Litość – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 1 marca 2019Litość to nowy film w niewielkiej jeszcze filmografii Babisa Makridisa, greckiego twórcy, który na pewno ma ambicję dorównania swojemu słynniejszemu koledze po fachu ,Jorgosowi Lanthimosowi. Czy udało mu się godnie reprezentować będące w dobrej kondycji kino w Grecji?
Litość to nowy film w niewielkiej jeszcze filmografii Babisa Makridisa, greckiego twórcy, który na pewno ma ambicję dorównania swojemu słynniejszemu koledze po fachu ,Jorgosowi Lanthimosowi. Czy udało mu się godnie reprezentować będące w dobrej kondycji kino w Grecji?
Historia filmu koncentruje się na postaci Prawnika, którego żona w wyniku wypadku trafiła do szpitala i zapadła w śpiączkę. Codzienność bohatera od tego momentu zmienia się. Zatroskana sąsiadka przynosi ciasto, pracownik pralni wypytuje o jego samopoczucie, a nawet ojciec poświęca mu zdecydowanie więcej czasu. Nieoczekiwanie zachowania te stają się dla Prawnika niczym narkotyk, a wybudzenie się żony i jej wyjście ze szpitala, da mu do zrozumienia, jak bardzo potrzebuje w swoim życiu litości.
Zachowania stające się jak narkotyk są dla Prawnika czymś, co determinuje jego plan dnia i sprawia, że ma siłę wstać z łóżka. Szybko okazuje się, że nie widok dochodzącej do zdrowia żony, a właśnie zmartwione oczy pracownika pralni koją jego duszę. Babis Makridis wspólnie ze scenarzystą Efthymis Filippou tworzą zgrabną metaforę upadłego mężczyzny, który nie radzi sobie z brakiem gestów podnoszących jego ego do ogromnych rozmiarów. Problem jednak w tym, że Oiktos prócz ciekawego konceptu, nie zmierza do niczego oryginalnego i zbyt często próbuje stać się godnym przedstawicielem Greckiej Nowej Fali.
Trudności z tożsamością nowego filmu Makridisa wynikać mogą właśnie z pracy wykonanej przez Filippou, który pracował nad scenariuszami do filmów Yorgos Lanthimos. Widać to wiele razy w samym filmie i nie trzeba specjalnie rozwiniętej kompetencji filmowej, aby zauważyć podobieństwa do poprzednich filmów popularnego greckiego reżysera. Przez to fabularne niespodzianki bez pudła możemy odgadnąć i nie są one w stanie wybrzmieć odpowiednio na ekranie. Szkoda tym większa, że mimo prostoty koncept wydaje się być naprawdę interesujący i do pewnego momentu udaje się stworzyć ciekawy, realny świat na granicy surrealizmu.
Oiktos ostatecznie sprawdza się jako czarna komedia, bo nie brakuje dobrze ogranych gagów i bywają sceny świetnie zagrane i wpisujące się w ten gatunek. Sposoby Prawnika na wzbudzanie litości są różne i dopowiadają kolejne cegiełki do skutecznego zobrazowania metafory. Dopełnienie konceptu nie jest jednak możliwe przez drugą połowę filmu, która pozbawiona została polotu i wygląda trochę tak, jakby ostatnie sceny nie były wcale przemyślane przez twórców. Choć zakończenie jest mocne, pozostaje uczucie niedosytu.
Brak świeżego ciasta codziennie rano i zero litościwych spojrzeń u pracownika pralni doprowadziły protagonistę do wielu skrajnych uczuć - podobnie jest w przypadku widza oglądającego nowy film Makridisa. Choć jest to dobra, rzemieślnicza robota, to trudno jest jednak zaliczać jego produkcję do przedstawicieli Greckiej Nowej Fali, która przecież oczekuje na oryginalne i dobrze ograne pomysły. Tutaj idea była zacna, ale brakowało czegoś więcej, aby prosta wizja nabrała rumieńców i autorskiego sznytu.
Źródło: Zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat