Hitman III - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 20 stycznia 2021Agent 47 ciągle w najwyższej formie. Tym razem jednak działa na swój własny rachunek - niesterowany przez nikogo wyznaczył sobie cel, który z powodzeniem realizuje, robiąc to, w czym jest najlepszy.
Agent 47 ciągle w najwyższej formie. Tym razem jednak działa na swój własny rachunek - niesterowany przez nikogo wyznaczył sobie cel, który z powodzeniem realizuje, robiąc to, w czym jest najlepszy.
Nie od dziś wiadomo, że ryba psuje się od głowy. Agent 47 potrzebował czasu, żeby to zrozumieć, ale kiedy już to do niego doszło, postawił sobie jeden główny cel, któremu poświęcona jest cała gra Hitman III. Łysy skrytobójca wyznaczył sobie misję, którą z powodzeniem realizuje przez kilkanaście godzin - powoli, po cichu i w miarę możliwości bez świadków. Oczywiście wszystko zależy od naszego podejścia do gry, ale z założenia tak to właśnie powinno wyglądać.
Najlepszy w swoim fachu
Każdy słyszał o bezwzględnym Agencie 47, nie każdy jednak miał przyjemność się z nim spotkać. Ci, którzy tego doświadczyli, przeważnie nie mają komu o tym opowiedzieć, bo już dawno nie żyją, a ich ciał nie udało się odnaleźć. Zniknęli bez śladu. Tak można w wielkim skrócie wytłumaczyć metodę działania Hitmana. Cichy, bezwzględny i diabelsko skuteczny planista. Prawdziwy killer, cyngiel do wynajęcia, którego perfekcyjnej roboty możemy być pewni. Dotąd Agent 47 pracował na rzecz Providence. W „trójce” przyszedł czas na zmiany. Teraz to oni są na jego celowniku i mają się czego bać. W końcu kto, jak nie Providence, zna się znakomicie na umiejętnościach niebezpiecznego (kiedy trzeba) człowieka?
Cała doskonała zabawa w grze polega właśnie na tym, co Hitman potrafi najlepiej – planowaniu zbrodni doskonałej. Dzięki temu gra nabiera skrzydeł, kolorytu i pozwala uwolnić nasze nieznane dotąd fantazje na temat śmierci. Gra daje nam wiele możliwości uśmiercenia konkretnej osoby, począwszy od zwykłego strzału ze snajperki oddalonej o kilkaset metrów do celu, a skończywszy na bardziej wyrafinowanych metodach uśmiercania, w których trzeba pogłówkować i wywabić cel, aby w tym miejscu, w tej konkretnej sytuacji się znalazł. Właśnie to planowanie sprawia największą frajdę i dostarcza niezliczonych godzin zabawy. Nic nie cieszy tak, jak dobrze wykonana robota, a jeszcze lepiej, jak robota ta jest przedstawiona jako nieszczęśliwy wypadek z udziałem… zwarcia w instalacji elektrycznej i wycieku wina z beczki czy śmierci na skutek zatrucia pokarmowego.
Nihil novi sub sole – powiedzą znawcy tematu i mają całkowitą rację. Hitman III powiela wszystkie te schematy, z którymi już się zetknęliśmy i robi to również dobrze jak poprzednie dwie części. To, że IO Interactive zdecydowało się opublikować grę w całości, a nie dzielić ją na epizody, jest również nie bez wpływu na ogólny odbiór. Wreszcie możemy traktować produkcję jako kompletną i spójną całość.
Ogrom w jednym opakowaniu
Mnogość opcji pozbycia się celu oznacza olbrzymie tereny do eksploracji. Mapy są pokaźnych rozmiarów, a na każdej z nich znajdą się miejscówki, do których nie tak łatwo idzie się dostać. Trzeba pokombinować, być niczym bohater gry, który potrafi się wspinać po rynnach czy spacerować po gzymsach. To, że drzwi są zamknięte, nie oznacza, że nie można ich sforsować łomem czy otworzyć wytrychem. To, że potrzebny jest pin albo karta, nie kończy zabawy. Wręcz przeciwnie, dopiero ją rozpoczyna. Zawsze, ale to zawsze znajdzie się możliwość przedostania się do pomieszczenia.
I z reguły tak właśnie jest, że jeden potrzebny element łamigłówki, niezbędny do przeprowadzenia naszego misternego planu, znajduje się w zupełnie innym miejscu niż wielki finał wydarzenia. Zresztą sama gra zachęca nas do eksploracji, nagradzając później punktami doświadczenia czy innymi gadżetami dostępnymi przy powtórzeniu misji. Ponadto, przechadzając się po świetnie zaprojektowanych i złożonych lokacjach, natrafimy na miniscenariusze do zrealizowania. To takie misje w misjach, które wydłużają rozgrywkę, ale także mają za zadanie pokazać nam, jak można pokombinować w świecie gry, by stworzyć coś fajnego i delektować się śmiercią. To także specjalnie przygotowane przez twórców scenariusze, w których możemy zbliżyć się do naszego celu na taką odległość, by go wyeliminować.
Czasem człowiekowi się nie chce i wolałby w stylu „na Rambo” przejść całą misję. I tak, jest to możliwe, ale po co? Wtedy gra traci na uroku i czar pryska, a zadanie wykonamy w jakieś… 15 minut. Może nawet krócej.
To także odbije się na wyniku końcowym, bo każda z misji poddana jest ocenie. Oceniany jest nie tylko styl podejścia do rozgrywki, ale także wykonane miniscenariusze czy odkryte miejsca itp. Wszystko ma wpływ na ocenę, także poziom trudności rozgrywki. Ten najniższy również dostarcza mnóstwo doskonałej zabawy.
Najładniejszy Hitman, w jakiego grałem
IO Interactive wydało grę na platformy obecnej i poprzedniej generacji oraz na pecety. Recenzja powstała na bazie gry na konsolę z rodziny Xbox Series. Trzeba docenić pracę, jaką programiści włożyli w oprawę graficzną. Tytuł na tej konsoli prezentuje się znakomicie. Gra zachwyca światłem i cieniami, fizyką płynów, pejzażami. Nie było mi dane zagrać w ładniejszego Hitmana.
Także dwie poprzednie gry doczekały się faceliftingu, ale nie prezentują takiej jakości jak Hitman III. Niemniej, warto im się przyjrzeć.
Moim problemem jest główny bohater. Styl bycia i głos Agenta 47 zawsze mi przeszkadzał. Także i tutaj mam z tym problem, zwłaszcza że nasza postać w tej odsłonie to nie jest już sterowany killer, tylko człowiek z krwi i kości, który sam jest kowalem swojego losu. Szkoda, że nie wzbogacono go o ludzkie cechy.
Z punktu widzenia mechaniki nie mam się do czego przyczepić. Gra zachowuje się prawidłowo i tylko raz zetknąłem się z błędem, w którym nie wczytywały się elementy otoczenia (zobacz w galerii zrzutów z gry). Miejscami sztuczna inteligencja szwankowała. Bywało tak, że „sokoli wzrok” strażników pozwalał na dostrzeżenie moich działań z „kilometrów”, a innym razem byli głusi na duszenie wroga tuż obok innego, z którym przed chwilą prowadzili rozmowę.
Zabawa z Hitmanem III nie kończy się na wątku fabularnym. To dopiero początek, który rozwijany jest poprzez misje poboczne, znikające cele czy wyzwania. Tak jak w poprzednich odsłonach gry możemy do misji wracać i próbować innego podejścia. I chociaż jest ich mało, to na nudę nie będziecie narzekali.
Agent 47 jest w najlepszej formie, tak samo doskonałej jak gra. Początek roku należy do Hitmana III.
PLUSY:
+ rozgrywka;
+ grafika;
+ udźwiękowienie;
+ fizyka;
+ scenariusz;
+ ogromna;
+ mnogość rozwiązać;
+ pobudza kreatywność.
MINUSY:
- wymagająca;
- może przytłoczyć rozmiarem lokacji;
- drobne błędy.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat