Metaphor: ReFantazio - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 11 października 2024Metaphor: ReFantazio, mimo pierwszego wrażenia, jest czymś więcej niż tylko Personą w sosie fantasy.
Metaphor: ReFantazio, mimo pierwszego wrażenia, jest czymś więcej niż tylko Personą w sosie fantasy.
Metaphor: ReFantazio to nowa gra jRPG od twórców serii Persona. Podobieństw do tego popularnego cyklu jest tutaj tyle, że dziwić może brak owej "Persony" w tytule. Dlaczego tak jest, dowiadujemy się dopiero po kilku godzinach rozgrywki, gdy na jaw zaczynają wychodzić kolejne różnice. W końcu odkrywamy, że to mimo wszystko zupełnie odrębny tytuł z własnym charakterem, jeśli chodzi o klimat, historię i rozgrywkę.
Umarł król, niech żyje król
Euchronia, będąca miejscem akcji Metaphor: ReFantazio, zdecydowanie nie jest krainą mlekiem i miodem płynącą. Po śmierci króla i zniknięciu księcia dochodzi do brutalnej walki o władzę, a jednym z faworytów do objęcia tronu jest Louis, mężczyzna o aparycji Griffitha z mangi i anime Berserk, który zresztą jest nikczemny nie mniej niż Griffith. To on doprowadził do całej tej sytuacji i nie cofnie się przed niczym, byle by tylko zrealizować swój cel. Jego plany komplikuje nieoczekiwana interwencja z zaświatów i rozpoczęcie rywalizacji, która ma wyłonić przyszłego króla. W sam środek tego zamieszania bardzo szybko wpada główny bohater. Gromadzi on wokół siebie zaufanych towarzyszy i dołącza do wyścigu o tron. Kieruje się przy tym jednym celem: powstrzymaniem antagonisty.
Twórcy, jak wcześniej w Personie, zadbali o sporo pobocznych postaci i wątków, a także o pokaźną liczbę zwrotów akcji. Historia nie jest tak prosta, jak mogłoby się początkowo wydawać. Dzięki temu kolejne wydarzenia śledzi się z dużą ciekawością, w czym dodatkowo pomaga audiowizualna otoczka. Nie uświadczymy tutaj wyłącznie dialogów czy przerywników na silniku gry, ale co jakiś czas dostajemy także efektowne fragmenty anime. Szkoda natomiast, że nadal w wielu konwersacjach dostajemy sam tekst, bez nagranych głosów. Zabrakło też polskiej wersji językowej – o ile wcześniej można było uznać to za standard, o tyle tegoroczna Persona 3 Reload dała nadzieję, że może jednak będzie inaczej.
Zadanie protagoniście i jego kompanii ułatwia fakt, że odkrywają oni swoje wyjątkowe zdolności do przywoływania Archetypów. A te w największym skrócie można przyrównać do Person. Pozwalają one na korzystanie z przeróżnych umiejętności i czarów, co jest kluczowe podczas starć. Różnica jest natomiast taka, że o ile Personami mógł "żonglować" tylko główny bohater, tak tutaj, po ich uprzednim odblokowaniu, możemy zmieniać Archetypy u wszystkich członków naszej drużyny. To daje ogrom możliwości, jeśli chodzi o eksperymentowanie z różnymi podejściami. Możemy postawić na typową drużynę składającą się z klasy zadającej obrażenia, uzdrowiciela i osłaniającego kompanów tanka, ale też nic nie stoi na przeszkodzie, by mieć cały zespół korzystający z magii lub wręcz przeciwnie – stawiający na brutalną siłę.
Archetypy możemy rozwijać. Podobnie jak bohaterowie awansują one na coraz wyższe poziomy doświadczenia, co wiąże się z dostępem do kolejnych umiejętności. Na tym jednak nie koniec. Możemy też przenosić niektóre umiejętności pomiędzy poszczególnymi Archetypami, co pozwala w jeszcze większym stopniu dostosować zabawę "pod siebie".
Lekko nie jest
Istotną zmianą jest zastąpienie mechaniki One More systemem Press Turn znanym z serii Shin Megami Tensei. W największym skrócie: sprawia on, że pojedynki stają się trudniejsze, ale też ciekawsze i bardziej nieprzewidywalne. W górnej części ekranu widzimy kryształy oznaczające liczbę akcji naszej drużyny lub przeciwników. Rzecz w tym, że może ona ulec zmianie – na naszą korzyść lub niekorzyść. O tym, jak oba te podejścia do starć się różnią, można przekonać się już w pierwszych godzinach. Od samego początku trzeba podchodzić do walki strategicznie i ze świadomością, że każda pomyłka może mocno pokrzyżować nam szyki. I nawet pozornie słabi wrogowie są w stanie poważnie naruszyć naszą drużynę, jeśli będą mieli okazję wykonać kilka ataków więcej podczas swojej tury.
Archetypy i Press Turn sprawiają, że poziom trudności jest tutaj dość wysoki. Jeśli na jednym końcu skali umieścilibyśmy Personę (jako najłatwiejszą), a na drugim Shin Megami Tensei (najtrudniejszą), to Metaphor można ulokować gdzieś pośrodku. Nawet "normal" potrafi czasami dać w kość, szczególnie gdy wybierzemy się do lochu bez dobrze przemyślanej drużyny czy z nieodpowiednią liczbą przedmiotów leczniczych. Atlus zadbał jednak także o coś dla osób, które nie mają ochoty na wyzwania. Już poziom "easy" jest bardzo prosty, a w razie czego przygotowano również tryb "story", który, jak nazwa wskazuje, świetnie nadaje się do typowego grania "dla fabuły", bez potrzeby przejmowania się czymkolwiek innym.
O ile jednak turowe starcia są świetne, wymagające i trzymają w napięciu, o tyle już "walka" w czasie rzeczywistym nieco mnie rozczarowała. Zapomnijcie o rozbudowanych kombosach, czymś, co faktycznie jest w stanie zastąpić klasyczne starcia znane z jRPG. Mamy raczej do czynienia z systemem przypominającym ataki z zaskoczenia znane między innymi z Persony 5. Napotkanych podczas zwiedzania wrogów możemy zaatakować, zanim wejdziemy jeszcze na osobny ekran walki. W zależności od ich poziomu pozwala to na ich osłabienie przed przejściem na system turowy lub całkowite wyeliminowanie bez potrzeby przerywania eksploracji.
Nie tylko walka
Metaphor: Refantazio to oczywiście nie tylko walka. Równie dużo czasu i uwagi poświęcono elementom "społecznościowym". W butach głównego bohatera będziemy więc przemierzać lokacje, rozmawiać z napotkanymi postaciami, nawiązywać i rozwijać więzi oraz cechy charakteru. Te dwa ostatnie elementy z czasem pozwolą nam na zdobycie nowych umiejętności oraz otworzą drogę do nowych opcji czy zadań pobocznych. Ważną rolę odgrywa właściwe zarządzanie czasem. Część aktywności możemy wykonać tylko w dzień, a część jedynie nocą. Nie zabrakło też zadań, które mają limit czasowy, o czym brutalnie przypomina nam wirtualny kalendarz.
W tym świecie zdecydowanie jest co robić! W specyficzny rytm rozgrywki łączącej eksplorację lochów i "codzienne" życie łatwo jest wpaść i wciągnąć się na długie godziny. Co zresztą będzie niezbędne, by dotrzeć do napisów końcowych, bo Metaphor nie jest grą krótką. Trzeba liczyć się z tym, że zajmie Wam ona dużo więcej niż kilka jesiennych wieczorów.
Z Personą kojarzy się również stylistyka - choć atmosfera jest zupełnie inna, to jednak mamy tutaj bardzo charakterystyczne i efektowne menu oraz elementy interfejsu. Wygląda to świetnie, choć początkowo może nieco przytłoczyć - nie ma tutaj absolutnie miejsca na subtelności, wszystko mocno rzuca się w oczy i pełne jest przeróżnych "ozdobników". Duże wrażenie robią też projekty potworów, na które natrafiamy. Kojarzyły mi się z twórczością Kentarō Miury i Junjiego Ito. Cała reszta również trzyma dość wysoki poziom, choć sporadycznie natrafimy na jakieś wpadki w postaci rozmytych, niezbyt estetycznych tekstur czy dość pustych lokacji. To jednak raczej drobnostki, które nie przeszkadzają w ogólnym odbiorze.
W odbiorze zdecydowanie pomaga natomiast rewelacyjna ścieżka dźwiękowa. Japoński kompozytor Shoji Meguro, od lat związany ze studiem Atlus, po raz kolejny udowodnił, że doskonale zna się na swoim fachu. Soundtrack jest zróżnicowany, szalenie klimatyczny i momentami dość zaskakujący, przy tym przepełniony patosem, co doskonale wpisuje się w ogólną atmosferę panującą w Metaphor.
Metaphor: ReFantazio to nie lada gratka zarówno dla fanów Persony, jak i osób, które lubią jRPG w realiach fantasy. Nie jest to jednak wyłącznie "filler", który może zająć Wam czas w oczekiwaniu na zapowiedź i premiery Persony 6, a pełnoprawny, długi i naprawdę wart uwagi tytuł.
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat