Arrow: sezon 4, odcinek 8 – recenzja
Historia rozpoczęła się w 8. odcinku 2. sezonu Flasha, a teraz w Arrow obejrzeliśmy jej zakończenie. Ma swoje momenty, ale też nie wszystko działa dobrze.
Historia rozpoczęła się w 8. odcinku 2. sezonu Flasha, a teraz w Arrow obejrzeliśmy jej zakończenie. Ma swoje momenty, ale też nie wszystko działa dobrze.
Kwestia rywalizacji Marvela z DC często pojawia się przy kinowych produkcjach. Tym razem ciekawie jest zobaczyć, jak podchodzą do tego serialowi twórcy - a ci wyraźnie są fanami Avengers: Age of Ultron. Wysłanie grupy superbohaterów na wieś, by zaplanowali strategię walki z superłotrem? Inspiracja jest bardzo dosadna, a gdyby nie jeden fakt, można byłoby potraktować to jako wadę. Twórcy dość żartobliwym "chyba widziałam to wcześniej w jakimś filmie" pokazują swój dystans i umyślne nawiązanie do kinowej superprodukcji. Drobny smaczek, ale fajny.
Nieciekawie wygląda trójkąt miłosny Cisco-Kendra-Carter. Przede wszystkim - po co w ogóle scenarzyści wprowadzali coś takiego? Czy w istocie musiał to być romans? Wiele to nie zmienia w fabule poza tym, że w dość prosty sposób to właśnie Cisco trafia do Kendry. Trochę szkoda, że jak już twórcy chcą rozruszać tego bohatera, dają mu coś tak przeciętnego i ledwie na chwilę. Wydaje się, że ciekawszy byłby romans z siostrą Colda, którego zalążki już widzieliśmy. Hawkgirl i Hawkman jakoś szczególnie nie porywają i nie wydają się ciekawi. Miejmy nadzieję, że z czasem w spin-offie lepiej będziemy mogli ich poznać, bo jednak brakuje im czegoś, co mogłoby wzbudzić emocje.
Tym razem retrospekcje Arrow skupiają się w całości na Kendrze, więc są o wiele ciekawsze niż zapychacze, które do tej pory ten sezon serwował. Pod względem fabularnym jest sztampowo, ale ciekawie i satysfakcjonująco, jednak realizacyjnie pozostawiają trochę do życzenia, bo w scenach w Egipcie nie zabrakło sztuczności.
Finałowe starcie na pewno jest widowiskowe i nie brak w nim klimatu, jest jednak pewien problem, który można potraktować poniekąd jako błąd twórców. Kiedy Oliver i inni giną, rozwiązanie od razu nasuwa się samo - Barry skoczy w czasie. Ich śmierć jest nam obojętna, a wszystko przez to, że widzieliśmy, jak Barry spotkał swoje przyszłe widmo podczas biegu. To niepotrzebny zabieg, który popsuł emocjonalny wydźwięk tych wydarzeń. Pewnie - fajnie było zobaczyć, jak w końcu Laurel i Felicity giną, ale nic poza tym. Tu powinna zostać wprowadzona jakąś niepewność, by całość wyszła lepiej.
O ile początek crossoveru we The Flash był luźny i zabawny (jak cały ten serial), to w Arrow wprowadzono poważne dramaty, tak jak przeważnie w tym serialu bywa. Wątek problemów Olivera z Felicity i jego znikąd pojawiającym się dzieckiem jest tutaj niepotrzebny i psuje dobre wrażenie odcinka. Kłótnie, sztuczne dramaty i rozstania są czymś, co ten serial zawsze robił nieciekawie, i nic się tutaj nie zmieniło. Najgorsze, że ten sztampowy wątek najwyraźniej ma jeden cel, który ten odcinek bardzo dosadnie sugeruje: śmierć Felicity. Na razie wszystkie znaki na to wskazują, jeśli twórcy jednak nie mają asa w rękawie, będzie to spore rozczarowanie.
Dokończenie historii w Arrow jest niezłe, ale nie porywa. Po dobrym początku we The Flash apetyt znacznie urósł i nie został w pełni zaspokojony. Mimo wszystko końcówka intryguje, bo Malcolm wyraźnie ma jakiś nikczemny plan. Najnowszy crossover wyraźnie pokazał, jak oba seriale wyglądają na swoim tle i które elementy zagrały na niekorzyść jakości.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat