Czas jest najważniejszy
Data premiery w Polsce: 20 maja 2014Arrow powraca po przerwie i rozczarowuje, nie dostarczając tego, za co ten serial tak bardzo lubimy.
Arrow powraca po przerwie i rozczarowuje, nie dostarczając tego, za co ten serial tak bardzo lubimy.
Odcinek od kompletnej klapy ratuje Felicity Smoak. Jej wątek wrażenia bycia zepchniętą na dalszy plan po dołączenia nowej kobiety do grupy jest czymś oczekiwanym, ale przede wszystkim - dobrze poprowadzonym. Wszystko mogło zostać oparte na banałach czy głupkowatych obyczajowych miłostkach, ale zamiast tego twórcy skupiają się na tym, co charakteryzuje Felicity: jej uroku i wyjątkowym podejściu do życia. Pierwsze sceny pokazują nam, jak bardzo Smoak różni się od pozostałych postaci. Scena z chwaleniem się bliznami tylko dzięki jej wkładowi działa i ma jakikolwiek sens. Próby aktywniejszego udziału Felicity w grupie oraz rozszerzenia swojego wkładu są zabawne i wzbudzają wiele sympatii (patrz: ćwiczenie ciosów). Nie brak w tym humoru i sprawnego ukazania, jak bardzo jej udział jest istotny. Na szczególnie wyróżnienie zasługuje finałowa rozmowa z Oliverem, która potrafi szczerze rozbawić.
Kryminalna sprawa odcinka wywołuje mieszane odczucia. Z jednej strony mamy niezłego i charyzmatycznego łotra, którego zgodnie z oczekiwaniami świetnie gra Robert Knepper. Kradnie on każdą scenę, ale z drugiej strony szkoda, że jego potencjał nie zostaje w pełni wykorzystany. Gdyby twórcy dali tej postaci więcej czasu ekranowego, odbiór byłby zupełnie inny. Nie twierdzę, że wątki obyczajowe są nieważne, ale w tym przypadku potrzebna była równowaga, której niestety brak.
[video-browser playlist="635260" suggest=""]
Spotkanie rodziny Lance'ów przebiega zgodnie z przewidywaniami. Królowa dramatów Laurel pokazuje klasę i staje się bardziej irytująca niż kiedykolwiek. Jej wybuch przy stole i późniejsza rozmowa z Oliverem to momenty strasznie nieporadnie ukazane. Zbyt dużo banału, za mało prawdziwych emocji. Najbardziej zaskakuje fakt, że podczas tej rozmowy Stephen Amell pokazuje więcej uczuć i aktorstwa niż Katie Cassidy. Przypuszczam, że aktorka musi być bardzo znudzona sztampą, którą twórcy każą jej odgrywać. Na tle Laurel każda postać sprawia świetne wrażenie, dlatego wspólna scena Laurel i Sary jest jednym z niewielu intymnych momentów, które w miarę działają, bo druga strona potrafi zminimalizować płynący z ekranu kicz.
W "Time of Death" rażą drobne niedociągnięcia i absurdy. Przykładowo: przed przyjęciem w domu Queenów Oliver z jakichś bliżej nieznanych powodów sądził, że jego matka tam się nie pojawi. Sam fakt wybuchu Laurel z powodu Olivera i Sary to już poważna skrajność. Twórcy nie znają umiaru i nie wiedzą, kiedy w takich wątkach powiedzieć: "dość". Nieporozumieniem jest także nagłe pominięcie Roya. Najpierw wcielony zostaje do grupy, a potem pojawia się jedynie epizodycznie i nie odgrywa żadnej roli. Gdzie to obiecane szkolenie?
Retrospekcje tym razem okazują się w miarę użyteczne, bo rzucają światło na dość ważny aspekt fabularny. Nigdy wcześniej nie wspomniano widzom, skąd wzięła się relacja Sary i Sin, a zaserwowane nam wyjaśnienie sprawdza się wyśmienicie i jest szalenie satysfakcjonujące.
Arrow oferuje przeciętny odcinek, który jakościowo bardzo odstaje od reszty sezonu. Gdyby nie Felicity Smoak i dobry cliffhanger ze Slade'em Wilsonem, epizod można byłoby uznać za niepotrzebny zapychacz.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat