Mayans MC: sezon 2, odcinek 2 - recenzja
Coś się popsuło w Mayans MC na poziomie scenariusza, prowadzenia postaci i atrakcyjności poszczególnych wątków. Najnowszy epizod nie ma w sobie nic z jakości poprzednich odcinków.
Coś się popsuło w Mayans MC na poziomie scenariusza, prowadzenia postaci i atrakcyjności poszczególnych wątków. Najnowszy epizod nie ma w sobie nic z jakości poprzednich odcinków.
Bracia Reyes planują zemstę na zabójcy ich matki, Dita Galindo ujawnia tajemnice z przeszłości, a Emily wkłada buty grubej biznesowej ryby. Poza tym Mayans i komandosi Pottera próbują odnaleźć zaginioną dziewczynkę, a Adelita zdradza, kto jest ojcem jej dziecka. W takim rytmie toczy się drugi odcinek nowej serii Mayans MC. Szkic fabularny nie wygląda źle, ale czy szczegółowe rozwiązania działają jak należy? Niestety, na tym poziomie serial zawodzi.
Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że najważniejszy punkt nowej serii będzie stanowić konfrontacja Mayans i Synów Anarchii. Zanim jednak gangi się spotkają, dostaniemy obowiązkową podbudowę tego wątku. Podwaliny pod historię, twórcy zaczynają układać właśnie teraz. Robią to jednak w tak siermiężny sposób, że opowieść dość mocno traci na wiarygodności. Najpierw, w przeciągu krótkiego wstępu godzą braci, którzy nie rozmawiali ze sobą osiem miesięcy, a potem wrzucają ich w durnowatą rywalizację z gangiem motocyklowych szpanerów. Sposób, w jaki Angel i Ezekiel przepracowują traumę przeszłości, wywołuje uśmiech politowania. Krótki i na dodatek mało treściwy dialog wystarcza, żeby podczas trasy braterska miłość powróciła. Wynikiem tego dostajemy swoisty buddy movie, którego wisienką na torcie są dwie mało interesujące konfrontacje z konkurencyjnym gangiem. Zupełnie niezrozumiały jest również finałowy cliffhanger, podczas którego dochodzi do przypadkowej strzelaniny. Jeśli ten wątek ma być paliwem napędowym kolejnego odcinka, to strach pomyśleć, co jeszcze twórcy trzymają tutaj w zanadrzu.
Możliwe więc, że przez całą długość serialu będziemy kokietowani spotkaniem Mayans i Synów Anarchii, które nastąpi w finałowych odcinkach. W międzyczasie dostaniemy liczne, pozbawione fabularnego znaczenia dygresje, które urozmaicą nam czas w oczekiwaniu na główne rozstrzygnięcia. Podróż Angela i EZ to właśnie jeden z takich motywów. Nudny, mało finezyjny zapychacz, ujawniający scenariuszowe bolączki serialu. Niestety, pozostałe wątki również nie grzeszą pomysłowością. Pierwszy sezon próbował osiągnąć to, co udało się twórcom w Synach Anarchii. Stworzenie więzi emocjonalnej między postaciami i widzami jest kluczowe dla powodzenia całości. W poprzedniej serii Mayans mieliśmy tego namiastkę. Teraz serial skacze zbyt szybko po poszczególnych wątkach, abyśmy mogli wczuć się w sytuację bohaterów.
Poza tym postaci są pisane w dość leniwy sposób. Dita, która tym razem znajduje się na pierwszym planie, jest anemiczna i mdława, a jej relacja z Felipe nie jest wcale tak zagadkowa i tajemnicza, jaką by chcieli ją widzieć twórcy. Przemiana Emily w kobietę mafii mogłaby być bardziej uwiarygodniona. Wiemy, że jej uczucie do Miguela jest szczere, ale czy to oznacza, że bohaterka stała się złą osobą? Nie jest to takie oczywiste, ale nie możemy poznać szczegółów metamorfozy, ponieważ twórcy poświęcili jej zbyt mało czasu.
Najgorzej jednak wypadają Mayans i wątek poszukiwania małej dziewczynki. Komandosi Pottera i motocykliści dają się przechytrzyć dziecku, które finalnie samo się odnajduje. Po co komu ten wątek? Cenne minuty ekranowe zostały zmarnowane na sceny, podczas których bohaterowie krążą po bazarach i przesłuchują Bogu ducha winnych sklepikarzy. Ani to śmieszne, ani trzymające w napięciu. Ucieczka Mini, która po długiej akcji poszukiwawczej wyskakuje jak filip z konopi tuż przed nosem Mayans, to już zupełne kuriozum. Wygląda to tak, jakby twórcy nie mieli pomysłów na zagospodarowanie gangu w bieżącym odcinku i wymyślili coś na poczekaniu. Przy okazji wzmocnili rywalizację pomiędzy bohaterami i komandosami Pottera. Szkoda tylko, że całość jest tak nudna i przewidywalna.
Ciężko jest recenzować słabe odcinki udanych seriali. Tym razem nie można jednak przejść obojętnie obok lenistwa scenarzystów i wszechobecnego chaosu w poszczególnych wątkach. Całość nadal zmierza w dobrym kierunku i wszyscy liczymy na krwiste rozstrzygnięcie. Zanim to jednak nastąpi, warto byłoby wypełnić opowieść ciekawszymi pomysłami, niż tym, co dostaliśmy teraz.
Źródło: zdjęcie główne: FX
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat