„Arrow”: sezon 3, odcinek 23 (finał) – recenzja
To nie był udany sezon "Arrow". Mało tego, kończąca się właśnie seria rozczarowała wszystkich tych, którzy liczyli, że po 2 przyzwoitych sezonach historia nadal może być ciągnięta na niezłym poziomie. Po 23 odcinkach Oliver odnalazł swoją prawdziwą tożsamość. Nie jest to Green Arrow, nie jest to Ra’s al Ghul - to szczęśliwy Oliver Queen z Felicity Smoak u boku.
To nie był udany sezon "Arrow". Mało tego, kończąca się właśnie seria rozczarowała wszystkich tych, którzy liczyli, że po 2 przyzwoitych sezonach historia nadal może być ciągnięta na niezłym poziomie. Po 23 odcinkach Oliver odnalazł swoją prawdziwą tożsamość. Nie jest to Green Arrow, nie jest to Ra’s al Ghul - to szczęśliwy Oliver Queen z Felicity Smoak u boku.
„Arrow” w 3. sezonie przekraczał granicę absurdu wiele razy. Mnóstwo pomysłów scenarzystów wyśmiewaliśmy, zastanawiając się, dlaczego serial podąża w tym, a nie innym kierunku. Patrząc z perspektywy całego sezonu, największe problemy rozpoczęły się w momencie, gdy Oliver… zginął, a następnie został cudownie przywrócony do życia (mniej więcej w połowie serii). Rozczarował też sam Ra’s al Ghul, czyli popularna postać z komiksów DC, po której mogliśmy spodziewać się znacznie więcej. Na tle Malcolma Merlyna z 1. sezonu i Slade’a Wilsona z 2. serii wypadł bardzo blado.
Finał w porównaniu do poprzednich odcinków i tak oglądało się przyzwoicie, ale ta przyzwoitość jest wymagana w epizodzie, który jednocześnie jest pożegnaniem z widzami na kilka miesięcy. Nie było to spektakularne zakończenie pełne twistów i opadów szczęki. Nie mogło takie być, bo i historia kreowana przez poprzednie 10 odcinków na to nie pozwoliła. Czy to dziwne, że za najlepszy element finału uważam gościnny występ Granta Gustina, który wpadł z wizytą - nie tyle do Starling City, co do Nanda Parbat - by uratować bohaterów? Autentycznie był to jedyny moment tego odcinka, w którym pojawił się na mojej twarzy uśmiech. Tej lekkości, jaką niesie za sobą „The Flash”, w „Arrow” brakowało przez cały 3. sezon.
W finałowym epizodzie nie było czuć wielkiego zagrożenia i groźby wybuchu epidemii. Wręcz przeciwnie. Wraz z pokonaniem Ra’sa całe niebezpieczeństwo wyparowało, a bohaterowie szybko wrócili do zwykłych zajęć, podnosząc dumnie głowę, bo kolejny raz udało im się uratować miasto. Sam pojedynek Ra’s al Ghula z Oliverem był znacznie słabszy od tego, który oglądaliśmy poprzednim razem. Już sam fakt, że bohaterowie byli ubrani w takie same kostiumy, sprawiał, że z trudem dało się odróżnić jednego od drugiego (dublerzy mieli ułatwioną robotę). Z kolei cios kończący miał się nijak do tego, jak dotychczas traktowano Ra’sa – jako niezwyciężonego, wręcz nieśmiertelnego. Wydaje się, że jedynym sposobem na pozbycie się Głowy Demona jest… jej odcięcie, ale to stacja CW. Na takie rzeczy pozwolić sobie nie można. Poza tym odnoszę dziwne wrażenie, że Ra’s, którego znamy z tego sezonu, powróci w 4. serii.
[video-browser playlist="696236" suggest=""]
Niestety finał wyraźnie sugeruje, że twórcy „Arrow” nadal chcą brnąc i rozwijać wątek Ligi Zabójców, tym razem ze stojącym na jej czele Malcolmem Merlynem. Interesująco zapowiada się postać Damiena Darhka, który ma być głównym złym w nowych odcinkach (powiązanym m.in. z organizacją HIVE). Oby lepszym od łotra z zakończonego właśnie sezonu. Po cichu liczyłem, że scenarzyści zerwą z nieudanymi wątkami i w 4. serii zaserwują nowe otwarcie. Nic bardziej mylnego. Sielanka i ucieczka od dawnego życia na pewno nie będzie trwała wiecznie, a Oliver i Felicty powrócą do Starling City szybciej, niż mogłoby się wydawać.
Warto dodać też, że w 3. sezonie mocno rozczarowały retrospekcje. Do całej historii nie wnosiły zupełnie nic. Pamiętacie jeden z odcinków 2. sezonu, który niemal w całości poświęcono na akcję na wyspie? Teraz scenarzyści stali się niewolnikami własnego pomysłu. Nie mogą zrezygnować z retrospekcji, ale jednocześnie wydaje się, że zupełnie nie wiedzą, jak pokazać życie Olivera przed powrotem do miasta (flashbacki zaplanowano na 5 sezonów – 5 lat nieobecności Queena w Starling City).
Uważam, że pozbycie się Raya Palmera z „Arrow” to dobry ruch, a ostatnia scena z jego udziałem tylko potwierdza, że Atom w „Legends of Tomorrow” nauczy się kilku nowych sztuczek. Uśmiechnięty i wesoły Palmer zupełnie nie pasował do sztywnego i dusznego klimatu „Arrow”. W końcowych odcinkach nie odgrywał żadnej istotnej roli, a nawet Felicity zmuszona została pożyczyć strój Atoma. W „Legends of Tomorrow” można tę postać bardzo fajnie rozwinąć - oby tak się stało.
Czytaj również: „Arrow” – co wydarzy się w 4. sezonie?
„Arrow” pożegnał się z widzami, pozostawiając duży niedosyt. To był słaby sezon, o którym chciałbym szybko zapomnieć. Nie wiem, czy w tej produkcji istnieje jeszcze potencjał na ciekawe wątki i interesujące postacie. Takowe znajdziemy zapewne w 2. sezonie „The Flash” oraz we wspominanym „Legends of Tomorrow”. A Oliver? Mógłby z wakacji już nigdy nie powrócić.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat