Czas honoru – Powstanie: sezon 1, odcinek 8 i 9 – recenzja
Czas honoru - Powstanie zbliża się do końca i już teraz możemy być pewni, że tu nic się nie zmieni. Dostaliśmy przeciętny sezon i ostatecznie cały Czas honoru pozostawi po sobie takie samo wrażenie.
Czas honoru - Powstanie zbliża się do końca i już teraz możemy być pewni, że tu nic się nie zmieni. Dostaliśmy przeciętny sezon i ostatecznie cały Czas honoru pozostawi po sobie takie samo wrażenie.
Czas honoru - Powstanie w kolejnych 2 odcinkach nie oferuje nic, co mogłoby wygenerować większe emocje i napięcie. Owszem, ma swoje momenty, ma świetne sekwencje i sceny, ale jest ich zdecydowanie za mało, by wrażenie mogło być w pełni pozytywne. Prawdą jest, że na każdym kroku widać, iż ten sezon miał zwiększony budżet, a choć Miasto 44 to to nie jest, to wstydu też nie ma. Dobrze się to ogląda, sceny batalistyczne zostały całkiem sprawnie zrealizowane. Szkoda tylko, że zatracił się gdzieś ostatecznie ten duch serialu, ten klimat, którym żyliśmy kiedyś. Teraz to już tylko pojedyncze sceny potrafią go przywołać. Takie popłuczyny.
Nadal jestem zdania, że Czas honoru - Powstanie najlepiej się sprawdza w ukazywaniu młodych w Powstaniu. Ich życia, ich marzeń, ich dojrzewania. Tego, jak po kolei tracili złudzenia, niewinność i w jaki sposób sobie z tym radzili bądź nie. W odcinku 9. wyróżnia się pod tym względem zarówno scena ślubu, jak i jej bezpośrednie konsekwencje. Wszystkie rozmowy między młodymi, ich uśmiechy, przekomarzania, pokazywanie sobie zdjęć, czynione plany na przyszłość - tym ten sezon się broni, dla nich warto go było oglądać.
[video-browser playlist="632955" suggest=""]
W większości jednak wypaleni są starzy bohaterowie Czasu honoru. Scenarzyści nie mają na nich zbyt dobrych pomysłów. Marnuje się Rainer, Woźniak jest kompletnie zbędny, Wanda błąkała się po ekranie, dopóki nie trafiła w stęsknione ramiona Bronka. Teraz błąka się Lenka, a rozgorączkowany Romek myśli już tylko o siostrze. Janek mu w tym wtóruje i po raz kolejny okazuje się, że interesy prywatne są na pierwszym miejscu. To już zresztą nie pierwszy raz. Nudny jest wątek zrozpaczonej Heleny, która od początku serialu nie robi nic innego niż załamywanie rąk nad córką i próby jej ratowania. To wszystko przestało wzbudzać emocje dawno temu.
Nie do końca przekonuje mnie też wątek Celiny, na który pomysł był ciekawy, ale realizacja jest już trochę mniej udana. Nie wiem, może to jej partnerowi ekranowemu brakuje charyzmy? Nie do zniesienia jest z kolei oglądanie Michała i jego nowej adoratorki. Halszka jest postacią zupełnie bez charakteru, której jedyne zadanie to ładnie wyglądać. Z kolei sprzecznego zachowania Michała nie da się już chyba niczym wyjaśnić, nawet trwającym Powstaniem. Tak rozchwiany emocjonalnie ten bohater nie był chyba nigdy wcześniej. Nie rozumiem, czemu ma to służyć.
Czytaj również: Telewizja Puls podpisała umowę o współpracy programowej z NBCUniversal
Czas honoru - Powstanie to ledwie przeciętniak. Początek zwiastował, że będzie lepiej, nadzieje były rozbudzone, ale okazały się płonne. Magia Czasu honoru znikła bezpowrotnie i nie ma szans jej przywołać. Ja ten sezon skończę, ale jeśli w przyszłości będę chciała wrócić do losów Michała, Janka, Władka i Bronka, to zdecyduję się na ponowne obejrzenie jedynie pierwszych 3 sezonów, po których cały serial powinien się był zakończyć. To by stanowiło o jego klasie. Teraz już na to za późno.
Poznaj recenzenta
Katarzyna KoczułapDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat