Fear the Walking Dead - sezon 6, odcinek 14 - recenzja
Data premiery w Polsce: 9 maja 2016W 14. odcinku Fear the Walking Dead historia skupiła się na Alicii, którą Teddy starał się przeciągnąć na swoją stronę. Doszło również do zaskakującego powrotu kilku dawno niewidzianych postaci, co przełożyło się na wzrost emocji. Oceniam.
W 14. odcinku Fear the Walking Dead historia skupiła się na Alicii, którą Teddy starał się przeciągnąć na swoją stronę. Doszło również do zaskakującego powrotu kilku dawno niewidzianych postaci, co przełożyło się na wzrost emocji. Oceniam.
W najnowszym odcinku Fear the Walking Dead widzowie mieli okazję poznać nieco bliżej postać Teddy’ego, czyli nowego złoczyńcę i lidera swojego kultu. Epizod rozpoczął się od retrospekcji tego bohatera z początku wybuchu apokalipsy zombie. Gdy do niego doszło, przebywał w więzieniu, odsiadując wyrok za czyny, w które wrobił go ojciec Johna Doriego. Jego cierpliwość została wynagrodzona, bo świat dostosował się do jego chorych przekonań i wizji przyszłości. John Glover gra wyśmienicie, ponieważ udaje mu się wykreować taką postać, która wydaje się niegroźna (pod względem wyglądu) i rozsądna. Wzbudza sympatię i zaufanie, bo jest uprzejmy, tętniący optymizmem, choć jest też nieco dziwny. A do tego dostarczył trochę czarnego humoru, gdy zamiast swojej matki przewoził przypadkowego trupa, żeby udowodnić swoją tezę. Z jednej strony ten bohater sprawia wrażenie osoby, której nie można do końca brać na poważnie. Z drugiej strony jego specyficzny światopogląd i plany w połączeniu z tym miłym, ale nawiedzonym zachowaniem powoduje, że jest taki niebezpieczny. To szaleniec i socjopata, który do perfekcji opanował manipulowanie ludźmi, wchodząc im do głów, jak to robił z Alicią. Nie musi wywijać żadnym kijem bejsbolowym czy pistoletem, bo jego bronią są słowa. Dzięki tym sprzecznościom Teddy to postać niezwykle ciekawa i oryginalna, choć niezbyt efektowna czy mroczna (ze względu na jego jasny garnitur). To zupełnie nowy typ złoczyńcy w uniwersum Walking Dead, który jest zdolny do wszystkiego. Nawet do poświęcenia własnego życia w imię sprawy, co uczyniłby z szerokim uśmiechem na ustach. Glover wykreował intrygującego antagonistę z dużym potencjałem. Mimo to pozostał lekki niedosyt, że nie zobaczyliśmy jego brutalnej i maniackiej strony. Ale może przyjdzie na to jeszcze odpowiednia pora, aby aktor się wykazał.
Natomiast akcja skupiała się na Alicii, która zachowywała spokój i kamienną twarz, nie poddając się praniu mózgu Teddy’ego. Dziewczyna dużo przeszła na przestrzeni wszystkich sezonów, więc nie dziwi, że nie tak łatwo ją złamać. Żeby do niej dotrzeć, lider kultu wykorzystywał historię jej matki. Twórcy w ten sposób się nieco droczyli się z widzami, którzy liczyli na powrót do serialu Kim Dickens, czyli Madison. Nic takiego się nie wydarzyło, ale za to powrócili Cole (Sebastian Sozzi), Viv (Rhoda Griffis) i Doug (Kenneth Wayne Bradley), czyli postacie związane z wątkiem stadionu (4. sezon). Pewnie mało kto o nich jeszcze pamięta, dlatego ich pojawienie się nie wywoływało wielkich emocji. Jedynie zaskakuje to, że twórcy przypomnieli sobie o tych bohaterach. Okazało się, że po ucieczce ze stadionu walczyli o przetrwanie i zeszli na złą ścieżkę, stając się oprawcami takimi, którzy ich wcześniej nękali. Poświęcenie Madison okazało się daremne, co Teddy wykorzystał, żeby wystawić Alicię na próbę.
Bohaterka dla osiągnięcia swojego celu, jakim było uzyskanie od Teddy’ego informacji o tajemniczych kluczach, zabiła Cole’a z zimną krwią. To szokowało, bo udowodniło, że Alicia niczym nie różni się od coraz bardziej irytującej Dakoty czy Teddy’ego, którzy we wcześniejszej rozmowie opowiadali sobie o motywach zabójstw bez skrupułów. Bohaterka zrobiła, co musiała. I to, że dała Cole’owi szansę, żeby zmienił zdanie, niczego nie zmienia. Daje tylko złudzenie, że córka Madison ma w sobie jeszcze odrobinę moralności. Trzeba pochwalić odcinek za scenariusz, ponieważ tworzy pole do dyskusji nad czynem Alicii i nie tylko. Twórcy wymieniają kilka powodów zabijania: dla przetrwania (Cole), w imię ideologii (Teddy), zapobieżeniu zagrożenia (Alicia), niezgodą w opiniach (Dakota) i dla dobra ogółu. To sprawia, że fabuła nie skupia się tylko na jednej perspektywie złego postępowania. Daje pełniejszy obraz problemu, co skłania do przemyśleń.
Ale dzięki temu, że Alicia zaimponowała Teddy’emu swoim zabójstwem w końcu widzowie dowiedzieli się, że tajemniczy kluczyk posłuży do odpalenia pocisku z atomowej łodzi podwodnej. To naprawdę szalony plan, który też budzi rozbawienie, bo twórców poniosła fantazja. Mimo to wydaje się całkiem atrakcyjnym pomysłem i nie można mu odmówić, że wydarzenia zapowiadają się całkiem ekscytująco. Stawka jest ogromna, ale czy już sama apokalipsa zombie nie jest wystarczającą katastrofą dla ludzkości? Jedynie można mieć wątpliwości, czy do ratowania świata przed nuklearną zagładą dołączy Alicia. Po przekazaniu cennych informacji Victorowi (scena trzymała w napięciu) została zamknięta w bunkrze z misją poprowadzenia ludzi ku nowemu początkowi, więc widzowie mają prawo być zmartwieni o los tej postaci.
Najnowszy odcinek Fear the Walking Dead rozwijał się spokojnym tempem. Skupił się na treści, a nie na dynamicznej akcji. Nie zabrakło w nim zarażonych, którzy pokąsali grupę Cole’a. Poznaliśmy lepiej Teddy’ego, który okazał się interesującym, pełnym magnetyzmu złoczyńcą. Powróciło kilka dawno niewidzianych postaci, co wypadło pozytywnie i emocjonująco. Dobrze, że twórcy nie porwali się na przywrócenie Madison do żywych, bo ta bohaterka zasługuje na lepszy powrót niż za pomocą mentalnych gierek Teddy’ego. Ale za to pobudzili pragnienie, żeby wróciła do serialu. Odcinek dobrze przygotował grunt pod wydarzenia do ostatnich dwóch epizodów tego sezonu. Emocje rosną!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat