardziej współczesnych kolegów po fachu od razu zbudowała własną tożsamość. Oczywiście odnajdziemy w niej wiele - umieszczonych mniej lub bardziej na siłę - odniesień do innych produkcji studia, a i nie wydaje się, żeby był to serial mogący zrewolucjonizować całe uniwersum. To wciąż raczej tylko tytuł, którego głównym celem jest utrzymanie zainteresowania Marvelem pomiędzy premierami kolejnych filmowych hitów. Niemniej nawet jeśli takim pozostanie do końca, na pojawienie się niebieskiej garsonki i czerwonego kapelusza będziemy czekać co tydzień znacznie bardziej niż na wyjaśnienie tajemnicy wskrzeszenia agenta Coulsona.
Poznaj recenzenta
Dawid RydzekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat