„Arrow”: sezon 3, odcinek 13 – recenzja
Odcinek "Canaries" można nazwać ostateczną przemianą Laurel w kogoś, kto nie będzie elementem działającym na niekorzyść serialu. "Arrow" zaczyna trochę dojrzewać.
Odcinek "Canaries" można nazwać ostateczną przemianą Laurel w kogoś, kto nie będzie elementem działającym na niekorzyść serialu. "Arrow" zaczyna trochę dojrzewać.
"Arrow" ukazuje powrót Vertigo, w którego znów wciela się charyzmatyczny Peter Stormare. W tym przypadku jednak jest to trochę irytujące, bo o ile Vinnie Jones jako Brick sprawdzał się świetnie, a jego potencjał został wykorzystany w 110%, to Stormare się po prostu marnuje. Jego rola jest nijaka, nie ma nawet możliwości rozwoju i zaprezentowania czegoś więcej, na co tego aktora stać. Jest on zaledwie pretekstem do cementowania przemiany Laurel Lance z płaczliwej nastolatki w silną kobietę.
I to właśnie stoi w centrum odcinka. Po raz kolejny muszę ze zdziwieniem przyznać, że Laurel nie irytuje. Jej przemiana, pewność siebie i dojrzewanie potrafią przekonać i wzbudzić u widza emocje, które dalekie są od tego, co do tej pory mogliśmy czuć wobec Laurel. Kluczem były jej halucynacje, w których walczyła z Sarą (Caity Lotz na chwilę powraca do roli zmarłej postaci) - symboliczne uosobienie największych lęków Laurel pokazuje nam bohaterkę z innej perspektywy i pozwala lepiej ją zrozumieć. To nie jest już płaczliwa dziewczyna myśląca tylko o miłości, ale prawdziwa i cierpiąca kobieta, która jest po prostu zagubiona. Laurel w tym odcinku boleśnie przekonuje się do tego, kim ma być w roli Czarnego Kanarka. Zastanawiam się, czy świadomość tego, że nie chce zastąpić Sary, nie zaowocuje ewolucją jej superbohaterskiego wizerunku. Byłoby to zdecydowanie ciekawe posunięcie. Na plus także scena pomiędzy Laurel i jej ojcem - jak przeważnie tego typu momenty w "Arrow" wypadają przeciętnie, tak teraz czuć było emocje. Prawidłowo.
Równie ważnym motywem odcinka było wyjawienie siostrze Olivera prawdy o tym, kim jest Arrow. Odbywa się to lepiej, niż przypuszczałem, bo zamiast zachowania w stylu rozwydrzonej nastolatki, która rzuca ciętą uwagę i wychodzi z trzaskiem drzwi, mamy dziwnie prawdziwą i dojrzałą reakcję na to, kim naprawdę jest jej brat. Interesująco i wiarygodnie, a co najważniejsze - sama Thea także dzięki temu dojrzewa i być może stanie się postacią ciekawszą niż do tej pory. Wskazuje na to jej reakcja po ataku w jej mieszkaniu oraz wyprawa z Oliverem. Coś takiego może jedynie wpłynąć dobrze na rozwój bohaterki. Oby jednak nie powracał zbyt szybko romans z Royem, który aż nadto wyraźnie jest tutaj sugerowany.
Intrygują spięcia w grupie, które sugerują zmianę dynamiki. Oliver powrócił i sądził, że wszystko będzie jak dawniej, ale wyraźnie widać, że sytuacja uległa nieodwracalnej zmianie. W tym przypadku rozumiem reakcje Felicity i Diggle'a, ale zachowanie Roya wydaje się przesadzone. Zbyt łopatologicznie twórcy starają się widzom zasugerować, że Roy znów będzie walczyć o siostrę Olivera. Do tej pory nigdy tak się mu nie sprzeciwiał, a fakt, że robi to dopiero na oczach Thei, nie jest przypadkiem. Pozostaje kwestia samego Olivera - jak on się zmieni i dopasuje do nowej sytuacji, by działalność grupy wróciła do normy. To ma potencjał na fajny rozwój głównego bohatera, który także może, a nawet musi odrobinę dojrzeć, by stawić czoło Ra's al Ghulowi.
Czytaj również: „Arrow” – twórca opowiada o Atomie
Dostajemy solidny odcinek "Arrow", który pokazuje niezłą historię, dobrze poprowadzone motywy i jedno wyraźne rozczarowanie - retrospekcje, które nie są tym razem zbyt interesujące. Końcówka jednak pozostawia widza w przeświadczeniu, że dalej może być już tylko lepiej.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat