Arrow: sezon 4, odcinek 9 – recenzja
Data premiery w Polsce: 22 listopada 2024Ostatni odcinek 4. sezonu Arrow w 2015 roku rozczarował tak samo mocno jak dotychczas cała seria. Nie przeczę – po niezłym crossoverze z Flashem liczyłem, że producenci przynajmniej spróbują utrzymać wysoką formę i nie będą proponować widzom kolejny raz tych samych głupot. Srogo się zawiodłem.
Ostatni odcinek 4. sezonu Arrow w 2015 roku rozczarował tak samo mocno jak dotychczas cała seria. Nie przeczę – po niezłym crossoverze z Flashem liczyłem, że producenci przynajmniej spróbują utrzymać wysoką formę i nie będą proponować widzom kolejny raz tych samych głupot. Srogo się zawiodłem.
Podobnie jak w Central City, również w Star City tematem przewodnim odcinka był okres świąteczny. Różnica polega na tym, że w serialu The Flash scenarzyści w udany sposób potrafili zbudować nostalgiczną atmosferę świąt i zaproponowali lekki, a jednocześnie emocjonalny i zabawny odcinek, który oglądało się z przyjemnością. A w Arrow? Dostaliśmy kolejne dramaty, płacze, bóle, komory gazowe i strzelanie do dzieci. Star City zdecydowanie nie jest miejscem, do któego warto wybrać się na święta.
Pisząc o Arrow, trudno nie odnosić się do jego młodszego brata, czyli The Flash. Są takie momenty, w których czasem nie mogę wyjść z podziwu, jak bardzo te seriale różnią się od siebie, jeśli chodzi o poziom, dialogi czy kreacje bohaterów i łotrów. Jednocześnie trudno mówić o tym, że te seriale są od siebie kompletnie różne, bo przecież opierają się na tych samych schematach, choć z małą różnicą – we The Flash jest więcej elementów nadprzyrodzonych. Przed emisją 4. sezonu scenarzyści Arrow poszli w tym kierunku i wprowadzili pewne elementy mistyczne, których najważniejszym jest Damien Darhk. Główny przeciwnik Olivera Queena i jego zespołu wypada jednak bardzo słabo, a twórcy zwyczajnie nie potrafią wykorzystać jego potencjału. Obawiam się, że w tym serialu już nikt nigdy nie przebije fantastycznego Slade’a Wilsona / Deathstroke’a z 2. sezonu.
Darhk w Star City sieje terror i zniszczenie, a przez prosty motyw, jakim jest nieśmiertelność, bohater ten jest praktycznie nietykalny dla Team Arrow. Mimo to Oliver Queen postanawia stanąć z nim do otwartej walki. Oczywiście w jego zachowaniu nie ma za grosz logiki. Każda inna postać na jego miejscu opuściłaby Star City i próbowała ułożyć sobie życie gdzieś indziej (lub poszukała pomocy u kogoś z mocami, np. w Central City). To jednak nie byłoby zgodne z kodeksem superbohatera, za jakiego Queen się uważa. Problem polega na tym, że główny bohater nie ma żadnego planu, żadnego pomysłu na to, jak załatwić lub osłabić Darhka. Oliver wystawia „na strzał” siebie i wszystkich swoich bliskich, za co słono płaci pod koniec odcinka.
Byłem przekonany, że tym razem scenarzyści czymś nas zaskoczą. Akcja toczyła się według schematu. Pewne było to, że Darhk pojawi się na przyjęciu świątecznym organizowanym przez Queena. Pewne było też to, że zechce zemścić się na jego bliskich. W końcu nietrudno było przewidzieć, że Oliver zapragnie oddać się w ręce złoczyńcy tylko po to, by jego bliscy przeżyli. Czy tylko ja wtedy miałem deja vu? Przecież dokładnie takie same wydarzenia oglądaliśmy w 3. sezonie, gdy Queen udawał się do Nanda Parbat. A wystarczyło na przyjęciu zastawić na Darhka i jego ludzi pułapkę. Wystarczyło wykorzystać umiejętności Thei, która wydaje się być kluczowym elementem w pokonaniu złoczyńcy. Ale nie. Na to jeszcze za wcześnie. Darhk to postać, która będzie terroryzowała bohaterów przez cały sezon i jej koniec nastąpi dopiero w ostatnim odcinku, a nie w jesiennym finale. Szkoda.
W Dark Waters – jak zwykle w przypadku Arrow – brakowało lekkości, łagodności i iskry, która sprawiłaby, że ostatni odcinek produkcji w 2015 roku zapamiętalibyśmy pozytywnie. Zamiast tego otrzymaliśmy epizod bolesny zarówno dla oglądających, jak i dla samych bohaterów. A Felicity? Oczywiście przeżyje. Wystarczy przypomnieć sobie ostatnią scenę z 1. odcinka 4. sezonu, która jasno dawała do zrozumienia, że pogrzeb odbywa się 6 miesięcy później. Tymczasem sceny, które oglądaliśmy w jesiennym finale, miały miejsce 3 miesiące później (o czym mówi sama Felicity).
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat