Corcoran ponownie na tropie
Detektyw Kevin Corcoran nareszcie powraca. Niestety jego śladem nadal kroczą te same błędy i pomyłki, które tak bardzo uwierały podczas seansu pierwszego sezonu jego przygód.
Detektyw Kevin Corcoran nareszcie powraca. Niestety jego śladem nadal kroczą te same błędy i pomyłki, które tak bardzo uwierały podczas seansu pierwszego sezonu jego przygód.
Druga seria Coppera wrzuca nas, bez zbędnego owijania w bawełnę, w sam środek zamieszek, będących chlebem powszednim dziewiętnastowiecznego Nowego Jorku. Tytułowy stróż prawa interweniuje w trakcie napadu na dom publiczny, prowadzony przez jego przyjaciółkę Evę Heissen. Od początku jest więc brutalnie, krwawo i dramatycznie, dokładnie tak, jak w pamiętnym poprzednim sezonie. Twórcom ponownie udaje się odmalować wielkomiejską rzeczywistość, z której każdego zaułka wyziera zbrodnia oraz nędza.
Napięcie sięga zenitu już w pierwszych minutach, kiedy to po ulicach miasta zaczyna grasować okrutny morderca Buzzie Burke. Poszukiwania przestępcy stanowią fabularną oś odcinka, w której przebieg wciągnięta zostaje większość głównych postaci. Zbrodniarz dybie bowiem na życie rodziny oraz przyjaciół zarówno Corcorana, jak i doktora Freemana. Rozgrywce tej nie brakuje emocji ani tempa, choć przyznać trzeba, że samo jej rozwiązanie nieco zawodzi. Przypadek ten wyraźnie obnaża wady towarzyszące serialowi właściwie od jego pilota. Ciekawe pomysły, w które Copper obfituje rzadko mają okazję doczekać się naprawdę udanego, zgrabnego rozwinięcia.
O ile sceny, w których Buzzie skutecznie wymyka się funkcjonariuszom wymiaru sprawiedliwości naprawdę mogą się podobać, o tyle wydarzenia, mające miejsce już po aresztowaniu długo nieuchwytnego przestępcy, nie zostały raczej należycie przemyślane. W rezultacie bardzo intrygujący przecież wątek kończy się zaskakująco prosto, a do tego zbyt pospiesznie. Podobne, lekceważące traktowanie poszczególnych, pojawiających się w serialu elementów, niebezpiecznie przybliża produkcje do fabularnej konstrukcji procedurala, którym Copper przecież nie jest. Twórcy spokojnie mogliby dać co poniektórym wątkom nieco więcej czasu na rozwinięcie, rozbić je przynajmniej na kilka odcinków, a także dokładniej przyjrzeć się wpływowi, jaki mają one na biorących w nich udział bohaterów. Bez tego trudno raczej będzie uniknąć wrażenia, że serial cierpi na brak spójności i konsekwencji.
[image-browser playlist="" suggest=""]
Znacznie bardziej interesująco wypada obyczajowa warstwa bieżącego epizodu. Mamy możliwość przyjrzenia się, jak dobrze nam znane postacie odnajdują się w całkiem nowej sytuacji życiowej. Ku mojemu zaskoczeniu, historia Kevina Corcorana, starającego się odbudować swój związek z żoną (na co zdaje się on nie mieć wcale takiej wielkiej ochoty), nie zdominowała całego odcinka, a wręcz przeciwnie – stanowi zaledwie drobny, choć ciekawy motyw, ustępujący jednak pola perypetiom reszty bohaterów. Wśród nich warte przywołania są na pewno dalsze losy Roberta i Elizabeth, którzy okazali się idealnie wręcz dobraną parą. Rozrywka, jakiej wspólnie oddaje się dwójka bogaczy jest zaś głównym źródłem pojawiającego się w opowieści groteskowego humoru. Nie mniej ciekawa, lecz dużo poważniejsza jest sytuacja byłego już detektywa Francisa Maguire’a. Tajemnicze sceny, w których występuje ten psychicznie rozchwiany bohater, a zwłaszcza zamykająca odcinek, zaskakująca sekwencja w sądzie, zwiastują coś naprawdę złowieszczego.
Nie można pominąć wprowadzenia do fabuły nowej postaci, czyli generała Brendana Donovana, w którego wciela się, coraz modniejszy w telewizji, Donal Louge (przypomnijmy, że aktor w ostatnim czasie dołączył również do obsady Wikingów oraz Synów Anarchii). Charyzmatyczny weteran o, jak się wydaje, "twardym" kręgosłupie moralnym może okazać się bardzo cennym nabytkiem obsadowym – pasuje on w każdym razie do brutalnego świata nowojorskich gangsterów i gliniarzy z dziewiętnastego wieku. Aby jednak dowiedzieć się, na ile jego potencjał zostanie wykorzystany przez twórców, będziemy musieli niestety jeszcze chwilę poczekać. Póki co nie zaserwowano nam bowiem nic poza kilkoma sugestywnymi dialogami z udziałem bohatera.
Drugi sezon Coppera – mimo że nie poprawia niedociągnięć, jakie kłuły w oczy już w pierwszym sezonie – to wciąż kawał przyzwoitej, mocnej rozrywki dla dorosłego odbiorcy. Fakt, że pozwolono cieszyć się nam serialem przez kilka kolejnych miesięcy, to wiadomość jak najbardziej pozytywna. Pozostaje mieć nadzieje, że wraz z upływem czasu produkcja będzie stawać się coraz lepsza, ku czemu ma ona wszelkie niezbędne predyspozycje.
Poznaj recenzenta
Łukasz OrłowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat