„Dominion”: Powódź – recenzja
Dominion ma ogromny potencjał, ale niestety jest on kompletnie marnowany. Brak tutaj pazura.
Dominion ma ogromny potencjał, ale niestety jest on kompletnie marnowany. Brak tutaj pazura.
Dominion w 4. odcinku skupia się na szalenie ważnej dla serialu przemianie głównego bohatera. Problemem jest jednak metoda motywacji postaci, która jest naciągana, mało satysfakcjonująca i trochę banalna. Zachowanie senatora posuwającego się do drastycznych kroków jest zrozumiałe (to fanatyk chcący dobrze), ale kulminacja wątku jest niestety przewidywalna i nieciekawa. Po pierwsze - oczywiste było, że włodarze Vegi nie pozwolą na odkrycie Wybrańca i mają ku temu wiele rozsądnych argumentów. Po drugie - nie przekonuje przemiana Alexa (Christopher Egan), bo bardziej uwierzyłbym, gdyby zaakceptował swoje przeznaczenie z uwagi na ukochaną lub młodą przyjaciółkę. Jedna sugestia ze snu i od razu wszystko staje się dla niego jasne? Zbyt naciągane rozwiązanie.
Problemem odcinka jest poświęcenie zbyt wiele czasu na relacje Michaela z rodzeństwem. Na plus możemy zaliczyć rozbudowanie przeszłości tej postaci, która trochę tłumaczy jego stosunek do Gabriela. Rozmowy ich są jednak powielaniem oczywistości, nie wnoszą kompletnie niczego nowego do fabuły i sprawiają wrażenie nudnego zapychacza. Trudno cokolwiek powiedzieć o Uriel, która dostała zbyt niewiele czasu ekranowego, ale przynajmniej w odróżnieniu od Gabriela jest "jakaś", a to plus. Jej motywy są zagadkowe i potrafią zaintrygować. Oby twórcy mieli tu jakiś sensowny pomysł.
[video-browser playlist="635425" suggest=""]
Postać Davida Whele'a (Anthony Head) to typowy polityk, ale jako jedyny miesza i knuje, mogąc ten serial rozruszać. W tym przypadku widzimy dość drastyczną decyzję w związku z dzieckiem, które wie za dużo. Z jednej strony bohater dopuszcza się diabelnie brutalnego morderstwa, z drugiej jednak działa najdelikatniej, jak to tylko możliwe. Tak jakby Whele myślał, że wybiera mniejsze zło w obliczu zagrożenia życia rzeszy zwyczajnych ludzi. On chce je wyeliminować i zapewnić im bezpieczeństwo, a przy okazji osiągnąć większą władzę. Nie da się ukryć, że bohater raczej uważa, iż postępuje słusznie. I oby ta radykalna decyzja miała odpowiednie konsekwencje, które w końcu rozruszają Dominion do poziomu, który serial powinien prezentować od początku.
Za nami okres wstępu Dominion i był on co najwyżej przeciętny. Dużo banałów, oczywistości i nie najlepszych rozwiązań sprawiało, że trudno czerpać pełną satysfakcję z konceptu, z którego da się wyciągnąć o wiele więcej. Oby kolejne odcinki politycznych intryg zostały rozbudowane o konflikt z aniołami - wówczas może Dominion zacznie stawać się lepszym serialem. Choć ogląda się go nieźle, oczekiwania są większe.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat